Upór pani Marty w ratowaniu zbłąkanej sarny się opłacił. Lekarz weterynarii zabrał zwierzę do lecznicy. Jutro sarenka ma trafić do ośrodka rehabilitacji dla dzikich zwierząt.
Marta Radoszewska dzisiaj w godzinach popołudniowych zwróciła się do naszej redakcji o pomoc w nagłośnieniu sprawy sarny, która błąkała się na polu w okolicy Rubinowej w Strzałkowie. Jak mówiła, wcześniej bezskutecznie szukała pomocy w miejscowym posterunku policji oraz u leśników. – Po którymś telefonie na posterunek w końcu odebrał jakiś pan, gdy opisałam sytuację powiedział, że nie jest doktorem weterynarii i nie wie co jej może być. Powiedział: niech Pani próbuję się dodzwonić do nadleśnictwa. Dzwoniłam gdzie się da do nadleśnictw w okolicy. Jeden pan leśnik odsyłał do kolejnego, nie byli chętni udzielić pomocy, jeden z nich mnie pytał o wiek sarny i jak się zachowuje – relacjonuje pani Marta. Przyznała, że nie miała już pomysłu, jak pomóc cierpiącemu zwierzęciu, a nie chce zostawiać jej na pewną śmierć.
Informację o potrzebującej pomocy sarnie opublikowaliśmy na naszym portalu slupca.pl i Facebooku. Odzew był natychmiastowy. Już po chwili sprawą zainteresowała się Mirka Szarzyńska, która społecznie ratuje zwierzęta w znajdujące się w różnych trudnych sytuacjach. Te dzikie także. Skontaktowała się z panią Martą, a krótko potem pojechała na pole, na którym znajdowało się zwierzę. – Skonsultowałam się z zaprzyjaźnionym lekarzem weterynarii. Po opisaniu sytuacji stwierdził, że sarna może być zarażona wirusem. Polecił, żeby dla bezpieczeństwa nie zbliżać się do zwierzęcia i nie zabierać stamtąd – relacjonuje pani Mirka.
Kiedy wydawało się, że nie ma już dla sarny ratunku, do pani Marty zadzwoniła Katarzyna Szelewicz, Powiatowy Lekarz Weterynarii w Słupcy. O sprawie dowiedziała się z naszego artykułu. W ciągu niecałej godziny, w towarzystwie lekarza weterynarii Mariusza Witkowskiego pojawiła się w miejscu, w którym była sarna. Z pomocą pani Marty udało się namierzyć zwierzę. Diagnoza postawiona na miejscu wykluczyła wirusa u sarny. Lekarz weterynarii stwierdził objawy neurologiczne, spowodowane najprawdopodobniej niedoborem witaminy B. Lekarz weterynarii podał jej witaminy oraz środki uspokajające, po czym zabrał do lecznicy. Decyzja o dalszym leczeniu mają zapaść jutro. – Często zdarza się tak, że na drugi dzień po suplementacji witamin, podaniu kroplówki zwierzę wraca do pełni sił. Jak będzie w tym przypadku, zobaczymy. Jeśli rokowania będą dobre, sarna zostanie przewieziona do ośrodka rehabilitacji dla dzikich zwierząt – zapowiada Mariusz Witkowski.
Dzięki determinacji pani Marty, a także szybkiej reakcji służb weterynaryjnych historia znalazła szczęśliwy finał. Katarzyna Szelewicz zwraca uwagę, by w przyszłości, w podobnych sytuacjach o pomoc zwracać się właśnie do powiatowych służb weterynaryjnych, albo do urzędu gminy. Związek Gmin Regionu Słupeckiego, w którym zrzeszone są samorządy z naszego powiatu ma zawartą umowę z lekarzem weterynarii. Warto jednak zaznaczyć, że umowa ta dotyczy sytuacji, w których dzikie zwierzę bierze udział w wypadku komunikacyjnym. W tym przypadku Mariusz Witkowski zainterweniował, wykraczając poza zakres swoich obowiązków.
Marta Radoszewska zrobiła wszystko, co w jej mocy, by pomóc sarnie. Dzięki jej zainteresowaniu zwierzę otrzymało pomoc.
Wspaniała mloda wrazliwa osoba.Wielki szacunek i podziekowanie oraz slowa uznania dla lekarzy weterynaii szczegolne uznanie dla lek.Witkowskiego
Pisiory 8 lat rządzili nie ustanowili zakazu wynajmowania przez posłów mieszkań na koszt Sejmu a teraz mordy drą że są osoby z koalicji rządzącej wynajmujące mieszkania na koszt Sejmu zamiast korzystać z hotelu sejmowego.
I to są prawdziwe problemy, nie jakieś tam głodujące/bite dzieci, powodzie czy wypadki komunikacyjne!
J. S, problem z glodujacymi i bitymi dziećmi jest, są problemy mniejsze i większe. Ja jednak robię coś w każdym kierunku i pomagam jak mogę, a nie tylko wypisuje bezsensowne komentarze typu problem z sarna to nie problem. Gdyby każdy z nas zrobił choć drobna rzecz w tym kierunku świat byłby lepszy. Proszę zatem napisać co Pan/Pani robi. Pozdrawiam
Co dziś zrobiłeś, żeby pomóc głodującym i/lub bitym dzieciom? Pisanie durnych komentarzy z kibla żeby poczuć się lepiej od faktycznie działających osób, jak pani Radoszewska i pan Witkowski, się niestety nie liczy.
Zachowanie sarny wskazuje że to chore zwierzę.
Problem z glodujacymi i bitymi dziećmi jest,zgadzam się w 100%. Gdyby jednak każdy z nas zrobił w tym kierunku cokolwiek zamiast tylko wypisywać na grupie głupoty, to napewno świat byłby lepszy. Ja robię co mogę zamiast oceniać innych. Może zatem JS powie czego dokonuje w tej sprawie?
J. S oczywiście, że są problemy z glodujacymi i bitymi dziećmi, są problemy mniejsze i większe i ja akurat robię coś w każdym przypadku. Nie tylko wypisuje niestosowne komentarze i wymądrzam się na forum nic nie robiąc. Gdyby każdy z nas zrobił choćby drobna rzecz, przysługę, pomógł świat byłby lepszy. A nie jak w przypadku Pana/Pani osoby ocenił, że problem z sarna to nie problem. Pozdrawiam