Andrzej Śruba protestuje przeciwko inwestycji, która niedawno rozpoczęła się na plaży w Giewartowie. Domaga się od wojewody m.in. uchylenia wydanego przez starostę pozwolenia na budowę.
Niedawno informowaliśmy o rozpoczęciu prac budowlanych na plaży w Giewartowie. Powstaje tam marina, w planach inwestorów jest także m.in. budowa restauracji i toalet. Andrzej Śruba, którego nieruchomość sąsiaduje z powstającą inwestycją, ma do niej wiele zastrzeżeń. Wysłał do wojewody pismo, w którym wnosi o ustanowienie go stroną w postępowaniu i skierowanie sprawy do ponownego rozpatrzenia przez starostwo. Projektowi zagospodarowania terenu, projektowi architektonicznemu, a taże samej decyzji dotyczącej pozwolenia na budowę zarzuca rażące braki formalne, merytoryczne i prawne. Zanim Andrzej Śruba wystąpił z wnioskiem do wojewody, zwrócił się do starosty o wydanie dokumentów dotyczących inwestycji. – Po lekturze przesłanych materiałów doszedłem do wniosku, że decyzja o pozwoleniu na budowę została wydana „na wiarę”. Całkowity brak opinii uzasadniających decyzję wraz z dokumentami opisującymi stan nieruchomości nie może mieć miejsca. Także brak istotnych warunków pozwolenia w jego treści. Swoistym kuriozum jest posadowienie zaprojektowanych budynków w pasie przybrzeżnym, tj. 0-50 m od Jeziora Powidzkiego – pisze Andrzej Śruba i przekonuje, że teren przybrzeżny powinien pozostać wolny od zabudowy. – Jezioro Powidzkie ze względu na swoją rangę przyrodniczą na to zasługuje – twierdzi. Śruba sugeruje też, że budynki, które zamierza postawić Fundacja, spokojnie mogłyby powstać na działce, na której przez lata swoją siedzibę miał klub płetwonurkowy, a którą spadkobiercy kilka lat temu przejęli. – To jest możliwe i w żaden sposób nie zakłóci ładu przestrzennego istniejącego latami – uważa Śruba. W piśmie do wojewody twierdzi także, że zlokalizowanie budynków na wprost jego i jego sąsiadów nieruchomości to element zemsty za stanowisko zajmowane przez właścicieli tych działek przy reprywatyzacji. – Nie można dopuścić do sytuacji, kiedy zła wola i nieuzasadnione frustracje Spadkobierców, brak profesjonalizmu, wiedzy i właściwej oceny faktów, rutyna organu administracyjnego doprowadzą do zepsucia krajobrazu, właściwych stosunków międzyludzkich w newralgicznym krajobrazowo i społecznie zakątku Giewartowa na dziesiątki lat. Trudno sobie wyobrazić jak ta hala (nie perełka architektury współczesnej) będzie się wpisywała architektonicznie i funkcjonalnie w pas nadbrzeża Jeziora Powidzkiego. Nadmieniam również, że nie znam przyszłych funkcji powstających budynków – pisze Andrzej Śruba do wojewody. Przywołuje także zapewnienia spadkobierców składane od wielu lat, zgodnie z którymi turyści i mieszkańcy mają mieć zapewniony dostęp do jeziora. Służebność w tym zakresie została nawet wpisana do księgi wieczystej działki nad jeziorem. Zdaniem Śruby, obecne działania mogą ten dostęp znacznie ograniczyć. – Spadkobiercy weszli w określony stan ze wszystkimi tego konsekwencjami i od nich wiele zależy kierunek, w jakim potoczą się losy spokoju społecznego. Na razie widać, że Spadkobiercy próbują rozszerzyć wbrew ustaleniom swoje uprawnienia, co może źle wróżyć zachowaniu spokoju społecznego – ocenia Śruba. Sugeruje wojewodzie, by w tej sprawie przeprowadzić rozprawę administracyjną. Wojewoda do jego pisma jeszcze się ustosunkował. Kiedy to nastąpi, do sprawy wrócimy.
To jest skandal, jak zwykły obywatel chciałby postawić domek nad jeziorem na swojej działce to wówczas działa magiczne 100m od linii brzegowej. Jak jest to osoba wpływowa to nagle znajdą się przepisy pozwalające na realizację dużej inwestycji – i tu Panie redaktorze Pan Andrzej nie ma co „twierdzić” – jest jasne jak słońce że obecne prawo zabrania realizacji takiej inwestycji.
Generalnie Wydziałem Architektury w Starostwie powinien zająć się jakiś organ kontrolny – to co się tam wyprawia karze sądzić, że mamy tam do czynienia z podejrzeniem korupcji i to nie tylko w tej sprawie. W sprawach małych, zwykłych obywateli wykazują się nadmierną dbałością o zgodność z prawem, co kończy się wydawaniem decyzji niezgodnych z prawem i niekorzystnych dla normalnych obywateli.
Panie Andrzeju życzę dużo siły i determinacji w walce z tym betonem dosłownie i w przenośni.
„Spadochroniarz” Tomczak co obleciał chyba już wszystkie partie polityczne panoszy się i nie wiem jakim cudem uzyskał zgodę od starostwa. Ta inwestycja powinna zostać zatrzymana. Pałacyk powinien zostać odebrany rodzinie Tomczaka. Powinien ewentualnie dostać odszkodowanie od Skarbu Państwa jeśli faktycznie kiedyś jego rodzina była właścicielami tej nieruchomości i działek. Niestety była kiedyś nacjonalizacja i Państwo Polskie stało się właścicielem tych nieruchomości i nie powinno oddawać fizycznie takich nieruchomości a dawać odszkodowania. Powinni być ustalani zarządcy takich obiektów aby to służyło lokalnej społeczności i turystom. Ktoś powinien to zgłosić do prokuratury i przyjrzeć się czy decyzje nie były wydane z naruszeniem prawa. Precz z Sanacją!!!
Dobrze pamiętamy co pan śruba robił jak Był naczelnikiem w ostrowitem a teraz jest niedobrze
A jakie to ma znaczenie co robił? Czy to oznacza, że jest teraz nieuprawniony do wskazywania nieprawidłowości?
Co za jakieś pokrętne rozumowanie.
Maritówka w Powidzu też działa w pasie 100 metrów i na działce bez przeznaczenia na działalność usługową uprzykrzają życie mieszkańcom a Urzędy nic. Ciekawe dlaczego…