Pochodzący z naszego powiatu dziennikarz dołączył do grona prezenterów najpopularniejszego programu śniadaniowego o Polsce.
Widzowie „Pytania na śniadanie” od niedawna mogą zobaczyć duże zmiany w programie. 12 października oficjalnie otwarto nowe studio, a poza tym znacząco zmieniła się też formuła programu. Jedną z nowości jest segment newsowy, który obecnie ma jedno wydanie – codziennie po godzinie 8:30. To prezentacja najważniejszych informacji z kraju i ze świata. Jednym z prowadzących tę część programu jest pochodzący z Kotuni Bryan Kasprzyk, który opowiedział o nowej pracy i nowych dziennikarskich celach.
Widać, że dziennikarstwo pochłania ciebie coraz bardziej. Spełniasz kolejne cele a może i dziennikarskie marzenia?
B.K.: Raczej jedno i drugie, bo bez skrępowania mogę powiedzieć, że praca w ogólnopolskiej telewizji śniadaniowej od bardzo dawna była czymś, co wydawało mi się wyjątkowo interesujące. Pamiętam, że jako nastolatek bardzo często oglądałem tego typu programy i nierzadko myślałem sobie, że bycie po tej drugiej stronie ekranu, musi być niezwykle ekscytującym i ciekawym przeżyciem. Patrzyłem z zazdrością – ale też i podziwem – na gwiazdy tamtych lat. Był to jednak czas, gdy telewizja wydawała mi się czymś totalnie poza moim zasięgiem – ta rozrywkowa zwłaszcza.
Jak czujesz się będąc z nowymi ludźmi w nowym miejscu?
B.K.: Wspaniale! Redakcja Pytania na Śniadanie to zespół naprawdę bardzo dobrych fachowców, a poza tym wyjątkowo serdecznych, uśmiechniętych i otwartych ludzi. Wszyscy przyjęli mnie tam z szeroko otwartymi rękoma, co nie ukrywam – lekko mnie zszokowało – oczywiście pozytywnie – bo w telewizjach newsowych to nie zawsze jest takie oczywiste… Trochę mnie zatem teraz bawi to, że dwa miesiące temu – gdy pojawiła się propozycja współpracy z PnŚ – miałem pewne obawy. Bo to rozrywka; bo to show-biznes; bo to celebryci itp. Itd. Słowem – świat dla mnie dotychczas może nie całkowicie obcy, ale jednak słabo mi znany. Poznaje go teraz z ochotą wielką!
Trudno było tobie pożegnać poprzednie miejsce?
B.K.: Nienawidzę pożegnań i na szczęście nie musiałem takowego teraz znosić! Praca w Pytaniu na Śniadanie to dodatek. Priorytetem nadal jest TVP Info, gdzie niezmiennie pojawiam się zarówno w roli prezentera, jak i reportera. Newsy i polityka to mój świat, w którym czuję się, jak ryba w wodzie, więc nie zamierzam z tego morza odpływać na dobre. Rozrywka to obecnie ponętna kochanka, ale jednak – tylko kochanka.
Jakie wspólne rzeczy cechują twoja poprzednia pracę i ta obecną? A jakie różnią?
B.K.: Na pewno to, co jest dokładnie takie samo, to emocje. Telewizja na żywo to duża presja, czasem trema, a momentami nawet stres. I miewa je każdy prezenter – bez względu na doświadczenie i staż pracy. Nie ma tutaj znaczenia to, czy mówi się o zamachu na życie byłego prezydenta USA, czy o tym, że wybrano najładniejszego kota na świecie. Czerwona lampka nad kamerą zawsze uruchamia ten sam stan. To, co jest jednak zupełnie inne to to, że Pytanie na Śniadanie jest nieporównywalnie luźniejszą formułą. Jest tam dużo więcej miejsca na uśmiech, żart, ironię czy spontaniczność. W telewizji newsowej najczęściej trzeba natomiast „siedzieć na baczność”. Naprawdę sam jeszcze nie wiem, która „pozycja” bardziej mi odpowiada – to pokaże czas.
Pracując w mediach…. Ciężko jest zmieniać miejsca pracy?
B.K.: Pracując w mediach miejsca pracy zmienia się… dość łatwo, szybko i częstawo. Kiedyś jedna z koleżanek po fachu powiedziała mi: „Ludzie mediów migrują. 4 lata tu, 5 tam, a kolejne 3 jeszcze gdzieś indziej”. Wtedy myślałem, że wygaduje głupoty, ale dziś już wiem, że to nie ja miałem rację. Staram się więc jakoś bardzo mocno nie przywiązywać do miejsc. Fakt faktem bardzo dobrze jest mi tu, gdzie obecnie zawodowo jestem, ale czy za 5 albo 10 lat nadal będę 22 dni w miesiącu spędzał przy Woronicza 17? Pojęcia bladego nie mam.
Jakbyś w kilku zdaniach ocenił swoją obecną pracę?
B.K.: Moja obecna praca to takie 60% tego, co chciałbym zawodowo osiągnąć. Mam jeszcze mnóstwo planów, pomysłów i marzeń. Oczywiście telewizja dała i daje mi niezwykle dużo – satysfakcji, przeżyć, doświadczenia, wiedzy, czy nawet pewnego rodzaju spełnienia. Ale wiadomo – „apetyt rośnie w miarę jedzenia”, a ja niezmiennie jestem baaardzo głodny.