300 zł mandatu musi zapłacić słupczanin, którego na jeziorze Słupeckim szukały służby ratunkowe.
Miesiąc temu informowaliśmy o akcji na jeziorze Słupeckim. Kilka zastępów straży pożarnej, w tym specjalistyczna grupa wodno-nurkowa blisko godzinę szukała mężczyzny, który – jak wynikało z relacji naocznego świadka – po pijanemu wszedł do wody i po przepłynięciu sporej odległości zniknął z pola widzenia. Po godzinie mężczyzna się odnalazł. Okazało się, że wyszedł z wody w innym miejscu i pieszo wrócił na plażę, na której zostawił swoje ubrania i otwartą puszkę piwa. Po dojściu na plażę sprawiał wrażenie mocno zdziwionego całym zamieszaniem. Ubrał się i pojechał z policjantami na komendę. Po badaniu alkomatem (wydmuchał 2,8 promila) został zwolniony do domu. Kilka dni później został wezwany na komendę, by wyjaśnić całą sytuację. Choć policjanci początkowo zapowiadali skierowanie sprawy do sądu, ostatecznie skończyło się na 300-złotowym mandacie. Za podstawę jego wystawienia funkcjonariusze przyjęli dwa przepisy. Pierwszy wynika z kodeksu wykroczeń i mówi wykraczaniu przeciwko wydanym z upoważnienia ustawy przepisom porządkowym o zachowaniu się w miejscach publicznych (grozi za to do 500 zł grzywy), drugi zapisany jest w ustawie o bezpieczeństwie osób przebywających na obszarach wodnych. Brzmi tak: „Osoby przebywające na obszarach wodnych obowiązane są do zachowania należytej staranności w celu ochrony życia i zdrowia własnego oraz innych osób”.
Słupczanin przyjął mandat. Wiele osób zastanawiało się, czy zostanie także obciążony kosztami akcji ratunkowej. Tak się jednak nie stało, bo nie było żadnych podstaw, by takie koszty mu naliczać, skoro on żadnej pomocy ani nie wzywał, ani – jak się okazało – nie potrzebował. Nie było też żadnych podstaw, by kosztami tymi obciążać mężczyznę, który zawiadomił służby ratunkowe. Policjanci uznali bowiem, że zachował się właściwie, skoro w jego opinii pomoc mogła być konieczna.
Przecież On tego mandatu i tak nie zapłaci, bo nie ma z czego, więc szkoda kosztów na postępowanie egzekucyjne. Ale skoro już dostał ten mandat (bo to sprawa do Sądu) to znaczy, że popełnił jakieś wykroczenie, więc ponosi winę za całą akcję ratunkową, bo została przez niego uruchomiona i powinien zostać obciążony kosztami jej przeprowadzenia. Takie działania są przykładem bezradności i niemocy Państwa wobec takich osób jak ten Pan.
Jak nie potrzebował pomocy skoro miał w organizmie 2,8 promila alkoholu a był ok. kilometra od brzegu. To już świadczy o tym, że był mocno pijany i sam nie wie co wyprawiał w wodzie a wersji swoich to może mieć 100. Pomoc była konieczna w takim stanie a On ze względu na niebezpieczeństwo dla życia jakie stworzył, będąc pijany, co tym bardziej go nie usprawiedliwia, powinien ponieść koszty tej operacji – o czym powinien zadecydować sąd.
„Słupczanin przyjął mandat”…..’bez sęsu’, z treści artykułu wynika, że sprawę w sądzie ma wygraną jak bank. Zostawił puszkę piwa….po niej nie wydmuchałby 2,8 promila, mógł wypić później. Kiedy zobaczę kogoś kto popełnia wykroczenie, zgłoszę to, a on zostanie po jakimś czasie złapany, a nie ma na to dowodów to dlaczego ma ponosić koszty „operacji” przyjazdu policji, ewentualnie straży?
„„Osoby przebywające na obszarach wodnych obowiązane są do zachowania należytej staranności w celu ochrony życia i zdrowia własnego oraz innych osób”” …….. więc nie wchodzić W OGÓLE do wody, w celu ochrony życia.
„Po dojściu na plażę sprawiał wrażenie mocno zdziwionego całym zamieszaniem”….wcale się nie dziwię, skoro prawie wszystko miał pod kontrolą, sam wrócił na plażę. Wedle mojej oceny mógł nie przyjąć mandatu. Z treści artykułu wynika, że za wiele na niego nie mieli , a zarzuty są naciągane.
Na piwno zanurkował, trafił na dystrybutor i napił się piwa w jeziorze.
A jeszcze jedno, co do treści artykułu „Ukarany za kąpiel po pijanemu”…. A kto udowodni, że kąpał się pod wpływem etanolu? „Po godzinie wrócił”…w tym czasie wiele mogło się wydarzyć co mógłby przedstawić sądowi, ale przyjął mandat.