Ludzie z pasją cz. 1
Fotografia jest u niej od zawsze. Tak więc siłą rzeczy pojawiają się też różne fotograficzne inspiracje. Skąd je czerpać? – Trzeba po prostu uważnie patrzeć. Na codzienność, na ludzi i sytuacje – mówi Martyna Wróbel – Wrotecka, fotografka z pasji i wyboru.
Nasza kolejna bohaterka jest młodą osobą. Niespełna 27-letnia Martyna mieszka z mężem Szymonem w Rozalinie. Tutaj też oprócz jej nowego domu powstało też nowe przestronne studio fotograficzne, jej prawdziwe królestwo. Tu tworzy inspiruje się prostotą, tym co dawne, jedyne i niepowtarzalne. Zapytana o to, co daje jej fotografia, odpowiada, że spełnienie, motywację siłę do dalszego rozwoju i poznawania samej siebie, swoich granic i wartości. – Sugestie do zdjęć podsuwa nam życie. Czym innym jednak są pomysły na zdjęcia, a czym innym inspiracje. Fotografia zawsze była moim oknem na świat. Czymś co chciałam zawsze robić. To taki trochę artyzm w innym wymiarze – mówi na początku rozmowy.
Kiedy była jeszcze uczennicą słupeckiego Ekonomika zainteresowała się fotografią. Nie ukrywa, że nieco w tej jej pierwszej drodze pomogli rodzice, kupując pierwszy aparat Canon. To była cyfrówka na baterie. Służyła jej wiele lat. I przy Canonie została do dziś. Sama mówi o sobie, że ma duszę artysty, widzi piękno w rzeczach, na które inni nie do końca zwracają uwagę. – Tak naprawdę sam początek mojej fotografii zrodził się, kiedy wzięłam udział w konkursie organizowanym przez Starostwo Powiatowe w Słupcy zatytułowany „Cztery pory roku”. Zaczęła od 3. miejsca, skończyła na tym najwyższym, zdobywając po drodze jeszcze kilka wyróżnień. W Ekonomiku poznała też swojego przyszłego męża Szymona. To on właśnie on tworzy dla niej piękne i oryginalne detale – czyli „eksponaty”, które wypełniają oprócz fotografowanych osób jej zdjęcia.
Przez rok pracowała w Urzędzie Gminy w Strzałkowie. Jednak po tym krótkim czasie stwierdziła, że ta praca nie jest dla niej. Chciała pracować przy czymś co lubi. Fotografia to nie tylko jej pasja, ale również praca. Nie było łatwo podjąć decyzję o rezygnacji z etatu. To były tygodnie rozmyślania czy da radę utrzymać się z fotografii. I tak właśnie aparat stał się jej nieodzownym elementem. – Zawsze interesował mnie człowiek, to, co można z niego wydobyć na zdjęciach. Dużo w zdjęciach podpowiada mi intuicja. Wiem, że różni ludzie proszą mnie o zdjęcia…. Czasem są to sesje dziecięce, małżeńskie, narzeczeńskie, czasem przychodzi ktoś kto nie miał wcześniej odwagi zrobić sobie kilku fotografii, ktoś chciałby plener w studio, a ktoś inny na terenie przyrody. Trzeba umieć z takim człowiekiem rozmawiać, pomóc mu też doradzić i przekonać się do pozbycia przez niego wstydu, bo przecież nie każdy lubi zdjęcia, błysk fleszy. Cieszy mnie to, że ludzie naprawdę się otwierają, zaczynasz widzieć ich niewinny uśmiech i małymi krokami pojawia się odwaga – dodaje Martyna.
Zapytana o to, jak scharakteryzowałaby siebie jako osobę, mówi z uśmiechem, że jest zodiakalną panną, czyli osobą, która wie, czego chce w życiu. Pasjonatka różnego koloru marynarek. – Lubię porządek, mieć wszystko w życiu zaplanowane trochę wcześniej. Jestem sentymentalna i bardzo cenię sobie starszych ludzi i rozmowy z nimi… Lubię mieć jakąś wizję i nie lubię powtarzalności, również w zdjęciach. Bo zdjęcie to uwiecznienie danej chwili…. I naprawdę tak jest danej chwili, danego momentu nie powtórzysz już nigdy, a fotografie tą chwilę mają zatrzymać na lata. To te ważne momenty w życiu i ta właśnie niepowtarzalność. W fotografii liczy się spontaniczność, to, by szybko uchwycić coś co „zwykli ludzie” nie zauważyliby. Najbardziej zdjęcia kocham za ludzi….