– On był za dobry, żeby tak młodo zginąć – mówi przez łzy mama Damiana. 24-latek z Wylatkowa, wracając z pracy miał wypadek. Nie było szans na ratunek.
Dwa tygodnie temu informowaliśmy o tragicznym wypadku w Wylatkowie w gminie Powidz. Zginął w nim Damian Śmigiel. 24-letni mieszkaniec Wylatkowa pracował w powidzkim tartaku. Tragicznego dnia był na popołudniowej zmianie, wieczorem wracał do domu. Około godz. 21.20 w Wylatkowie, niedaleko domu, stracił panowanie nad fiatem seicento. – Na prostym odcinku drogi gruntowej zjechał na pobocze i uderzył w przydrożne drzewo – relacjonuje słupecka policja. Kiedy na miejscu pojawiły się służby ratunkowe, zastały straszny widok. W zmasakrowanym fiacie seicento znajdował się młody mężczyzna, który nie dawał oznak życia. – Strażacy po dokonanym rozpoznaniu zabezpieczyli miejsce zdarzenia oraz przy wykorzystaniu narzędzi hydraulicznych natychmiast wydobyli poszkodowaną osobę z samochodu. Następnie przystąpili do udzielania pierwszej pomocy. Po chwili przekazali poszkodowaną osobę przybyłemu ZRM i wspólnie z ratownikami medycznymi walczyli o życie kierowcy – relacjonują strażacy. Niestety, obrażenia okazały się zbyt poważne. Nie było szans na ratunek. Dokładne okoliczności tragedii wyjaśni śledztwo.
Damian był najstarszy z trójki rodzeństwa. – Nigdy nikomu nie odmówił pomocy. Był bardzo uczynny i pracowity. Był za dobry, żeby tak młodo zginąć – mówi jego mama.
Damian spoczął na cmentarzu w Powidzu. Pogrążył w żałobie rodziców, braci, dziadków, całą rodzinę, przyjaciół i znajomych. Jego bliskim składamy wyrazy współczucia.
Odszedł do Pana gdzie już nie ma bólu i cierpienia
Coś a nie pan kolego ^
Obyś miał racje kolego