Moja francuska przygoda trwała nadal. Tym razem cel mojej podróży padł na Tuluzę – czyli stolicę rejonu Midi-Pireneje, w południowo-zachodniej Francji – tymi słowami kolejną część kurierowych podróży zaczyna Marta Szygenda ze Słupcy.
Miejscowość znajduje się mniej niż 100 km od granicy z Hiszpanią oraz 150 km od Morza Śródziemnego. Potocznie znana jest jako „różowe miasto” (fr. la ville rose), nazwę swoją miejscowość zawdzięcza charakterystycznej, zabarwionej na różowo cegle, którą użyto podczas budowy wielu budynków w Tuluzie. Miasto jest znane także z dwóch lokalizacji wpisanych na Światową Listę Dziedzictwa UNESCO – Kanał Południowy (fr. Canal du Midi) oraz Bazylika Świętego Sernina.
– Skąd pomysł na jej zwiedzenie? Musiałam się jakoś dostać do Montpellier. Wybraliśmy oczywiście samolot, bowiem za lot z Renn do Tuluzy zapłaciliśmy jedynie 19 euro. Bardzo tanio, jak na standard, na który tam trafiliśmy. Pierwsze nasze zaskoczenie po dotarciu na miejsce… Boże, jak ciepło! W porównaniu z północą Francji to była przepaść. Oczarowała nas również piękna architektura! A przy okazji więcej turystów! I od razu na początku zauważyliśmy, że zwykli ludzie różnią się od tych, poznanych przeze mnie w Renn. Są bardziej otwarci, myślę, że klimat robi swoje jednak, centrum jest przepiękne oraz mnóstwo starej architektury.
W Tuluzie i na Tuluzę patrzy się… dosłownie przez różowe okulary. Dosłownie. Miasto oczarowuje bowiem ceglaną, średniowieczną zabudową, o czym wcześniej wspomnieliśmy. Róż to także optymizm, który każdego dnia każe wybuchać miastu nową energią, radością i chęcią życia. Tuluza bez wątpienia lubi się bawić. A kawiarnie, bary i sceny muzyczne tańczące w rytmie jazzu, rocka czy techno tylko dodają mu różowego zabarwienia.
– Czym Tuluza może zaskoczyć pozytywnie a czym negatywnie? Tuluza, podobnie jak Renn, w którym mieszkałam, to również miasto studenckie. Ogromna ilość restauracji i klimatycznych barów oraz kawiarni – to jest to, co może spodobać się każdemu. W nocy mosty, które są oświetlone robią wrażenie. Przepięknie! Wokół rzeki można zauważyć mnóstwo studentów, którzy spędzają tam czas (odpowiednik naszej poznańskiej Warty). Zachód słońca w takich warunkach oczywiście też robi robotę! Czułam się bardzo bezpiecznie. Nie spotkałam ani jednej nieprzyjemnej sytuacji, wręcz przeciwnie ludzie są bardzo pomocni – powiedziała kończąc.