Na ciekawą kwestię zwrócił uwagę mieszkaniec Słupcy, Bartosz Zbyszewski. I przy okazji apeluje: – Ludzie, otwórzmy serducha i pokażmy, że sobie-Polakom też potrafimy pomóc.
Bartek poruszył temat słupeckiej jadłodzielni, która w ostatnim czasie regularnie świeci pustkami. – Od listopada 22 w Słupcy można podzielić się żywnością, która ma w porządku termin ważności, a wiemy, że nasze brzuchy jej nie zmieszczą. Ja byłem chyba czwarty albo piąty raz (nieważne, może za mało), ale zawsze tam było pusto… Pytanie czy jest tak dużo potrzebujących, że wszystko szybko znika, czy faktycznie nasza wzajemna pomoc jest tak mizerna? Jadłodzielnia tworzy miejsce i dba o jej utrzymanie, ale to od lokalnych mieszkańców, użytkowników lodówek, zależy jej sukces. Serio to fajna inicjatywa i szacun dla Urząd Miasta Słupcy, ale na miłość Boską… Ludzie otwórzmy serducha i pokażmy, że sobie-Polakom też potrafimy pomóc. Potrzebujących napewno jest dużo, ale jeśli pójdzie Taki raz – zobaczy nic, drugi raz – ponownie nic to się zniechęci – pisze słupczanin na facebooku. Do posta dołączył dwa zdjęcia wykonane tego samego dnia: pustej jadłodzielni i pełnego kosza pomocy dla Ukrainy w Lidlu. – Dla jasności, nie hejtuję żadnej inicjatywy pomocy, ale na ostatnim zdjęciu dzisiejszy kosz pomocy dla Ukrainy w Lidlu. Pomyślmy też o NAS – apeluje.
Przypominamy, że jadłodzielnia znajduje się przy Miejskim Ośrodku Pomocy Społecznej na placu Parysa 9 w Słupcy.
Dobrze że przypominacie adres bo na ulotkach i plakatach wogóle go nie ma, a te najbardziej potrzebujące osoby np. starsze nie mają internetu żeby sprawdzić…
Odległość też robi swoje.
Jadlodzielnia tak wygląda pisowski dobrobyt
byłem 4 czy 5 raz i zawsze było pusto to trzeba było zanieś jedzenie a nie pisać w gazecie, chyba że byłeś po to żeby coś wziąż
Nie wiem co w tym dziwnego. Przez markety spożywcze codziennie przewijają się tłumy ludzi, więc pojemniki w nich stojące są przy okazji regularnie zapełniane. Ta jadłodzielnia niestety stoi z dala od miejsc, w których jest duży ruch pieszych. Nikt nie będzie specjalnie jeździł na koniec miasta tylko po to, żeby coś do niej włożyć. To jest proste i oczywiste, nie ma w tym nic zawiłego. Gdyby takie jadłodzielnie znajdowały się w marketach spożywczych to byłyby zapełniane bez problemu i to bez jakiegoś wielkiego zachęcania do pomocy. Z kolei te pojemniki z marketów przeznaczone na pomoc dla Ukrainy gdyby przenieśli koło MOPS-u w miejsce obecnej jadłodzielni, to niemal codziennie byłyby puste. To, czy chodzi o pomoc dla Ukraińców czy Polaków nie ma tu nic do rzeczy. Chodzi wyłącznie o lokalizację miejsca zbiórki żywności i o nic więcej. Tak trudno to zrozumieć?
Trochę nieprzemyślana ta inicjatywa, to tak jak by żebrak zbierał do złotego kapelusza, ile chleba można było kupić za koszt obiektu??? W teorii miało działać ale realia są inne, ludzie wolą wywalić do kosza niż szukać jadłodzielni po mieście, może powinno to stać pod jakąś szkołą, marketem albo kościołem, lokalizacji chyba też nikt nie przeanalizował. Zmieńcie lokalizację pod: lidla, biedronkę…. a nie biadolicie w necie.
Pod MOPS przychodzą ci którzy chcą brać a nie dawać, więc lokalizacja do d.
Kiepski pomysł z tą jadlodzielnią. W dodatku wyjątkowo kiepski czas (inflacja) na start tego przedsięwzięcia.
Problem polega na tym że nad tymi jadłodzielniami nie ma żadnej kontroli. Pierwsza osoba cokolwiek ta będzie co i tak zabierze wszystko a nie co potrzebuje. niestety.