Prokuratura zakończyła śledztwo w sprawie tragicznego pożaru domu przy ul. 3 maja w Słupcy, w którym zginął 47-letni mężczyzna.
W domu przy ul. 3 maja w Słupcy mieszkało kilka osób. Właściciel – pan Mieczysław kilka lat temu przyjął pod swój dach kilku mężczyzn, którzy nie mieli się gdzie podziać. Czterech mieszkało na piętrze, jeden – pan Henryk zajmował pokój na dole. Od kilku lat, ze względu na chorobę, nie mógł poruszać się o własnych siłach. W codziennych czynnościach pomagał mu właściciel domu. 10 września 2022, jak co dzień, pan Mieczysław uszykował koledze śniadanie, po czym wyszedł na miasto po zakupy. Kiedy przed godz. 11 wracał, przed jego domem trwała akcja gaśnicza. – Na ulicy jakiś mężczyzna krzyknął do mnie, że się u mnie pali. Na ulicy znajdowało się kilka wozów staży pożarnej. Nie mogłem wejść do środka. Widziałem, jak z pokoju, w którym przebywałem ja z Henrykiem od strony podwórka wydobywa się dym. Strażacy gasili pożar – zeznał później pan Mieczysław. Kiedy na miejscu dowiedział się, że w domu znaleziono zwłoki, zasłabł. Potrzeba była pomoc medyczna. – Od razu pomyślałem, że to ciało Henryka, który był osobą niechodzącą i leżał na łóżku. Poza nim w tym czasie nie przebywali pozostali domownicy – zeznał pan Mieczysław.
Wstępne ustalenia prokuratora, policjantów i strażaków pracujących na miejscu tragedii wskazywały, że pan Henryk nieumyślnie zaprószył ogień. Aby dokładnie wyjaśnić okoliczności zdarzenia do sprawy powołano biegłego z dziedziny pożarnictwa. Specjalista z całą pewnością wykluczył, by przyczyną pożaru było zwarcie instalacji elektrycznej lub urządzeń znajdujących się w budynku. Potwierdził wstępne ustalenia, że ogień zaprószył pan Henryk, nieostrożnie paląc papierosa na łóżku. Opisał też, że pożar rozwinął się od ustawienia kanapy, w kierunku drzwi pokoju. Biegły lekarz nie znalazł na zwęglonym ciele pana Henryka żadnych śladów, które mogłyby wskazywać na udział osób trzecich. Badania pobranych próbek wykazały w organizmie tragicznie zmarłego mężczyzny obecność alkoholu, dokładnie 1,8 promila. Wobec tych wszystkich ustaleń śledztwo zostało umorzone. Jak wynika z zeznań właściciela domu, pan Henryk już wcześniej nieumyślnie zaprószył ogień, paląc na łóżku papierosa. – Było to kilka lat temu. Kiedy wszedłem do pokoju, tliła się kołdra, którą przykryty był Henryk. On wtedy spał. Ta kołdra tliła się wtedy od papierosa palonego przez Henryka. Ja zalałem kołdrę wodą i ugasiłem. On nie odniósł żadnych obrażeń – opowiadał policjantom pan Mieczysław. Niestety, 10 września zeszłego roku nie było go w domu i nie mógł zareagować. Finał okazał się tragiczny.