– To wprowadzanie lewackiej agendy tylnymi drzwiami – tak zapowiadane przez ministerstwo edukacji wprowadzenie nowego obowiązkowego przedmiotu do szkół komentuje poseł Zbigniew Dolata. Sprawa, także w naszym powiecie, wywołuje duże kontrowersje.
Ministerstwo edukacji już od nowego roku szkolnego chce wprowadzić do szkół nowy przedmiot. Edukacja zdrowotna ma zastąpić wychowanie do życia w rodzine. W przeciwieństwie do wychowania do życia w rodzinie, edukacja zdrowotna ma być obowiązkowa. Znamy już podstawę programową nowego przedmiotu. Zakłada ona przekazywanie uczniom wiadomości o szeroko rozumianym zdrowiu – fizycznym, psychicznym, społecznym, środowiskowym czy seksualnym. fizycznym i psychicznym. Na lekcjach poruszane mają być tematy dotyczące m.in. aktywności fizycznej, odżywiania, radzenia sobie z emocjami, budowaniu relacji społecznych czy bezpiecznego korzystania z Internetu. Podstawa programowa jest dość obszerna i zdecydowana większość zawartych tam treści nie budzi kontrowersji. Ale są też zapisy, przeciwko którym część społeczeństwa zdecydowanie protestuje.
– Tematy dotyczące zdrowia obecnie z powodzeniem są realizowana w szkołach, dlatego nie widzę potrzeby tworzenia nowego przedmiotu. Ale tutaj chodzi o coś innego, bo nazwa nowego przedmiotu – edukacja zdrowotna tylko maskuje prawdziwe intencje ministerstwa, które chce w ten sposób po prostu wprowadzić do szkół edukację seksualną. To wprowadzanie lewackiej agendy tylnymi drzwiami. Od czwartej klasy uczniowie mają się uczyć m.in. o transpłciowości. To przecież nie są treści naukowe, ale ideologiczne, które mają służyć indoktrynacji dzieci. Na taką brutalną ingerencję w treści wychowawcze szkoły nie można się zgodzić – ocenia Zbigniew Dolata, poseł PiS z naszego okręgu. Jego zdaniem wprowadzając nowy przedmiot jako obowiązkowy ministerstwo odbiera rodzicom prawo do decydowania o wychowaniu własnych dzieci. – Każdy rodzic ma zagwarantowane w konstytucji prawo do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami. Plany ministerstwa są pogwałceniem tego prawa – nie ma wątpliwości poseł Dolata. Uważa, że nowy przedmiot będzie problematyczny także dla wielu nauczycieli, dla których niektóre treści mogą być sprzeczne z ich osobistymi przekonaniami. – Zakładam, że rozsądny nauczyciel te ideologiczne kwestie będzie pomijał, ale mogę też wyobrazić sobie sytuację, że organ nadzoru pedagogicznego będzie takiego nauczyciela ścigał za nierealizowanie programu nauczania – ocenia Zbigniew Dolata, który sam jest nauczycielem.
A Wy co sądzicie na ten temat?
A zwolennicy paktu migracyjnego jak islam traktuje homoseualistów i
Co jest odkrywczego w tym, że wśród nas poruszają się osoby homoseksualne lub transpłciowe? Znam osobiście dziesiątki gejów czy lesbijek ze Słupcy oraz trzy osoby transpłciowe z naszego miasta. Od zarania dziejów takie osoby są w naszym społeczeństwie. Jeśli ktoś uznaje, że nie zna takich osób w swoim otoczeniu to prawdopodobnie te osoby nie darzą ich swoim zaufaniem i nie afiszują się przed nimi swoją orientacją. Zupełnie nie rozumiem jak można dyskryminować kogoś za to jakiej jest orientacji oraz jak osoba która kończy swoją edukację nie posiadać o tym wiedzy. Szanujmy się.
Ten wpis nie ma nic wspólnego z intoktrynacją małych dzieci. A o to rodzicom chodzi. Żeby sie rozwijały naturalnie i same odkrywały innosci czy mniejszosci. Pedagog ma uczyc akceptacji i tolerancji a nie wzbudzać w zwykłych dzieciach wątpliwości co do własnej tozsamości. Rodzice im ta tozsamość sami potrafia dać.
A kto dyskryminuje homoseksualistów ??? Sam piszesz że wokół Ciebie znajduje się ich wielu…. Dyskryminuje ich ktoś?? Wątpię . Ale pewnie te osoby nie zachowują się prowokacyjnie i nie promują swoich orientacji.
aaa to jest ten poseł, który zaparkował autem na kopercie pod Sądem Rejonowym w Słupcy z przyczepką z banerem reklamującym jakiegoś polityka PIS-u ( już nie pamiętam kogo) łamiąc zasady ruchu drogowego i na grzeczne uwagi, żeby tam nie parkował zareagował totalną ignorancją… prawy i sprawiedliwy…
Już patrząc na zdjęcie miałem pewne podejrzenia. Jak się odezwał, jestem już pewien. A wystarczyło milczeć.
Rodzice mają rację że walczą z wprowadzaniu elementów ideologii gender do szkół. Mam nadzieje, ze sie nie podamy i jako rodzice nie oddamy ideologom naszego prawa do decydowania jak chcemy wychowywać dzieci. Płeć jest binarną rzeczywistością biologiczną a nie stanem umysłu co chcą naszym małym dzieciom wmówić ideolodzy.
Wypowiadacie się na temat nowego przedmiotu, który ma być w szkole. Co jeden wpis to mądrzejszy. Zadam pytanie, czy ktoś zabierający tutaj głos przeczytał program tego przedmiotu? Jeżeli nie, to proszę głupot nid wypisywać.
Czasem lepiej milczeć
Taki przedmiot powinien być w podstawie programowej od dawna
Pisowskie buras
PIKOLO, szanujmy się, każdy ma prawo przedstawić swój punkt widzenia a Ty zachowujesz się jak, ja to nazywam SLUPECKI TALIB,.
Platformerscy POpaprancy z drugiej strony. A może tak po prostu rodzice rzadajacy aby traktowali ich podmiotowo.
prawica jak zwykle się boi, że ktoś w końcu głośno dzieciakom powie, że jak wujek Mietek albo x. Grzegorz lubi wziąć na kolanka i pogilgać między nóżkami to nie jest to zabawne, tylko do szpiku kości zwyrodniałe
Kobieta to kobieta chłop to chłop, nie powinno się wmawiać dzieciom innej sytuacji życiowej. Głosujecie na Rafaele Trzaskowską to ludzie będący w związkach mąż i żona będą się chować przed homo niewiadomo bo oni przejmą stery.
Marszałek Sejmu, gdy kandydował w wyborach prezydenckich w 2020 r. przedstawiał się jako niezależny, nie związany z żadną partią. Gdy organizował Ruch Obywatelski głosił, że jest on alternatywą na istniejące walczące ze sobą partie. Ruch ten, przemieniony w partię, wydawał się być antysystemowy, politycznie niezależny, przeciwny wojnie polsko-polskiej. Dlatego w ostatnich wyborach zyskał znaczne poparcie elektoratu zniechęconego do wielkich partii, wprowadzając do Sejmu 33 posłów (a w koalicji z PSL 65). Jednakże na tym skończyła się antysystemowość, apolityczność i niezależność tej partii, w wyniku jej wejścia do utworzonej wraz z nią Koalicji ośmiu gwiazdek.
Został marszałkiem Sejmu i włączył się czynnie w wojnę polsko-polską, łamiąc przy tym Konstytucję, nie uznając niekorzystnych dla Koalicji wyroków Trybunału Konstytucyjnego i Sądu Najwyższego (korzystne uznawał). Obecnie zadeklarował znów swe kandydowanie w zbliżających się wyborach prezydenckich, jako kandydat niezależny ponad podziałami.
W zbliżających się wyborach prezydenckich występuje kilku kandydatów. Według sondaży największe z nich szanse ma prezydent Warszawy, kandydat Koalicji Obywatelskiej. Znaczna część jej elektoratu, mająca tradycyjne poglądy, przeciwna aborcji i usuwaniu krzyży nie zechce jednak głosować na niego, za jego lewackie poglądy. Nie będą na niego głosować też wyborcy KO, którzy czują się oszukani niedotrzymaniem wyborczych obietnic takich, jak kwota wolna od podatku 60 tysięcy zł., miejsce w akademiku za złotówkę i wielu innych. Nie zagłosuje na niego wielu zwolenników KO, mieszkańców Warszawy, niezadowolonych z pracy Urzędu Miasta. Nie zechcą też głosować dotąd popierający Koalicję mieszkańcy zalanych terenów na Dolnym Śląsku i Opolszczyźnie słusznie obwiniających władze o nie zapobieżenie powodzi, która zniszczyła ich dobytek wskutek blokowania budowy zbiorników retencyjnych i niefachowości osób odpowiadających za gospodarkę wodną oraz za brak realnej pomocy ze strony państwa w usuwaniu skutków kataklizmu.
Ci popierający dotąd Koalicję nie zagłosują na kandydata prawicy, bo przez lata było im wtłaczane do głów, że trzeba zwalczać przeciwników ośmiu gwiazdek i demokracji walczącej. Większość z nich nie poprze kandydata Lewicy, bo jej program jest taki, jak prezydenta Warszawy. Nie poprą kandydata Konfederacji, bo uwierzyli, że on reprezentuje (mówiąc językiem Stalina) „faszystów”. W tej sytuacji, marszałek Sejmu może zdobyć znaczne poparcie ze strony tych właśnie wyborców Koalicji Obywatelskiej. Część z nich uwierzy w jego niezależność, a część zagłosuje na niego z braku innego, odpowiadającego im kandydata. Na marszałka Sejmu zagłosują wyborcy Trzeciej Drogi, pewna liczba wyborców zrażonych do PiS „piątką dla zwierząt” i „psychiatrycznym” pretekstem do aborcji, oraz młodzież wierząca w „antysystemowość” kandydata. W efekcie może on zagrozić nie tylko kandydatowi Prawicy i innym, ale też kandydatowi Koalicji Obywatelskiej.
To niebezpieczeństwo zauważyli politycy popierający prezydenta Warszawy. I nagle w mediach ukazały się doniesienia o dyplomie marszałku Sejmu z Collegium Humanum mimo, że jak on sam mówi, nigdy tam nie studiował. Uczelnia ta jest oskarżona o sprzedawanie dyplomów ukończenia studiów. Taki dyplom marszałka Sejmu ponoć jest w prokuraturze. Wydaje się, że materiały w rękach prokuratury nie są ogólnie dostępnie, więc ta informacja wygląda na celowy „przeciek kontrolowany” dla podważenia autorytetu kandydata na prezydenta. Nie jest to pierwszy wypadek, gdy kandydat na prezydenta nie ma wykształcenia wyższego. Zresztą nie jest ważny dyplom, tylko wiedza. Ale w demokracji socjalistycznej i walczącej nie ma znaczenia ani jedno, ani drugie. Każdy może być ministrem, czy posłem, wystarczy posłuchać, co oni mówią, czy piszą i jaką wiedzą dysponują. Oczywiście ten „każdy” musi być tak, jak w PRL zasłużonym działaczem partyjnym, lub jego krewnym. I niezależnie od swych kwalifikacji może piastować ważne stanowisko czy to w administracji państwowej i samorządowej, czy prezesa zarządu lub członka rady nadzorczej państwowego przedsiębiorstwa. Efektem tego są m. in. fatalne wyniki finansowe spółek skarbu państwa.
Nagonka nie dotyczy tylko tego kandydata. Prorosyjskie środowiska gwałtownie zaatakowały kandydata obywatelskiego na prezydenta, popieranego przez prawicę. Figuruje on w Rosji w bazie osób na które „polują” jej służby bezpieczeństwa. Rosja nie chce dopuścić, żeby ten kandydat został prezydentem Polski, gdyż jest on polskim patriotą, a co gorsze ujawnia w IPN zbrodnie dokonane przez Rosję i jej polskich (w PRL) agentów w latach 1939-1990. „Jej ludzie” opracowali więc specjalny „raport” złożony z kłamstw i półprawd szkalujący tego kandydata (mają w tym doświadczenie, przykładem oszczercza kampania przeciw Kardynałowi Sapiesze i św. Janowi Pawłowi II). Rosja chce wygranej kandydata środowiska, które swego czasu chciało stawiać pomniki bolszewickim żołnierzom poległym pod Warszawą w 1920 r. i które teraz zlikwidowało wrogą Rosji telewizję opozycji białoruskiej „Biełsat”. Chce wygranej środowiska, z którym znów będzie się można „dogadać” dzięki „pomocy” Niemiec. Który kandydat zwycięży, czy dbający o dobro Polski, czy „sąsiadów” zadecydują wyborcy. Od tego zależy przyszłość Polski i następnych pokoleń Polaków.
Myślę, że te wypociny, pseudo mądrości napisał Kaczelnik z Nowogrodzkiej. Idealnie pasują do mlaskacza. Trochę więcej oryginalności.
Generalnie naród śpi a dziaiejsi „praworządni”politycy widząc łupy dla swoich, układają się w łańcuchu zdrady narodowej i myślą że im tu ujdzie płazem. Tak więc Polsko obudź się jeśli chcesz dobra dla swoich dzieci i wnuków bo inaczej będą oni silą robocza po lewej i prawej stronie za granicą Polski. To proste.
Sprzedają nas glownie czerwoni i gumofilce oraz kasty którym się zdaje.
Od jakiegoś czasu blogerzy i publicyści szermują terminem „wojny polsko-polskiej” , nawołując do zgody i podkreślając bezsens takiego konfliktu. Absurdalność tego apelu – po bliższym rozpoznaniu sprawy – rzuca się w oczy. Konflikt bowiem trwa nie między Polakami, lecz pomiędzy Polakami a peerelczykami. Prof. Ryszard Legutko w „Eseju o duszy polskiej”( Kraków, OMP, 2008) wykazał jasno, że terytorium Polski zamieszkują jakby dwa narody: Polacy – stanowiący prześladowaną i marginalizowaną część narodu – oraz dominujący politycznie odłam Peerelczyków, „naród” poczęty w okresie komunizmu i podrasowany w dojrzałej formie już w III RP. Ten pozornie dziwny werdykt tłumaczy się tym, że swoje rozważania prof. Legutko wydał w roku 2008, kiedy rzeczywiście Peerelczycy – poza okresem 2005-2007 – trzymali wszystkie cugle władzy i w swojej arogancji i korupcji pozwalali sobie nawet na dalsze psucie niepraworządnego państwa, które po roku 1989 stanowiło niestety pod wieloma względami kontynuację PRL-u. W rzeczywistości III RP jeszcze nie powstała, choć pojęcia tego używamy w sensie umownym, gdyż państwo „polskie” po roku 1989 nadal posiadało wiele cech peerelowskich i nawet w roku 2017 istniały przeżytki z tamtej epoki, zatem trudno uznać to państwo III Rzeczpospolitą. Byłoby to zniewagą wobec II RP, bowiem poziom „praworządności” podniósł się tylko nieznacznie w stosunku do bezprawia PRL-u, zatem unosi się tuż nad tym bezprawiem. Oczywiście tzw. gruba kreska (zamazanie win i osądzenia zbrodni) przyczyniła się do dalszego upadku Temidy. Wtedy też ocalono społeczną bazę Peeerelczyków, a ich przetrwaniu sprzyjały postanowienia okrągłego stołu i fanatyczny opór wobec lustracji i dekomunizacji. Tu trzeba wspomnieć rozdział piąty książki prof. Legutki, w którym wykłada on genezę peerelowskich „elit”: „…cham i zbir, którzy przed wojną stanowili margines społeczny, w epoce PRL-u stworzyli kadry rządu, instytucji państwa oraz aparatu przemocy”. Z takiej to materii powstał ów alternatywny „naród” Peerelczyków, a po r.1989 pomnażał nawet swe szeregi przez rodzinne kręgi, sukcesję dzieci, potem wnuków, a także i poprzez mafijną klientelę. A zatem rok 1989 nie okazał się kresem rządów „zbira i chama”, nadal ginęli ludzie prowadzący śledztwa w aferach, od FOZZ począwszy, a bezkarność malwersantów pogłębiała korupcję i dalej degradowała ex-peerelowską niepraworządność. Nie liczył się kodeks, ani wzorce przeszłości, gdyż w Magdalence zablokowano powrót do solidnych norm praworządności z okresu II RP. Wkrótce powstał KRS (1990), gdzie blisko 80 nominacji sędziowskich wręczył gen. Jaruzelski! W 1992 obalono rząd premiera Olszewskiego, była to tragedia na miarę aborcji embrionu polskiego państwa. A jeżeli dziś nie możemy zreformować KRS, to znaczy że układ okrągłostołowy trzyma się mocno.
A jak zauważył trafnie Józef Darski (idąc tropem prof. Legutki): „ Po kataklizmie 1945 r. i likwidacji dawnych elit zaczęto tworzyć nowy naród bez korzeni i tożsamości historycznej. PRL oderwał Polaków od ich historii, a III RP, do czasów rządu PiS-u, nadal uwalniała mieszkańców Polski od balastu pamięci narodowej. (…) Zarówno po roku 1945, jak i po 1989, elita miała charakter autorytarny, gdyż powstała na mocy decyzji politycznej nowej władzy, która oddała jej niepodzielne rządy.” (Gazeta Polska, 26. XI. 2008, str.7). Istotnie, przejście do owej III RP odbyło się bez wolnych wyborów ( częściowe wybory 4 czerwca 1989 były farsą), a drugim aktem komedii była praktycznie nominacja gen. Jaruzelskiego na prezydenta, ponieważ w głosowaniu nie miał on kontrkandydata. Dzieje tzw. III RP rozpoczęto w stylu peerelowskim, a kto podważał okrągły stół był nazywany „oszołomem”. Od samego początku dawna nomenklatura PZPR-u torpedowała więc wszelką ideę państwa polskiego, którą perfidnie utopiono w Magdalence. Dlatego diagnoza jakiejś wojny „polsko-polskiej” jest z gruntu bezzasadna, pozbawiona sensu, albowiem to „Peerelczycy” z PZPR ( i ich służby, „wewnętrzni Moskale”) zablokowali nam w r.1989 powstanie III RP, godząc się tylko na pustą jej nazwę bez realnego, narodowego podmiotu.
Zajmijmy się tu przykładem zaczerpniętym z nr.133/134 „Arcanów ( styczeń – kwiecień 2017), gdzie Kazimierz Dadak pisze w zakończeniu „Przewrotu kopernikańskiego w amerykańskiej polityce?” : „W chwili obecnej jesteśmy prawie bez reszty pochłonięci wojną polska-polską. To jest zajęcie, które przynosi korzyści tylko naszym wrogom. Wyzwania, przed którymi niebawem może stanąć Polska, wymagają raczej „wielkiej koalicji” niż bratobójczej walki…(str.41).Piękne, tylko że zgoła nieprawdziwe. Po pierwsze – jak można stawiać taką diagnozę, gdy jedna ze stron z Polską niewiele ma wspólnego poza językiem, bo mentalnie i kulturowo należała do Wielkiego Brata. A zatem Peerelczycy sami się wykluczyli ze strefy polskości i podobno dobrze im z tym, jak ilustrują to buńczuczne wpisy inernautów, np. „Samo nazwanie mnie Polakiem jest dla mnie obrazą”. Albo: „Ja bym chciał być obywatelem Rosji…”. Czy to: „My szczecinianie chcemy do Niemiec, Polska to chory kraj!” ( cytaty z tego samego numeru GP, str.7). Brak szacunku dla niepodległości jest częstym symptomem u Peerelczyków, którzy gremialnie głosowali na PO, gdyż samo słowo „Polska” budzi ich odrazę – podsumowuje Darski. Dodajmy jednak, że to nie Polska jest tym „chorym krajem”, lecz właśnie twór PRL-bis i to Peerelczycy nie godzą się na uzdrowienie Kraju. Wizja to ponura, atoli wybory w r.2015 udowodniły, że renegatów jest znacznie mniej, bo wybory wygrał PiS, partia patriotów. A zatem Peerelczycy są jednak „mniejszością”, a Polacy wreszcie zabrali się do uzdrawiania państwa w czym natychmiast im przeszkadzano, nawet wetowano reformę. Po drugie – podkreśla Dadak – z narodowej niezgody korzystają nasi wrogowie. Oczywiście, tak to już bywa, ale za tę niezgodę winę ponoszą nie Polacy, a elementy, które nie utożsamiają się z narodem i wspierają obce, nie polskie interesy. A są to Peerelczycy oraz ich nowi sojusznicy, wywodzący się ze środowisk wyrażających antypolskie trendy, które znajdują oparcie w UE, oficjalnie zwalczającej państwa narodowe. Ciążą tam też zwolennicy super-liberalnych poglądów, feministki czy koneserzy innych wymiarów „tęczy”. Wszyscy ci malkontenci suwerenności mogą być postrzegani jako odszczepieńcy, a nawet jako zdrajcy narodowej wspólnoty, ukształtowanej podczas Millenium polskiego państwa.
Po trzecie – w tym kontekście nie można mówić o „bratobójczej” walce, albowiem starcie trwa między pogrobowcami PRL-u a Polakami broniącymi swych odwiecznych praw do samoistnienia i do budowy III Rzeczypospolitej, a nie jakiejś hybrydy o peerelowskich reliktach i pozbawionej niepodległości, co realizował przedtem rząd PO-PSL. I wreszcie lansowanie jakiejś „wielkiej koalicji” jako remedium jest kompletnie nierealne, ponieważ trudno wyobrazić sobie porozumienie między partią patriotów ( PiS-em) a grupkami renegatów wzywających Brukselę do interwencji i nieustannie blokujących reformę państwa, nazwanego kiedyś pochopnie III Rzeczpospolitą. Śmiechu to warte, bo w roku 1989 podsunięto Polakom zreformowaną wersję PRL-u! Pan Kazimierz Dadak pominął więc istotne detale i zamazał prawdziwy obraz naszej politycznej mozaiki. Na marginesie przypomnijmy, że komuniści też wzywali nas do jedności i oszukiwali Polaków mirażem jakiegoś Frontu Jedności Narodu. Podnosili wtedy argument „zagrożenia imperialistycznego” pomijając szczegół tak pikantny jak to, że byliśmy w łapach sowieckiego imperium. Pojęcie „wojny polsko-polskiej” nie ma uzasadnienia i jest z gruntu mylące, a wynika z politycznej kurtuazji. Używane często, nawet przez Prezesa PiS-u, a ostatnio w pierwszym wystąpieniu dr. Karola Nawrockiego, kandydata na urząd prezydenta, pomija fakt, że do jednego worka wrzuca się zwolenników władzy totalnej bez cienia praworządności (a więc peerelczyków) oraz Polaków aspirujących do praworządnej III RP. Ubiegły rok ukazał dobitnie różnicę między tymi dwoma odłamami obywateli! Być może peerelczycy chcieliby się uwierzytelnić jako partnerzy dialogu? Nic podobnego, im na tym nie zależy, zerwali maski i stawiają na przemoc, wszak Trzaskowski mówi, że „dziś muszą być jak jedna zaciśnięta pięść”! Wymusili dialog w roku 1989, dziś już go nie potrzebują, bo mają władzę i nie zamierzają jej oddać. A przez 30 lat udowodnili, że los Polski i Polaków jest im całkowicie obojętny i nie mają dobrej woli, by partycypować w reformie nieukończonej III RP. Peerelczycy chcą żyć z Polski, a nie dla Polski! Chcą pasożytować na ciele Ojczyzny, a nie pracować dla jej przyszłości, zatem koalicja z odszczepieńcami jest nie do przyjęcia z uwagi na dobro Polski. A koalicja 13 grudnia 2023 udowodniła czarno na białym, że tworzący ją renegaci demonstrują antypolskie trendy, pogłębiają upadek demokracji i praworządności czy lekceważą polskość i nauczanie narodowej historii. Ergo, Polacy i Peerelczycy są jakby obywatelami dwóch odrębnych państw, nieukończonej jeszcze III Rzeczpospolitej i owej hybrydy PRL-bis, a nawet gorzej. Stare kadry z lat PRL-u z pomocą obcych agentur próbują rozsadzić od środka ramy III RP, nie liczą się zupełnie z interesem Polski, ani z regułami demokracji. I nie pogodzi obu tych stron nawet prezydent Andrzej Duda, bo Peerelczycy chcą, aby było „tak jak było” i nie ustąpią ani na krok. Dawną dyktaturę prosowieckiej partii zastąpili po 1989 r. dyktatem układu Peerelczyków, dziś realizowany w koalicji 13 grudnia! Z kolei Polacy nie mogą pozwolić, aby Ojczyzna pozostała na wieki skamieliną PRL-u –bis. III Rzeczpospolita powstanie dopiero wtedy, gdy strzepniemy z instytucji państwa trujące odpady z minionej epoki. Usunięcie post-peerelowskiej nomenklatury i gruntowna reforma Temidy są koniecznym kluczem do przyszłości i demokracji, bez niej nigdy Polska nie stanie się normalnie funkcjonującym państwem, ani III Rzeczpospolitą.
Podobnego zdania i w proteście przeciwko edukacji seksualnej jest Marta Kaczyńska – Smuniewska –
Dubieniecka – Zielinska
Trzykrotnie ciężarna podczas swoich ślubów, której dziecko pierwszego męża okazało się dzieckiem jej drugiego meża
Do Marka Baterowicza: piszący powinien mieć na uwadze, aby wyczerpująco przedstawić problem, ale nie wyczerpać czytającego.
Byłem kilka dni temu za granicą. Małe miasteczko na południowy zachód od Polski. Życie toczy się z wolna, ludzie żyją swoimi problemami i problemami swojego kraju. Są życzliwi i uczynni, odebrali mnie z hotelu, by zawieść na umówione spotkanie.
Po drodze mijamy stację benzynową Orlenu. Mówią, że są trzy takie stacje w ich miejscowości. Spoglądają na mnie spodziewając się wyrazu satysfakcji z mojej strony. Wszak każdym tankowaniem, każdym zakupem na tych stacjach pośrednio dokładają się do sukcesu polskiej firmy, dokładają się do polskiego budżetu.
Ale ja, zamiast okazać entuzjazm, mówię z nieukrywanym smutkiem, że jeszcze rok temu, w III kwartale roku 2023 Orlen osiągnął 4,6 miliardów złotych zysku, a teraz, w roku 2024, w analogicznym okresie III kwartału zysk wyniósł zaledwie 188 milionów. Polski champion działa na granicy opłacalności, jest bliski generowania strat finansowych. Na to pada jakże proste pytanie: jak to możliwe? Pytanie proste a zarazem trudne. Co mam odpowiedzieć, skoro sam sobie zadaję to pytanie, jak to możliwe?
Wracam do Polski. Jedna z pierwszych informacji na jaką natykam się w mediach po powrocie, to wypowiedź byłego Członka Zarządu Orlenu ds. Handlu i Logistyki. Michał Róg poinformował: „Złożyłem rezygnację 5 lutego 2024. Mój następca został powołany i zaczął swoją pracę pod koniec sierpnia 2024 roku. Przez pół roku nikt w koncernie nie zajmował się biznesem, przez pół roku nikt nie spotykał się z klientami, nie rozmawiał z kontrahentami, nie prowadził rzetelnie biznesu. Dzisiaj zastanawiamy się dlaczego są takie wyniki koncernu”. Jest zatem odpowiedź na pytanie, jak to możliwe. Odpowiedź bolesna i szokująca zarazem. Faktycznie Rada Nadzorcza Spółki dopiero 12 czerwca 2024 roku powołała do Zarządu ORLEN S.A. Marka Balawejdera na funkcję Członka Zarządu ds. Handlu Hurtowego i Logistyki, informując zarazem, że obejmie on stanowisko z początkiem sierpnia 2024 roku.
To nie jedyny taki przypadek, to nie wygląda na „wypadek przy pracy”. Klika tygodni temu w felietonie „Słowa, słowa, słowa ….” opisywałem podobną sytuację w innej Spółce Skarbu Państwa „PKP Cargo S.A.” Tam też długo po odwołaniu członków Zarządu nie powoływano nowych, a jak ich wreszcie powołano, to na tymczasowy trzymiesięczny okres, powodując paraliż decyzyjny w strategicznej spółce.
Złodziejstwo jest rzeczą naganną. Ale jeszcze gorszą rzeczą jest wandalizm. Złodziejstwo to zgodnie z definicją słownika języka polskiego „bezprawne i potajemne zabieranie czyjejś własności bez zamiaru oddania”. W przypadku złodziejstwa, kradzieży, czyjaś własność trafia w niepowołane ręce, ale jest zarazem szansa na jej odzyskanie. Wandalizm to „umyślne niszczenie cudzego mienia, zwłaszcza publicznego”. Niszczenie prowadzi do straty nieodwracalnej. Działania obecnego rządu w sektorze spółek Skarbu Państwa mają niestety znamiona wandalizmu. Spółki nie są okradane lecz dewastowane.
Ja mam takie życzenie, taką prośbę do rządzących. Zarządzajcie mądrze powierzonym wam przez wyborców majątkiem, pomnażajcie go. I jeśli musicie, jeśli taki jest wasz cel i nieodparta potrzeba, kradnijcie ile się da. Przyjdzie taki moment, że to co ukradniecie z państwowej kasy zostanie odzyskane, powróci do prawowitego właściciela, zasili ponownie Skarb Państwa. Ale błagam, nie dewastujcie państwa, nie dewastujcie Polski. Przywłaszczajcie mienie ale go nie niszczcie. Jeśli zamiast dewastować będziecie kraść, to kiedyś w przyszłości prawdziwie niezawisły Sąd Rzeczpospolitej poczyta wam to za okoliczność łagodzącą. Nacieszycie się cudzą własnością i uzyskacie złagodzenie kary. Naprawdę warto.
A ty znowu bredzisz jak potłuczony
Dubeltowy komentarz taki sam pod różnymi artykułami
Komentarze powinny być krótkie tymczasem jakaś sfrustrowana osoba wypisuje ciągle to samo marnując swój czas i innych. Proponuję ograniczenie komentarzy do 500 znaków
Moim zdaniem powinni byś usuwani na tej stanie chamy