– Kiedy będąc na zagranicznej wymianie studenckiej pojawił się pomysł zwiedzenia pięknego Maroka, nie zastanawialiśmy się wiele, zwłaszcza, że połączenie lotnicze z Francji było bardzo dobre. Zdecydowaliśmy wspólnie… raz się żyje. Jedziemy! – tymi słowami swoje podróżnicze wspomnienia zaczyna Marta Szygenda z Kotuni.
Nasza nowa bohaterka obecnie jest na wymianie we Francji. Będąc tam podróżuje dość dużo. – To mój kolega rzucił pomysł, żeby pojechać do Maroka i w sumie po krótkim przemyśleniu całej sytuacji byłam za! Co do przygotowań, to należało sprawdzić wymogi odnośnie covida, tutaj była to trzecia dawka, PCR oraz trzeba było wypełnić dokumenty na stronie internetowej rządu (ale to to akurat normalność nawet w Europie) i oczywiście trzeba pamiętać o paszporcie! – mówi. Sama podróż do Maroka, do Fez i Marrakeszu nie należała jednak do krótkich. Sam lot trwał 2,5 godziny. Jednak, by dotrzeć do miejsca docelowego musieli odbyć ponad 7-godzinną podróż pociągiem z Marrakeszu do Fez.
– Szczerze mówiąc wielu turystów zastanawia się, czy na podróż wybrać Marrakesz czy Fez. Zdecydowaliśmy, że wybierzemy jedno i drugie, dla porównania. Teraz z pełnym przekonaniem mogę powiedzieć, że Marrakesz daje nam o wiele podróżniczych wrażeń – tłumaczy.
Marrakesz leży w geograficznym środku kraju i jest jedną z najbardziej egzotycznych metropolii w całym Maroko. Niegdyś pełniło ono rolę bazy dla licznych karawan, które przemierzały długą i ciężką drogę przez piaski Sahary. Założone przez walecznych i jednocześnie fanatycznie religijnych nomadów pochodzących z Sahary Zachodniej. Z panowania Almohadów na przełomie XII i XIII wieku Marrakesz był stolicą wielkiego imperium, ciągnącego się od wybrzeży Oceanu Atlantyckiego aż po Trypolitanię. Dziś to „czerwone miasto” (mury obronne otaczające stare miasto wznoszone były głównie z czerwonej gliny) swoją tradycją, długą historią oraz niesamowitą atmosferą przyciąga wielu turystów, którzy chcą poczuć niepowtarzalny klimat uliczek-labiryntów mediny (wpisana została na listę UNESCO), czy potargować się z kupcami na jednym z gwarnych suków.
– Moje pierwsze zaskoczenie hmm… jak ciepło było! We francuskim Rennes, gdzie studiuję dość często pada bądź jest pochmurnie, dlatego była to dość miła odmiana! Jadąc tam wiedzieliśmy, że Maroko to zupełnie inna kultura i obyczaje. Zwłaszcza, że teraz mamy okres Ramadanu (dziewiąty miesiąc kalendarza muzułmańskiego, dla muzułmanów jest święty, gdyż w tym miesiącu rozpoczęło się objawianie Koranu), więc sytuacja jest dość specyficzna, wiele miejsc zamyka się wcześniej, bądź nie jest w ogóle otwarta. Co do kultury to ahh… to jedzenie! Coś przepysznego, przyprawy z całego świata, świeże owoce. Poza tym, myślałam, że będę miała jakieś niemiłe sytuacje ze względu na to, że nie noszę burki, absolutnie nie! Należy pamiętać, że główny przychód Marokańczyków to turystyka, więc takie rzeczy dla nich to normalność. Oczywiście w niektórych miejscach jak np. meczet należy uszanować kulturę i zakryć ramiona bądź włosy – dodaje.
– Marrakesz to nie jest miasto na jeden dzień. I nie chodzi tylko o “zaliczenie” zabytków, bo te najciekawsze da się zobaczyć w ciągu kilku godzin. Dla mnie osobiście to miasto jest bardzo pozytywne. W mieście mieliśmy okazję zajrzeć do wielu miejsc, do których osoby wpadające na 1 dzień nie mają szans dotrzeć. Muszę dodać, że miejsce to to miasto intensywnych kolorów, zapachów, dźwięków. Tutaj jest gwarno, tłoczno, ciasno i można się poczuć jak na jednym, dużym, nieokiełznanym bazarze. Szczególnie jeśli chodzi o Medinę, czyli zabytkową część miasta. Część, która została wpisana na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Tak, jak wspomniałam chwilę wcześniej, w Medinie bardzo łatwo się zgubić, wielu ludzi chce pomóc, mówiąc, że za darmo mogą cię gdzieś doprowadzić (stare miasto, parę tysięcy małych uliczek, łatwo się zgubić i nawet GoogleMaps nie działa). Niestety po wszystkim chcą zapłaty (oczywiście nie wszyscy absolutnie, mieliśmy dużo sytuacji, że ludzie byli pomocni tak po prostu). Na to należy uważać. Co do cen to powiedziałabym, że jest taniej niż w Polsce, jeśli będziecie omijać restauracje dla turystów, lepiej spędzać czas w lokalnych miejscach, wtedy zawsze jest czas na rozmowę z kimś z Maroka!
Co może tam zaskoczyć? Na sto procent ceny, bowiem w Maroku należy negocjować wszystko, np. pierwotna cena moich kolczyków to 55 EUR, ostateczna wyniosła tylko 15 EUR, dla turystów w Medynie ceny zawsze są wyższe i należy się targować. Ludzie zazwyczaj znają angielski, choć z francuskim łatwiej się komunikować w mniej turystycznych miejscach – powiedziała kończąc tę część Marta.
Kolejna marokańska opowieść już za tydzień.