Napastnik trzymający w ręku pistolet pobił ich i ukradł ponad 20 tysięcy euro. Taki horror przed laty na autostradzie w Niemczech przeżyli dwaj słupczanie. Domniemany sprawca do dzisiaj nie został złapany, ale od niedawna jest poszukiwany Europejskim Nakazem Aresztowania. To również mieszkaniec Słupcy!
Pan Lech i pan Krzysztof przed laty sprowadzali samochody zza granicy. We wrześniu 2003 r. ciężarówką z lawetą pojechali do Belgii, skąd planowali przywieźć trzy auta. Gdy w nocy zatrzymali się na parkingu przy niemieckiej autostradzie przeżyli prawdziwy horror. – Zostałem schwycony od tyłu i wyciągnięty z pojazdu. Wypadłem z ciężarówki plecami na ziemię. Zostałem raz kopnięty w brzuch, a potem dokopano mi jeszcze z nogi na ziemi. Po tym, jak napastnik wyjął mój portfel z kieszeni spodni, kopnął mnie w okolice nerek. Odczepił się wtedy i wyjął kluczyk ciężarówki ze stacyjki. Wtedy ta osoba nagle zniknęła, a ja wstałem. Gdy ponownie chciałem wsiąść do auta zobaczyłem, że mój kolega leży w poprzek ciężarówki. Za nim stał inny mężczyzna, który przystawiał mu do głowy pistolet. Wyglądało to tak, jakby przyciskał mojego kolegę. Gdy ten mężczyzna mnie zobaczył, skierował pistolet na mnie ze słowami: „Nie ruszaj się, bo odstrzelę ci łeb!”. Po tym wycofał się w ciemność. Krótko potem słyszałem zaskakujący silnik i pojazd odjechał – zaraz po napadzie pan Krzysztof opowiadał niemieckim policjantom. Jemu bandyci ukradli 1.000 euro. Z portfela jego kolegi zabrali 20.000 euro należące do klienta, któremu słupczanie mieli przyprowadzić auto z Belgii.
Niemieccy śledczy kilka lat nie mogli znaleźć żadnego punktu zaczepiania, który doprowadziłby ich do sprawców brutalnego rozboju. Wiedzieli tylko, że jeden z napastników był Polakiem (pokrzywdzeni słupczanie zeznali, że podczas napadu kilka razy odezwał się po polsku). W samochodzie słupczan niemieccy śledczy znaleźli ślady DNA pozostawione prawdopodobnie przez któregoś ze sprawców, ale w bazie danych nie było osoby, do której można by je przypisać. Przełom w śledztwie nastąpił w 2008 r., gdy do więzienia w Wiedniu trafił pochodzący ze Słupcy Mariusz S. (47 l.). Choć został tam osadzony w związku ze sprawą dotyczącą zabójstwa, szybko wyszedł na wolność. Wcześniej jednak pobrano od niego odciski palców i ślady DNA. Jak się okazało, były identyczne jak te, które znaleziono w samochodzie, którym w 2003 r. podróżowali napadnięci słupczanie.
O swoich ustaleniach niemiecka policja poinformowała prokuraturę w Słupcy, bo Mariusz S. cały czas zameldowany był w naszym mieście. Słupeccy prokuratorzy przejęli śledztwo. Już kilka lat tamu opracowali zarzut, który chcą przedstawić 47-latkowi: – Działając wspólnie i w porozumieniu z mężczyzną o nieustalonej tożsamości dokonał rozboju na dwóch obywatelach RP w ten sposób, że zastosował wobec nich przemoc przykładając do skroni przedmiot przypominający broń – pistolet i uderzał nim w tył głowy, kopał pokrzywdzonych po całym ciele, a także groził pozbawieniem życia, czym doprowadził ich do stanu bezbronności, a następnie splądrował ich rzeczy osobiste i zabrał 20.150 euro, 2.200 zł oraz kurtkę i kluczyki od samochodu ciężarowego.
Prokurator nie może jednak przedstawić zarzutu, bo Mariusz S. jest nieuchwytny. Z operacyjnych informacji słupeckich policjantów wynika, że ukrywa się w Austrii. Kilka miesięcy temu sąd wydał za nim Europejski Nakaz Aresztowania. Na jego podstawie słupczanina szuka teraz Interpol. To działająca w 190 krajach organizacja policji pomagająca organom ścigania w walce z wszelkimi formami przestępczości.
Jak interpol szuka przestępce to podaje pełne imię i nazwisko + zdjęcie…to jakaś ściema chyba jest droga redakcjo …z takim podejściem to jeszcze sobie będzie szukać … Mariusza S. buahaa , może interpol powinien podać M.S. zamieszkały w Wielkopolsce, a co jeśli ten przestępca chodzi ulicami Słupcy ?