Jak mówi, do Zakładu Karnego w Gębarzewie trafił za wyłudzenia i nie zapłacone faktury. W prowadzonym przez siebie gospodarstwie rolnym w Gałczynku (gm. Orchowo) hodował warchlaki. – Przywozili po 300 zł, a później jak sprzedawałem dużego to też za 300 zł i wpadłem w długi – twierdzi Mariusz Stryjski.
Sąd wyznaczył komornika, który wszczął postępowanie egzekucyjne należącego do niego majątku. 2 lipca 2020 r. odbyła się licytacja nieruchomości Mariusza Stryjskiego. Jeden z uczestników licytacji nabył dom z budynkami za ponad 67 tys. zł. 28 sierpnia 2020 r. sąd postanowił o przysądzeniu własności nieruchomości na jego rzecz. Mariusz Stryjski złożył jednak zażalenie na to postanowienie.
Wkrótce potem nowy właściciel wymienił zamki i zabezpieczył nieruchomość na tyle, że zamieszkujący tam partner Stryjskiego miał problem, aby zabrać z terenu posesji swoje rzeczy. Mariusz Stryjski zawiadomił prokuraturę o możliwości popełnienia przestępstwa, włamaniu się przez nabywcę do jego domu i kradzieży dobytku, w tym rzekomo znacznych kosztowności, które miały być przeznaczone na spłatę zadłużenia.
Prokuratura w lutym br. odmówiła wszczęcia dochodzenia. Zdaniem śledczych, ustalenia poczynione w toku postępowania sprawdzającego w sposób jednoznaczny wskazują, że nie doszło do przestępstwa. W związku z tym Stryjski złożył zażalenie na postanowienie prokuratury.
– Pan K. w grudniu 2020 r. włamał się do mojego mieszkania bez żadnego prawa i okradł mnie z dorobku 35 lat mieszkania we własnym domu. Wartość mojego dobytku wyceniam na 100 tys. zł. Nie może być tak, by ktoś włamał się i nie ponosił żadnej odpowiedzialności. Pomimo, że brał udział w licytacji i ją wygrał. Nie daje to prawa do włamywania się do mojego domu i okradania mnie z całego dobytku. Nie posiadając aktu własności to jest zwykła kradzież. Nie można pozwalać, aby osoby majętne były bezkarne – podkreślił w swoim zażaleniu Mariusz Stryjski.
7 października br. sprawę zażalenia rozpatrywał Sąd Rejonowy w Słupcy. Na rozprawę Stryjski został doprowadzony z Zakładu Karnego. Sąd utrzymał w mocy postanowienie prokuratury, wskazując że skarżący nie podał żadnych nowych okoliczności, ani dowodów w sprawie.
Jak stwierdziła w uzasadnieniu sędzia Urszula Bożęcka: – W sprawie nie sposób uznać, że doszło do popełnienia przestępstwa. W toku postępowania egzekucyjnego doszło do skutecznego nabycia nieruchomości. Nowy właściciel miał pełne prawo do rozporządzania swoją własnością poprzez wejście na teren i zmianę zamków. Do czasu ewentualnego uchylenia postanowienia o przybiciu własności, zgodnie z prawem jest on właścicielem nabytej nieruchomości.
Ponadto, jak zauważył sąd, Mariusz Stryjski nie udowodnił, iż posiadał znaczne oszczędności, dlatego nie można mówić o kradzieży mienia ruchomego, które ten pozostawił na terenie swojej nieruchomości. Ponadto przebywa on teraz w Zakładzie Karnym i nie miał nawet możliwości sprawdzenia czy jego mienie zostało zabrane, czy pozostaje w tym samym miejscu.
Rozpytany w sprawie przez policję partner Mariusza Stryjskiego, podał że na terenie nieruchomości nie przebywała żadna obca osoba, zaś zmiany zamków i zabezpieczenia nieruchomości dokonał jej nowy właściciel. Ponadto stanowczo zaprzeczył on, by Stryjski posiadał jakiekolwiek ukryte kosztowności.
Po wydaniu przez sąd wyroku, Stryjski złożył do prokuratury kolejne zawiadomienie. Tym razem zarzuca nabywcy przywłaszczenie przez niego całego majątku zgromadzonego w Gałczynku, gdzie zostawił cały dorobek swojego życia, wyposażenie mieszkania, ubrania, dokumenty i inne wartościowe rzeczy. – Pan K. włamał się do mojej jeszcze posesji i przywłaszczył sobie wszystko – konsekwentnie utrzymuje Mariusz Stryjski.
W rozmowie z nami mówi, że nie złożył jeszcze broni, gdyż jego zdaniem nabywca bezprawnie zagarnął jego majątek. – Przybicie jest jeszcze nieprawomocne, a on sobie tam robi co chce. W tej chwili, z tego co mi sąsiedzi donieśli, mieszkają tam już jacyś Ukraińcy. To nie może tak być – mówi. Do sprawy wrócimy.