Palcem po mapie
– Tydzień temu przeskoczyliśmy na koniec Europy do Santiago de Compostella i postanowiłem nieco poszaleć i pozostać w tych klimatach na półkuli zachodniej. Opowiem dziś o Porto – tymi słowami kolejną część kurierowych podróży zaczyna Przemek Waszak z Zagórowa, przewodnik wycieczek z zawodu, podróżnik z zamiłowania.
– Porto od zawsze kojarzyło mi się z dwoma sprawami – FC Porto i Józef Młynarczyk. Od zawsze interesowałem się piłką nożną i pierwszy poważny turniej, który oglądałem to Mistrzostwa Świata w Piłce Nożnej w Meksyku 1986. Mimo, że nie udane dla Polaków (strzeliliśmy tylko jedną bramkę) to zapamiętałem wyczyny w bramce Józefa Młynarczyka, a kilka lat później cieszyłem się ze zdobycia przez niego wraz z FC Porto Pucharu Europy w Piłce Nożnej. Stąd też te dwa skojarzenia z tym miejscem. Musiało jednak minąć kilkadziesiąt lat od tego wydarzenia, kiedy stanęłam w tym mieście po raz pierwszy. Powiem szczerze, od pierwszego wrażenia okazało się, że zakochałem się w tym miejscu na Amen. Okazało się że mają tam wszystko co uwielbiam, skumulowane w jednym miejscu – wspomina zagórowianin.
Wielu turystów swoje pierwsze kroki kieruje na historyczny dworzec kolejowy w centrum miasta, który teraz pełni już tylko funkcję dworca podmiejskiego, ale jego wygląd zapiera dech w piersiach. Cała hala główna jest wyłożona kolorowym kobiercem na ścianie. To azulejo – cienkie ceramiczne płytki. Opowiada w tym przypadku przebogatą historię Porto i Portugalii.
Powierzchnia azulejo jest jedno lub wielokolorowa. Płytek azulejo używano jako elementów mozaik składających się z wielu, czasem ponad kilku tysięcy elementów, pokrywających całe ściany oraz jako oddzielnych kompozycji dekoracyjnych. – Motywy wykonywane z azulejo miały postać scen historycznych, mitologicznych, ikonografii religijnej oraz całej gamy elementów dekoracyjnych, zarówno geometrycznych, jak i roślinnych. Mozaiki bardzo często pokrywały całe ściany i podłogi w pałacach, ogrodach, kościołach, klasztorach, a także mieszkaniach czy miejscach użyteczności publicznej, tak jak np. na wspomnianym przeze mnie dworcu w Porto.
Ale ruszamy ku starówce, gdzie króluje piękna gotycka katedra, skąd zaczyna się jeden ze szlaków Camino. Schodząc krętymi uliczkami w stronę rzeki Duero, znajdziemy wśród najpiękniejszych zakątków miasta liczne tawerny i restauracje przyciągające zarówno mieszkańców, jak i turystów. I tu króluje danie, zwane w tłumaczeniu na język polski – francuzeczką. – Jak możecie się domyślać, po kilku krokach siedziałem w przytulnej tawernie i na talerzu miałem wspaniałe, choć jakże proste danie. Ta jedna z najlepszych na świecie kanapek – podawana na ciepło, pomiędzy dwoma kawałkami chleba kryje ogrom różnorakich mięsiw, zaczynając od wieprzowego lub wołowego kotleta, a na szynce i kiełbasce kończąc. To wszystko pływa w sosie, którego skład jest tajemnicą każdej kucharki i zwieńczone jest roztopionym serem, jajkiem i górą frytek! To trzeba spróbować!
Po obiedzie czas na wino, a w Porto oczywiście trzeba wypić porto. Kiedy przejdziemy na drugą stronę rzeki znajdziemy liczne składy porto, które można zwiedzać, a przede wszystkim wejść w świat degustacji. Jako ciekawostkę warto pamiętać, że konsulat Polski w Porto znajduje się w jednej z takich winiarni. A cóż kryje się za tym hasłem, „wino Porto” – jest ono wytwarzane z winogron zbieranych w dolinie rzeki Douro na północy kraju, w jej środkowym biegu. Porto dojrzewa i jest butelkowane w mieście Vila Nova de Gaia. Zebrane grona są miażdżone, po czym poddawane fermentacji do czasu, gdy poziom alkoholu osiągnie ok. 7%. Następnie, po 1–7 dniach dodawany jest (w proporcji 1:4) neutralny spirytus winny o mocy ok. 77 %, w wyniku czego powstaje wino o zawartości alkoholu ok. 20%. Pozwala to zatrzymać proces fermentacji, zachowując jednocześnie naturalny cukier z winogron..
Porto zazwyczaj jest winem słodkim lub półsłodkim. W zależności od odmiany ma ono barwę od ciemnoczerwonej (prawie brunatnej) do słomkowej. Wspólny dla wszystkich rodzajów porto jest mocny aromat wanilii, dębu i korzenny posmak. Ale żeby zakochać się w tym skądinąd ciężkim trunku trzeba poznać jego historię i sposób podania, a atmosfera miasta spowoduje, że radość po spożyciu będzie pełniejsza. – Za tydzień dokończę opowieść. Będzie o tramwajach, ludziach, stadionie piłkarskim i mostach! Pozdrawiam i do zobaczenia… – dodaje.