O tym, jak nauczyć się pokory i cierpliwości, dodać sobie odwagi i rozwinąć skrzydła opowiada nasza kolejna bohaterka – Iwona Matuszewska z Oleśnicy – krawcowa z zamiłowania.
Szycie to pasja, a jednocześnie pomysł na życie. Zawsze wiedziała kim chce zostać w przyszłości, a maszyna do szycia zawsze była obecna w jej rodzinie. – To się po prostu kocha – tymi słowami zaczyna naszą rozmowę pani Iwona.
Doskonale pamięta lata dzieciństwa, gdy godzinami przesiadywała przy swojej mamie Jadzi, kiedy ta pani Iwonie i jej rodzeństwu szyła ubrania. Była dla niej Krawcową przez duże K, choć nie uczyła się tego zawodu nigdy.
– Po cichu marzyłam, żeby być tak dobra jak ona. Czasy wiadomo jakie były, albo się szyło, albo zdobywało. Z racji tej, że mieliśmy maszynę w domu szycie dla nas ubrań było jakby wpisane w niemal codzienny grafik mojej mamy. Kiedy dochodziłam do maszyny, próbując coś stworzyć ze ścinek, zawsze słyszałam to samo zdanie „tylko nie zepsuj!”. Kiedy stanęłam przed wyborem szkoły średniej, wiedziałam, że chcę zostać krawcową. Wyuczyłam się na krawcową odzieży ciężkiej.
Pomalutku, małymi kroczkami sama szukałam, czytałam, dopytywałam. Zaczęłam pracę zawodową i… jakoś tak wyszło, że zaczęłam realizować swoja pasję, może nie od razu tak dosłownie. Pierwszym ubraniem, które sama stworzyłam była spódnica i żakiet specjalnie dla… mnie. Służyły mi bardzo długo. Byłam zadowolona z efektu swojej pracy, choć zawsze się mówi, że własne błędy czasem ciężko wyłapać, choć przyznaję, że było ich mało – dodaje.
Swoją pracę zawodową zaczęła w firmie Bobotex, która zajmowała się szyciem ubranek dla niemowląt. Po przepracowaniu tam prawie dekady, będąc już młodą mamą ciężko było jej pogodzić pracę w firmie i opiekę nad małym Piotrusiem. – Myślałam wówczas coraz częściej o tym, by zacząć szyć w domu – tłumaczy. Najpierw może brakowało jej trochę odwagi i wiary we własne umiejętności. Ale później?
– Moje znajome – klientki namówiły mnie do szycia innych rzeczy, uświadamiając mnie zawsze tym, że przecież potrafię. I tak uwierzyłam w siebie. Od 16 lat prowadzę własną działalność, a od 30 pracuję przy maszynie. Zaczynałam na słynnym Łuczniku. Później pojawiła się wieloczynnościowa maszyna singer owerlok. Dzięki dofinansowaniu, które otrzymałam mogłam pozwolić sobie na zakup jeszcze jednej maszyny, specjalnych nici i profesjonalnej prasowalnicy. Oj wtedy dopiero nabrałam wiatru w skrzydła – dodaje z uśmiechem.
Więc co jest takiego niepowtarzalnego w szyciu? – pytamy. – Tworzenie od podstaw i czekanie z niecierpliwością na efekt końcowy! Ważne jest też to, że pracujemy nad własnym projektem , własną wizją i to jest właśnie to. Takie dopełnienie całości. Bo jak pójdziemy do sieciówki to nagle okazuje się, że ciuchy są niewymiarowe. Za duże, za małe, za krótkie albo za długie. Każdy z nas jest inny, a niektóre sklepy szyją według schematów i ciężko jest dopasować ubranie do swojej sylwetki, żeby fajnie leżało. Niskie osoby maja wieczny problem z za długimi rzeczami, wysokie z za krótkimi itd. Poza tym bardzo często jest też tak, że mamy w głowie jakąś wizję ubrania, a nie możemy go znaleźć w sklepie. A możemy znaleźć u krawcowej. Nigdy nie narzucam czegoś swojego, a doświadczenie nauczyło mnie słuchać klienta, tego czego on od nas oczekuje – dodaje.
Zapytana przez nas o swoje największe przeżycie krawieckie nadmienia, że było ich wiele, a jednym z fajniejszych była prelekcja w Szkole Podstawowej w Lądku do czego matematyka służy w krawiectwie. To wydarzenie musiało być za sprawą naszej bohaterki bardzo ciekawe, bowiem w nagrodę dostała kilkanaście prac namalowanych przez dzieci odręcznie, które wywieszone na wielkiej tablicy zdobią ścianę w jednym z jej warsztatowych pomieszczeń. – Dzieci w swoich odczuciach są bardzo szczere. Pamiętam też sytuację, kiedy do przymiarki swojej sukienki przyjechała mała dziewczynka. Kiedy założyła dopiero co skrojoną, jeszcze nie wykończona sukienkę, nie chciała jej zdjąć. Kiedy ją już skończyłam przyjechała oczywiście po odbiór i jechała dumnie ubrana w niej do domu. To są piękne chwile i przynoszą ogromną satysfakcję, kiedy słyszę „to jest to, czego oczekiwałam…” – powiedziała kończąc.