Na zebraniu poświęconemu planom budowy farmy fotowoltaicznej w Ostrowie Kościelnym poruszono kwestię pieniędzy, jakie po uruchomieniu instalacji mogłyby zasilić gminny budżet. Według wyliczeń firmy Statkraft, która zamierza wybudować farmę na 53 hektarach parafialnej ziemi roczne wpływy dla gminy mogą wynieść 2,8 mln zł. Protestujących przeciwko inwestycji mieszkańców Ostrowa Kościelnego te argumenty jednak nie przekonują.
Na zebraniu mieszkanka Ostrowa Kościelnego Barbara Zwierow pytała, dlaczego akurat ta lokalizacja została wybrana.
– Proces wyboru ziemi jest skomplikowany. Aby powstała farma fotowoltaiczna spełnionych musi być szereg kryteriów. Musi być odpowiednie nasłonecznienie, nachylenie, odpowiednia klasa gruntu. Jest jeszcze szereg innych uwarunkowań środowiskowych i urbanistycznych. Ten grunt nie został wybrany przypadkiem, był wybrany w drodze wieloetapowej analizy. Po wyborze lokalizacji skontaktowaliśmy się z właścicielem ziemi – tłumaczył przedstawiciel Statkraftu.
Mieszkanka Ostrowa nawiązała do pieniędzy, które po wybudowaniu farmy mają trafić do budżetu gminy w podatkach. – Ja osobiście i wielu z nas nie chcemy poświęcać się dla gminy, bo to muszą być decyzje bardzo przemyślane. Czy musimy poświęcać taką ziemię, bo ktoś jednoosobowo się zgodził w imieniu reszty? – mówiła, pytając władze gminy, czy nie mają nic przeciwko planowanej inwestycji.
– Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której państwa zdanie z zebrania nie zostanie wzięte pod uwagę przez samorząd gminy Strzałkowo – zapewniał wicewójt Dariusz Grzywiński. – Natomiast musicie państwo uszanować przepis prawa, który jest dość jasny. Firma ma prawo wnioskować o budowę instalacji w Ostrowie Kościelnym, co niniejszym czyni. Złożyli stosowne dokumenty, uzupełniają te dokumenty, procedura się toczy. Jest od tego RDOŚ, sanepid, Wody Polskie. Kiedy te instytucje zdecydują, że ma być raport oddziaływania na środowisko, to on będzie, czy nam się podoba czy nie. Czy będziemy pakować w to emocje czy nie, i tak ta procedura będzie się toczyła. Ta procedura po prostu musi się odbyć, po tym czasie będziemy mogli wrócić do rozmowy. Ja sobie nie wyobrażam samorządu, gdzie państwo będziecie mieli swoje racje, a gmina będzie patrzyła tylko na pieniądze – mówił wicewójt. Miał też poważne wątpliwości, czy wskazywane przez firmę Statkraft wpływy do gminnego budżetu w wysokości blisko 2,8 mln zł rocznie są realne. – Skąd wzięliście taką szaloną kwotę 2,8 mln zł dla gminy?- pytał wicewójt przypominając, że gmina pobierałaby około ok. 500 tys. zł rocznie podatku od gruntu oraz 2 proc. wartości budowli. – Ale w budowli nie bierze się pod uwagę panela, a więc tylko konstrukcję, czyli ta wartość będzie znikoma – oceniał Dariusz Grzywiński.
Przedstawiciel Statkraftu zapewnił jednak, że blisko 2,8 mln zł rocznie dla gminy to realna kwota. – Racja, do wartości budowli nie wliczają się panele, ale wliczają stacje średniego i wysokiego napięcia. To wartość naszego modelu finansowego. Zapewniam, że ta kwota nie jest w żaden sposób przesadzona – mówił przedstawiciel firmy.
i znów to samo
Panie….,2,8? a dlaczego nie 3,8, 5,8miliona..może zapomniałeś pan dodać
przez jaki czas?
Przyzwyczajamy się do słuchania głupot,niektórzy nawet w to wierzą.
W demokracji walczącej nie liczy się człowiek.
Może żal niektórym że sami nie mogą zarobić a skorzysta gmina, jednostka nie ma prawa decydować o inwestycji na szeroką skalę a gdzieś trzeba urządzenia ustawić. Zawsze lepiej jest coś stawiać na ziemi niż z niej wydobywać.