– Chcę przeprosić Błażeja i jego mamę. Bardzo żałuję tego, co zrobiłem – w ostatnim słowie swojego procesu mówił Piotr. Chwilę później usłyszał wyrok za spowodowanie po pijanemu wypadku, w wyniku którego jego kolega prawdopodobnie już nigdy nie wróci do zdrowia.
Dramat rozegrał się we wrześniu ubiegłego roku w Witkowie. Wieczorem Piotr, Alan i Błażej spotkali się w barze, gdzie wypili po kilka piw. Po północy przeszli pod blok. Piotr odpalił zaparkowanego tam golfa, zabrał obu kolegów i cała trójka ruszyła w kierunku stacji, by kupić piwo. Potem planowali odwieźć Błażeja do domu. Mający w organizmie około promil Piotr nie dał rady tam dojechać.
Przy urzędzie gminy stracił panowanie nad golfem, wypadł z drogi i uderzył w drzewo. Siedzący z tyłu Błażej doznał bardzo poważnych obrażeń, głównie głowy. W krytycznym stanie został zabrany do szpitala. Najpierw do Gniezna, potem do Poznania, gdzie przeszedł operację czaszki. – Nie było wiadomo, czy syn w ogóle przeżyje transport do Poznania. Mieliśmy być przygotowani na najgorsze – wspominała mama Błażeja. Lekarzom udało się uratować życie chłopaka, ale rokowania nadal były bardzo złe. Po kilku tygodniach lekarze go wybudzili. Zaczęła się trudna walka o powrót do normalności. Błażej nadal wymaga całodobowej opieki. Jedyne, co może stan zrobić, to zjeść posiłek. We wszystkich innych codziennych czynnościach potrzebuje pomocy. Nic go nie interesuje. – Przed wypadkiem jego całym życiem była muzyka. Teraz muzyka może dla niego nie istnieć, wręcz go drażni – mówi mama. Błażej cały czas jest rehabilitowany. Pewien czas był w specjalistycznym szpitalu w Bydgoszczy, ale ogromne koszty uniemożliwiły dłuższy pobyt. Teraz rehabilitanci przychodzą do domu, co też sporo kosztuje. Najgorsze jest to, że nie wiadomo, czy kiedykolwiek jego stan się poprawi. – Na pewno nie wróci do zdrowia sprzed wypadku. Nikt też nie daje gwarancji, że będzie lepiej – mówiła w sądzie mama młodego witkowianina.
Piotr trafił do aresztu. Prokurator oskarżył go o jazdę po pijanemu oraz spowodowanie wypadku, w wyniku którego jego kolega odniósł ciężkie obrażenia. W sądzie Piotr przyznał się do tego, że w stanie nietrzeźwości prowadził auto. Do spowodowania ciężkich obrażeń Błażeja się nie przyznał. Jego obrońca wskazywał, że pasażer nie miał zapiętych pasów bezpieczeństwa. W ostatnim słowie Piotr przeprosił Błażeja i jego mamę. Zapewnił też, że bardzo żałuje tego, co zrobił.
Wczoraj słupecki sąd uznał Piotra za winnego zarówno jazdy po pijanemu, jak i spowodowaniu ciężkich obrażeń Błażeja. W ocenie sądu to, że pokrzywdzony pasażer nie miał zapiętych pasów nie może zdejmować z kierowcy odpowiedzialności za skutki wypadku, a może mieć jedynie wpływ na wymiar kary i ewentualne kwestie odszkodowawcze.
Za spowodowanie wypadku, w wyniku którego Błażej prawdopodobnie już nigdy nie wróci do zdrowia, Piotr został skazany na 5 lat więzienia. Dostał też dożywotni zakaz prowadzenia wszelkich pojazdów mechanicznych oraz ma zapłacić 20 tys. zł nawiązki na rzecz Błażeja i 5 tys. zł na fundusz sprawiedliwości. Zasądzona kara jest o rok niższa niż ta, której domagał się prokurator i pełnomocnik pokrzywdzonego. Wyrok nie jest prawomocny.
Jakie subskrypcje jeszcze płatne. To chyba jakies chore