
Mężczyzna, który 2,5 miesiąca temu z nożem i siekierą rzucił się na policjantów nie będzie za to odpowiadać przed sądem. Biegli psychiatrzy uznali bowiem, że w chwili ataku na funkcjonariuszy 31-latek był niepoczytalny.
Do mrożących krew w żyłach scen doszło 2 marca. Rano zagórowscy policjanci dostali zgłoszenie o mężczyźnie, który idzie drogą z Ciążenia w kierunku Policka i niesie w ręku siekierę. Ze zgłoszenia wynikało też, że 31-letni mieszkaniec gminy Lądek wcześniej groził członkom swojej rodziny, że ich zabije. Na interwencję pojechali kierownik zagórowskiego posterunku i jeden z podwładnych mu policjantów. Mężczyznę, o którym była mowa w zgłoszeniu zauważyli w Lądzie. Okazało się, że trzyma w ręku nie tylko siekierę, ale także duży nóż. Policjanci próbowali go zatrzymać, ale ten nie miał najmniejszego zamiaru wsiadać do radiowozu. Nie wykonywał poleceń mundurowych, był agresywny, wymachiwał siekierą i krzyczał, że ich pozabija. Ostatecznie policjantom udało się go zatrzymać, ale podczas interwencji ich zdrowie, a nawet życie było mocno zagrożone. Jednego z policjantów nożem ranił w rękę rozcinając mu dwa palce. Na drugiego zamachnął się siekierą, ale na szczęście w porę został obezwładniony, przez co nie doszło do tragedii.
Po zatrzymaniu mężczyzna trafił na obserwację do szpitala psychiatrycznego. Na podstawie przepisów o ochronie zdrowia psychicznego przebywa tam do dziś. Miesiąc temu w szpitalu odwiedził go prokurator, by przedstawić mu zarzuty czynnej napaści na funkcjonariuszy. Mógł to zrobić dopiero wtedy, bo wcześniej lekarze nie zgadzali się na wykonywanie jakichkolwiek czynności procesowych z udziałem ich pacjenta. 31-latek został także przesłuchany, ale śledczy nie zdradzają treści jego wyjaśnień. Nie wiemy zatem, czy przyznaje się do winy. Tak naprawdę nie ma to jednak większego znaczenia, bo już wiadomo, że mężczyzna za atak na policjantów nie zostanie skazany. – Dysponuję już opinią biegłych psychiatrów, z której jednoznacznie wynika, że w chwili zarzucanego mu czynu był niepoczytalny. W tej sytuacji rozważam skierowanie do sądu wniosku o umorzenie postępowania i zastosowanie środka zabezpieczającego w postaci umieszczenia tego pana w zakładzie zamkniętym. Biegli wskazywali bowiem na konieczność pozostawienia go w warunkach leczenia zamkniętego – tłumaczy prowadzący śledztwo prokurator Grzegorz Budziński.
Oj tam… oni ładują gościa paralizatorem i też się chyba z tego wyliżą…
Najlepiej załatwić sobie żółte papiery…