– Cześć jestem Michał, urodziłem się w Słupcy w 1985 roku i mieszkałem w niej do jakiegoś 19 roku życia. Skończyłem „dwójkę” potem Technikum Mechaniczne przy „Zetce”. Ciekawość świata zwyciężyła i wyjechałem do Poznania. Okazało się, że moje życie pełne szczęśliwego trafu nie będzie kotwiczyło w jednym konkretnym miejscu, tylko powiedzie mnie jeszcze przez kilkuletni epizod w Lublinie, aż po stolicę gdzie mieszkam po dziś dzień – mówi bohater artykułu Michał Prawucki.
Sport w życiu
W Słupcy byłem aktywnym dzieciakiem, zresztą jak się miało szczęście trafić na takiego wf-istę jak Jacek Smuszkiewicz to w zasadzie nie było istotne jaką dyscyplinę człowiek uprawia, ważne było przebywanie w grupie osób z tak pozytywną energią do sportu. SKSy z siatkówki, koszykówki, żeglarstwo czy sobotnie granie z kumplami w gałę, było na porządku dziennym i stało się ważnym elementem moich lat młodości. A ponieważ najważniejsze było po prostu poczucie bycia częścią tej grupy, to nie liczyły się dla mnie wtedy wyniki czy rywalizacja, tylko zaangażowanie się w to co robię. Więcej na łamach nowego numeru Kuriera