
Małżeństwo z Zagórowa żąda od władz swojej gminy ponad 33 tys. zł odszkodowania za zalanie ich domu. Nie mają wątpliwości, że wszystkiemu winna jest źle pobudowana droga. Burmistrz nie zamierza jednak płacić ani złotówki. Sprawa trafiła już do sądu.
Państwo Bogusław i Danuta od wielu lat mieszkają w Zagórowie, przy ul. Zielonej. Gdy budowali dom, ulica nie była jeszcze utwardzona. Stało się to dopiero w 2008 r. Jak twierdzą, od tego czasu, gdy tylko mocniej popada, ich posesja jest zalewana. Ich zdaniem, przyczyną tych problemów jest źle pobudowana droga, która nie została wyposażona w system odwodnienia. Czarę goryczy przelała sytuacja z maja 2014 r., kiedy mieszkańcy Zagórowa w swoim domu mieli ponad pół metra wody. Meble napęczniały i po osuszeniu nie nadawały się już do użytku, większość sprzętów AGD zostało uszkodzonych i trzeba było wymienić je na nowe, bo naprawa się nie opłacała. Ponadto, konieczny był kapitalny remont podłogi i ścian. Uszkodzone zostały też drzwi garażowe i elektronarzędzia. Kilka dni po zalaniu mieszkańcy zwrócili się do burmistrza o zapłatę rekompensaty za powstałe w ich domu zniszczenia. Choć gminni urzędnicy przeprowadzili wizję lokalną, do żadnych konkretnych ustaleń nie doszło. Rok poźniej poszkodowane małżeństwo przypomniało się władzom gminy, które nie tylko nie zrobiły nic by usunąć powstałe na skutek zalania szkody, ale też nie zainterweniowały, by poprawić sytuację z odwodnieniem drogi. I tym razem nie udało się dojść do porozumienia. Ostatecznie, małżeństwo złożyło w słupeckim sądzie pozew, w którym domagają się od gminy odszkodowania. Burmistrz nie chce zapłacić ani złotówki, bo twierdzi, że droga została pobudowana prawidłowo. Wytknął przy tym panu Bogusławowi i pani Danucie, że pomieszczenia w ich domu, które miały być piwnicami, przeznaczyli na cele mieszkalne oraz że przy wjeździe na swoją posesję w rynsztoku samowolnie umieścili rurę pcv, którą zabetonowali do poziomu ulicy. – W ten sposób uniemożliwili naturalny spływ wody przewidziany w dokumentacji, w szczególności w krytycznym dniu 27 maja 2014 – napisał burmistrz do sądu.
Podczas rozprawy każda ze stron stała na swoim stanowisku. Pan Bogusław zapewniał, że przed pobudowaniem drogi nie było żadnych problemów z zalewaniem. Tłumaczył też, dlaczego przy wjeździe do posesji zainstalował rurę pcv, co wytykał mu burmistrz w piśmie procesowym. – Jak zaczęto budowę tej drogi przyszedł jakiś pracownik i mówił, że na planach nie ma wjazdów na posesje. Udaliśmy się wtedy do burmistrza. Prosiłem, żeby zrobiono nam podjazdy, natomiast burmistrz powiedział, że gmina jest biedna i żeby położyć rurę i zalać betonem. Tak zrobiliśmy, a potem byliśmy ścigani za samowolę budowlaną – zeznał mieszkaniec Zagórowa.
Burmistrz zapewniał w sądzie, że ta posesja zalewana była już w latach 90., czyli długo przed budową drogi. Jak twierdził, dobrze pamięta trzy takie sytuacje, bo w tamtym czasie w urzędzie odpowiedzialny był za gminną infrastrukturę. Burmistrz potwierdził, że na etapie budowy drogi pan Bogusław i pani Danuta byli u niego w sprawie wysokiego krawężnika, ale zaprzeczył, jakoby sam polecił im zabetonować rurę przy wjeździe do posesji. Tłumaczył też, że nie wykonano w drodze kanalizacji burzowej, bo nie było jej w projekcie. – Cały błąd polega na tym, że budynek powodów jest źle zlokalizowany, jest za nisko posadowiony. Widzę takie rozwiązanie, że powodowie powinni przenieść garaż na drugą stronę budynku i zamurować wejście z tej strony, z której zalewa woda – uważa burmistrz.
Na potrzeby procesu sąd zasięgnął opinii biegłego projektanta. Ten wytknął poważne błędy gminie. – Dokumentacja, na podstawie której budowano ul. Zieloną w Zagórowie była błędna w tym sensie, że całkowicie pomijała problem odwodnienia drogi, który zawsze jest częścią składową projektu. Jeżeli nie zostanie zbudowane powierzchniowe odwodnienie pasa drogowego za pomocą rowów drogowych, mieszkańcom posesji zlokalizowanych między ciekiem wodnym a ul. Zieloną przy każdym ulewnym deszczu grozi zalanie posesji do wysokości ok. 34 cm. Natomiast przy wysokim stanie wody w cieku wodnym mieszkańcom grozi powódź – uważa biegły.
Czy to oznacza, że to mieszkańcy mają rację w sporze z gminą? Tego sąd jeszcze nie rozstrzygnął. Na kolejną rozprawę, którą wyznaczono na połowę października wezwany został biegły. Być może po jego przesłuchaniu poznamy wyrok.