Kilka dni temu informowaliśmy o tragicznej śmierci Roberta Kiełbowicza. Dziś publikujemy wspomnienie o Nim, które napisał Jego brat Andrzej.
Wspominając mojego jedynego brata Roberta tragicznie zmarłego w Tatrach w piątek 27.09.2024 r. i sięgając pamięcią jak to w życiu były momenty radosne jak i smutne. Do tych pierwszych to udział Ciebie w delegacji do Turnieju Miast „Jaka to melodia?” (24.03. 2010 roku), gdzie mimo nie zamieszkiwania od kilku lat w Słupcy skorzystałeś z zaproszenia jako pierwszej osoby. Nie żałowałeś wtedy, bo przyjechałeś i byłeś szczęśliwy, że osiągnąłem sukces w postaci wygranej jednocześnie miałeś w zwyczaju z każdego wydarzenia robić zdjęcia pamiątkowe w tym z Robertem Janowskim i zamieszczać na Facebooku i tak zostało Ci do ostatnich chwil życia A do tych smutnych pogrzeb naszej Mamy śp. Zofii, gdzie dowiedzieliśmy się będąc wtedy oddzielnie na Lednicy w 07.06. 2014 roku, wtedy byłeś już kilka razy a ja dopiero po raz pierwszy, a teraz dojdzie ostatni element zakończonego Twojego ziemskiego życie jakim jest pożegnanie i pogrzeb w dniu 12.10.2024 roku w Słupcy, a więc dokładnie po 10 latach i 4 miesiącach i jednym dniu spoczniesz w urnie w grobie naszej Mamy śp. Zofii.
Byłeś samotnikiem tak jak ja, lecz kochałeś życie, a pustkę wypełniałeś nowymi znajomymi koleżankami, kolegami z pracy, z koncertów, podróży, festiwali i niektórzy zostali Twoimi przyjaciółmi do samego końca. Mimo braku Miłości w życiu prywatnym i uczuciowym, miałeś liczne pasje jak właśnie góry (maj 1994 rok i pierwszy pobyt w Zakopanem), morze trochę mniej oprócz tego muzyka rozrywkowa, pamiętam jak za pierwsze zarobione pieniądze będąc uczniem w piekarni GS SCH w Golinie kupiłeś magnetofon kasetowy i pierwszą kasetę magnetofonową Philla Colinsa – „But Seriously” w sklepie koło kina „Grażyna” a z niej świetny kawałek „Another Day in Paradise” (jakże teraz proroczy), potem były następne kupowane kasety w dawnym Blaszaku i odsłuchiwanie czy nagrywanie z czarno-białego telewizora piosenek i głośne cisza by nic nie nagrało się oprócz melodii tak samo z radia piosenek oprócz tego słuchanie kultowej Listy Przebojów Programu Trzeciego Marka Niedźwiedzkiego, nagrywanie piosenek z listy, zapisywanie do zeszytów czy kupowanie Expressu Wieczornego co tydzień, w którym była drukowana LPP3, gdy nie można było słuchać z powodu wyjazdu. Dowiedziałem się niedawno, że kilka lat temu z Panem Markiem spotkałeś się w Warszawie podczas targów muzycznych. Tych wspomnień jest naprawdę mnóstwo jak przed laty koncerty, na które mnie zabierałeś, a bardzo lubiłeś być pod sceną. Czy czasy Szkoły Podstawowej Nr 1 im. Komisji Edukacji Narodowej w Słupcy, gdzie z racji starszeństwa byłeś pierwszy i broniłeś mnie jako słabszego, ale to nic, teraz został smutek, żałoba i pytania dlaczego? W obliczu śmierci wszystko co było złe zapomina się i wybacza oraz przeprasza, a jednocześnie dziękuję Ci za te 51 lat 2 miesiące i 24 dni bo tyle Pan Bóg Ci dał życia tutaj na ziemi. W imieniu brata proszę o modlitwę za niego. Mając nadzieję, że kiedyś spotkamy się na niebiańskim szlaku. Spoczywaj w Pokoju bracie Robercie.
Na koniec pragnę zamieścić wspomnienia znajomych brata Roberta, którzy przez ostatnie kilka lat go znali bardzo dobrze i na moją serdeczną prośbę zgodzili się napisać o nim, za co serdecznie im dziękuję.
I tak Pani Ewa Jenek: „Z Robertem Kiełbowiczem poznałam się ok. 10 lat temu, zapewne było to na „Festiwalu Dźwięków Wszelakich ”, który wraz ze znajomymi, współorganizowałam przez kilka lat w Miłosławiu, jako Stowarzyszenie „Kulturalny Miłosław”. Był osobą łatwo nawiązującą kontakty, pozytywną, życzliwą i pomocną, tak go teraz wspominają inni. Był postacią tak charakterystyczną, że kojarzą go nawet Ci, którzy, go nie znali, albo spotkali go raz. Jednocześnie dla mnie Robert był Kimś pełnym sprzeczności, miał mnóstwo znajomych, jednak wciąż szukał bardziej bliskiego i stałego kontaktu z innymi ludźmi. Wg mnie bywał bardzo samotny i skryty. Być może stąd wzięła się Jego pasja do samotnych górskich wędrówek. Właśnie ta pasja do muzyki i gór nas połączyła. Przyjeżdżał do Miłosławia również na spektakle teatralne naszego zaprzyjaźnionego nowosolskiego teatru alternatywnego Teatr Terminus A Quo. Choć ja z racji swojej sytuacji zdrowotnej nie mogę podróżować na długie dystanse, ani chodzić po górach, często spotykaliśmy się na prelekcjach górskich. Jeździliśmy razem na koncerty, nie bał się tego, że czasem wymagam fizycznej pomocy. Z Nim mogłam czuć się bezpiecznie, co dla Osoby poruszającej się na wózku inwalidzkim, nie jest wcale sprawą oczywistą. Lubił uwieczniać przeżyte chwile na zdjęciach, czym potrafił irytować, chociaż to ja od lat zajmuję się fotografią, głównie koncertową, na okolicznych wydarzeniach kulturalnych. Był człowiekiem, na którego mogłam liczyć, w sytuacjach kiedy wszyscy inni zawodzili. Dbał o naszą relację, chociaż raczej się sobie nawzajem nie zwierzaliśmy, tylko i aż sobie towarzyszyliśmy. Dziękuję Robercie za wspólne chwile pod sceną i masę wspomnień”
A tak mojego brata Roberta wspominał Tomasz Ryszczuk – Wiceprezes Polskiego Towarzystwa Turystyczno-Krajoznawczego oddział Ziemi Gnieźnieńskiej w Gnieźnie.
„Dziś przyszło nam pożegnać naszego drogiego przyjaciela, Roberta. Nie sposób opisać smutku, jaki odczuwamy, wiedząc, że nie ma go już z nami. Był wyjątkowym człowiekiem – pełnym pasji, energii i życzliwości.
Robert kochał życie i żył nim w pełni. Jego serce zawsze biło szybciej, gdy miał przed sobą kolejną górską wędrówkę, rajd czy wspólny wyjazd. Góry były dla niego nie tylko miejscem wyzwań, ale również przestrzenią, gdzie odnajdywał spokój i wewnętrzną siłę. Wszyscy, którzy towarzyszyliśmy mu w tych wyprawach, wiemy, jak ogromne znaczenie miały dla niego te chwile na szlaku. To tam był najszczęśliwszy, najpełniejszy sobą.
Wspólne koncerty, rajdy i wyjazdy pozostaną w naszej pamięci na zawsze – jego śmiech, nieustająca chęć do przygód, gotowość do niesienia pomocy każdemu, kto tego potrzebował. Robert miał dar zbliżania ludzi i tworzenia wspomnień, które zostają na całe życie. Czas spędzony z nim to był czas pełen radości, ale też rozmów o ważnych sprawach – bo Robert, choć lubił się śmiać, miał też wielkie serce i rozumiał, co w życiu najważniejsze.
Trudno pogodzić się z myślą, że odszedł, i to właśnie w górach – miejscu, które kochał najbardziej. Chociaż tragicznie przerwana, jego wędrówka nie skończyła się na tej ziemi. Wierzę, że teraz jest tam, gdzie nie ma już żadnych barier i przeszkód, na szlaku, który prowadzi ku wiecznemu pokojowi.
Robercie, dziękujemy Ci za każdą chwilę, za każde wspólne wyjście, każdy wyjazd i koncert. Będziemy pamiętać o Tobie, gdy znowu wyruszymy na szlak – Twoje miejsce wśród nas pozostanie puste, ale Twoja obecność zawsze będzie z nami. Do zobaczenia, przyjacielu.”
Andrzej Kiełbowicz
Trzymaj się Andrzej… Jesteś dobrym człowiekiem który ma w sobie co daje ludziom poczucie spokoju… nie jesteś samotny bo za tobą stoi większość ludzi z miasta.. spokoju i czerpania radości z dalszego życia..
Dziękuję KaeN. To tylko fragment wspomnień zapisanych w telegraficznym skrócie na łamach Kuriera Słupeckiego przy okazji dzieląc się z innymi wspomnieniami o zmarłym tragicznie moim bracie. Bo tych wspomnień jest wiele jak to w życiu na dobre i na złe. To nie tak miało być w ten pierwszy jesienny weekend w Zakopanem. Miałeś mnóstwo planów niestety Pan Bóg zmienił je na inne z ziemskich na niebiańskie. I tam pewnie spoglądasz spotykając się z kolegami z klasy C, którzy przed Tobą odeszli czy z Mamą Zofią i innymi członkami rodziny. Dziękuję Ci i przepraszam. Spoczywaj w pokoju. Bo w dniu pogrzebu było tyle słońca, którego zabrakło. w piątek trzy tygodnie temu. Pozostała jesienna zaduma. Do zobaczenia za kilkadziesiąt lat.
Wyrazy współczucia od męża i ode mnie mąż. Był znajomym Roberta z umikeweru pozdrawiam serdecznie Marta i Paweł Głowka