Ojciec zabitego mężczyzny domaga się 25 lat więzienia, prokurator żąda 10. Sama Monika twierdzi, że przyjmie każdą karę, bo jej życie i tak straciło już sens.
W Sądzie Okręgowym w Koninie odbyła się ostatnia rozprawa w procesie dotyczącym zabójstwa, do którego doszło w zeszłym roku w Budzisławiu Górnym. Pochodząca ze Słupcy Monika Z. (40 l.) dźgnęła nożem swojego partnera – Zbigniewa K. Cios w okolice serca okazał się śmiertelny. Do tragedii doszło podczas domowej awantury, podczas której oboje byli pod wpływem alkoholu. – Bardzo go denerwowało, że stałam się wobec niego obojętna. Między słowami burknęłam do niego, że przestają go kochać. Na co on podszedł do mnie, chwycił za włosy i powiedział „zaraz rozje… ci ten ku…wski ryj”. Złapałam co miałam akurat pod ręką i uderzyłam go – ostatnie chwile przed tragedią opisywała w sądzie 40-latka. Tej samej nocy została zatrzymana, a kilka dni później z zarzutem zabójstwa trafiła do aresztu. Jej proces ruszył we wrześniu. W sądzie, podobnie jak w śledztwie, przyznała się do winy i złożyła obszerne wyjaśnienia. Skarżyła się na złe traktowanie ze strony partnera, ale zapewniała, że mimo to cały czas go kochała. Wczoraj odbyła się ostatnia rozprawa. Sąd przesłuchał psychiatrów i psychologów, którzy badali 40-latkę. Nie stwierdzili u niej cech ofiary przemocy domowej. – Nie była osobą bierną i uległą partnerowi – stwierdzili biegli.
W miniony czwartek wysłuchał też mów końcowych. Najsurowszej kary – 25 lat więzienia żądał ojciec Zbigniewa R., który w procesie występuje jako oskarżyciel posiłkowy. Dodatkowo, domaga się 40 tys. zł zadośćuczynienia od Moniki. Prokurator wnioskował o 10 lat pozbawienia wolności. Obrońca 40-latki wnosiła o uznanie, że kobieta działała w stanie silnego wzburzenia usprawiedliwionego okolicznościami i wymierzenie jej możliwie niskiej kary. Sama Monika o nic nie prosiła sądu. – Słowo przepraszam nie zwróci życia człowiekowi, którego kochałam. Teraz to nie życie, to jest wegetacja. Przyjmę na barki każdą zasądzoną karę – oświadczyła.
Wyrok zostanie ogłoszony w przyszłym tygodniu. Jeśli sąd uzna, że słupczanka popełniła zbrodnię w afekcie, kara będzie w granicach od roku do 10 lat więzienia. Jeśli afektu sąd się nie doszuka, Monika za kratami spędzić będzie musiała co najmniej 8 lat (to minimalna kara za zabójstwo). O wyroku poinformujemy w kolejnym numerze Kuriera.
Wina jest po obu że stron,ale życie ludzkie to nie zabawka i każdy który doprowadza do śmierci człowieka musi być świadomy jaka kara za to czeka każdego. Zabitemu nie wrzuci życie, ale osobie która to zrobiła można jeszcze pomóc po odbytej karze .
Nigdy nie ufaj kobietą. Kobiety są zdemoralizowane i zakłamane. Zepsute. Tu niby mu powiedziała że go nie już nie kocha a przed sądem że go kocha . Szczyt absurdu i zakłamania i bezczynności. Dożywocie dla niej to odpowiednia kara
Kyniu i Szakal
najpierw ortografia
a póżniej za kobietki
się brać!
Babciu za babki to chetnie bym się wził
Poczekaj do świąt
mamunia upiecze.
Niech spędzi wyrok u mnie w pokoju. Będzie jej lepiej