Zakończyło się śledztwo dotyczące tragedii w Strzałkowie. Biegły potwierdził, że przyczyną pożaru, w którym zginął 39-letni Artur, był wybuch gazu.
Do tragedii doszło 16 kwietnia br. w domu, w którym mieszkały trzy osoby. Na piętrze Artur, na parterze jego rodzice. Tego dnia 39-latek źle się poczuł. Twierdził, że coś stanęło mu w gardle. Na miejsce wezwano nawet pogotowie, ale ratownicy uznali, że nie ma potrzeby, by zabierać go do szpitala. Mężczyzna nadal się jednak źle czuł, dlatego położył się w pokoju na parterze. Kiedy rodzice szli spać, syn jeszcze tam był. Około godz. 21 w domu rozległ się potężny huk. – Obudziły mnie drzwi do naszego pokoju, które wpadły na nasze łóżko wraz z szybą i ościeżnicą. Poszłam sprawdzić co się stało – dramatyczne chwile relacjonowała mama Artura. W domu nie było światła, a wejście na piętro blokowały leżące tam drzwi.
Potężny wybuch słyszeli też sąsiedzi. – Początkowo myślałem, że ktoś rzuca petardami. Kiedy spojrzałem przez okno zauważyłem, że z piętra domu wydobywa się ogień. Pobiegłem tam, w międzyczasie dzwoniąc na numer alarmowy – relacjonuje jeden z sąsiadów. Na miejscu było już kilka osób, które czekały na przyjazd straży pożarnej. – Uderzałem w drzwi i krzyczałem. Z mieszkania dobiegał głos mężczyzny, jednak nikt nie wychodził – relacjonuje sąsiad. Po kilku minutach drzwi otworzyła mama Artura, którą sąsiedzi wyprowadziło na zewnątrz. Jej męża z płonącego domu wyprowadzili strażacy. Kiedy weszli na piętro znaleźli zwłoki Artura.
Już wstępne ustalenia wskazywały, że przyczyną tragicznego w skutkach pożaru był wybuch gazu. Powołany do sprawy biegły z dziedziny pożarnictwa to potwierdził. – Doszło do eksplozji, którą definiuje się jako wybuch rozprzestrzeniający się z prędkością ponaddźwiękową, a więc prędkość fali uderzeniowej przekroczyła prędkość rozchodzenia się dźwięku – stwierdził biegły dodając, że do inicjacji wybuchu potrzebna jest iskra, płomień lub wysoka temperatura. Nie ustalono, co wywołało eksplozję. Można jedynie podejrzewać, że gaz wybuchł w momencie, kiedy Artur włączył światło wchodząc do swojej części domu. Źródło wybuchu i w jego konsekwencji pożaru znajdowało się w kuchni na piętrze.
Biegły w swej opinii ocenił, że pożar nie zagrażał życiu i zdrowiu wielu osób, a także nie zagrażał mieniu w wielkich rozmiarach. – Osoby na parterze zostały poszkodowane wskutek działania fali uderzeniowej, natomiast osoba przebywająca na piętrze zmarła wskutek obrażeń spowodowanych działaniem fali uderzeniowej i cieplnej. Pożar nie rozwijał się z siłą żywiołową i nie zagrażał zapaleniem się pomieszczeń na parterze, ani budynków sąsiednich – ocenił biegły.
Ostatecznie, śledztwo zostało umorzone wobec stwierdzenia braku znamion czynu zabronionego.