
– Mówił, że nie weźmiemy go żywcem, że nas tu na miejscu zabije. Kiedy kolega się do niego zbliżył, kolejny raz się na niego zamachnął. Wówczas, przy zachowaniu procedur przeładowałem broń i oddałem strzał – policjant słupeckiej komendy relacjonował przebieg interwencji w Osówcu, podczas której został postrzelony 53-letni mężczyzna.
53-letni recydywista przez internet poznał mieszkankę Osówca. – Nasza relacja była na dobrej drodze – zapewniał później mężczyzna podczas przesłuchania choć przyznał, że czasami się denerwował, kiedy kobieta go zwodziła i nie deklarowała konkretnie, czy będą razem. Z aktu oskarżenia wynika jednak, że to nie był spokojny związek. 53-latkowi prokurator zarzucił pięć konkretnych sytuacji, w których groził swojej partnerce: że ją zabije, spali dom, zrobi krzywdę jej bliskim. Miało dochodzić do tego od maja do sierpnia zeszłego roku, zarówno podczas rozmów telefonicznych, poprzez wysyłanie wiadomości, a także w trakcie bezpośrednich spotkań. Jeden zarzut dotyczy również kierowania gróźb pod adresem matki kobiety.
14 sierpnia zeszłego roku 53-latek wybrał się do Osówca, by rozmówić się z partnerką. W mieszkaniu nikogo jednak nie zastał. Informacja o awanturującym się mężczyźnie dotarła do policji. Po godz. 20 dyżurny na miejsce wysłał patrol drogówki. – Z przekazanej nam informacji wynikało, że mąż dobija się do mieszkania, a żona nie chce go wpuścić – relacjonował w sądzie uczestniczący w interwencji policjant. Kiedy mundurowi pojawili się pod wskazanym adresem nikogo nie zastali. Od mieszkańców Osówca dowiedzieli się jednak, że mężczyzna, który dobijał się do mieszkania poszedł w kierunku miejsca zamieszkania matki partnerki, w inną część wioski. Miał mówić, że idzie ją zabić. W Osówcu trwał wówczas remont drogi, dlatego dwaj policjanci zostawili radiowóz i pieszo poszli szukać mężczyzny. Zauważyli go na ławce przy kaplicy. Kiedy próbowali go zatrzymać, ten sięgnął do przewieszonej przez ramię torby. Sam powiedział, że ma przy sobie nóż. Jeden z policjantów próbował go uspokoić, ale ten rzucił w ich kierunku puszką z piwem. Kiedy funkcjonariusz się do niego zbliżył, ten się na niego zamachnął. Policjant się wycofał, a 53-latek zaczął się oddalać tyłem w kierunku pola kukurydzy. – Cały czas mówił, że nie weźmiemy go żywcem, że nas obu tu na miejscu zabije – zeznał w sądzie policjant. Kiedy funkcjonariusz kolejny raz próbował go zatrzymać, ten znowu się na niego zamachnął. – Wówczas przy zachowaniu procedur przeładowałem broń służbową i oddałem strzał w kierunku bezpiecznym. Powiedział, że możemy strzelać, bo nie zależy mu na życiu – zeznał policjant, który oddał strzał. Potem, według relacji funkcjonariusza, jeszcze dwukrotnie jego kolega zbliżał się do uciekiniera i próbował go zatrzymać, a ten za każdym razem wymachiwał nożem. W reakcji na to, policjant najpierw strzelił w ziemię, przed uciekinierem, a później trafił go w łydkę. Z postrzeloną nogą 53-latek uciekł w pole kukurydzy. Na miejsce wezwano posiłki. Po chwili przyjechało ok. 25 policjantów, którzy otoczyli pole. Ściągnięto też psy tropiące z Gniezna. Właśnie psy doprowadziły policjantów do postrzelonego mężczyzny, który leżał już poza polem kukurydzy. Wezwana na miejsce karetka udzieliła mu pomocy. 53-latek został zatrzymany, a dwa dni później tymczasowo aresztowany. Początkowo miał za kratami spędzić trzy miesiące, ale okres ten przedłużono. Tydzień temu z aresztu został doprowadzony do słupeckiego sądu, gdzie rozpoczął się jego proces. Prokurator oskarża go o 6-krotne kierowanie gróźb karalnych pod adresem głównie byłej partnerki, ale także jej matki, jak również o czynną napaść na interweniujących policjantów. Przed rozpoczęciem procesu obrońca złożył wniosek o dobrowolne poddanie karze. Proponował 1,5 roku bezwzględnego więzienia i zwolnienie z aresztu. Prokurator się jednak na to nie zgodził. Na pierwszej rozprawie przesłuchano interweniujących policjantów, a także była partnerkę oskarżonego i jej matkę. Sam oskarżony odmówił składania wyjaśnień i odpowiedzi na pytanie. Powiedział jedynie, że nie przyznaje się do winy.
Na rozprawie wygłoszono mowy końcowe. Obrońca podtrzymał wniosek o 1,5 roku więzienia. Prokurator domaga się 3 lat i 4 miesięcy pozbawienia wolności oraz zakazu zbliżania i kontaktowania się z pokrzywdzonymi. Wyrok zostanie ogłoszony za tydzień.