– Kiedy nade mną pojawił się rosyjski MIG z symbolem Z, mocno zniżył i włączył dopalacze, przeszły mnie ciarki. To było straszne uczucie – opisuje ks. Andrzej Jaczewski, który zebrane w Kowalewie dary dostarczył żołnierzom walczącym w Ukrainie.
Ks. Andrzej Jaczewski poprzednią niedzielę, zapakowanym po brzegi busem, wyruszył do Ukrainy, by dostarczyć paczki żołnierzom broniącym Żytomierza. Planował dojechać do tego oblężonego miasta, ale ostatecznie musiał zmienić plany. – Komendant obrony Żytomierza, z którym jestem w stałym kontakcie uznał, że mój przyjazd do ich miasta byłby zbyt niebezpieczny. Pobocza przy drogach dojazdowych do miasta są zaminowane. Ustaliliśmy, że grupa żołnierzy z Żytomierza przyjedzie do Lwowa, skąd odbierze dary, które im wiozłem – tłumaczy ks. Andrzej.
Do Lwowa pojechał w poniedziałek, wczesnym rankiem. Spędził tam kilka godzin. W tym czasie dwa razy zawyły syreny alarmowe ostrzegające przed nalotami. Na szczęście, do bombardowania nie doszło, choć strach był ogromny. – Kiedy nie było na niebie widać samolotów, byłem spokojny. Ale gdy nadleciał rosyjski MIG, mocno się zniżył i włączył dopalacze, przeszły mnie ciarki. Rosjanie celowo wykonują takie manewry, żeby zastraszyć ludzi – mówi ks. Andrzej.
Przygotowane w Kowalewie paczki w poniedziałek późnym popołudniem dotarły do adresatów – żołnierzy broniących Żytomierza. Odebrali je krótko przed wyjściem na nocną wartę, do okopów. Darami podzielili się z mieszkańcami wiosek pod Żytomierzem. – Pytali mnie, czy nie będę miał nic przeciwko, jeśli tymi darami podzielą się z cywilami. Byłem pod ogromnym wrażeniem ich postawy. Choć sami są w dużej potrzebie, część tego, co dostali oddali innym. Wiele możemy się od nich nauczyć – mówi proboszcz z Kowalewa.
W Lwowie odwiedził Cmentarz Orląt. Był pod wrażeniem tego, co tam zobaczył. – Dla wielu Ukraińców to miejsce było symbolem polskiej okupacji, dlatego miejscowi niespecjalnie dbali o znajdujące się tam pomniki. Teraz pojawiły się tam polskie flagi, co potwierdza, jak pozytywnie w ostatnim czasie zmienił się stosunek Ukraińców do Polaków – zauważa proboszcz. Jego droga do i z Lwowa przebiegła bezpiecznie. Miałby jednak duży problem, gdyby nie miał ze sobą mapy. – Nie ma co liczyć na pomoc nawigacji, bo często wprowadza w błąd, sygnał GPS co chwilę jest zakłócany. Nigdzie nie ma tablic o nazwach miejscowości. Zdjęli je sami Ukraińcy, żeby utrudnić rosyjskim wojskom orientację. Nie też tablic i szyldów z oznaczeniem szkół, sklepów czy innych miejsc użyteczności publicznej – opisuje proboszcz. Mocno przeżył również wizytę na granicy w Dorohusku. – Tam nadal mnóstwo osób czeka na pomoc. Brakuje słów, żeby to opisać – mówi ks. Andrzej. Z wyjazdu do Ukrainy przywiózł kolejne dwie osoby, bo dla tylu miał przygotowane miejsce zakwaterowania. Proboszcz nadal organizuje pomoc dla Ukrainy. Dla znajomych, którzy tam zostali zobowiązał się wysłać 10 kartonów leków i środków opatrunkowych. W dalszym ciągu będzie pomagać żołnierzom broniącym Żytomierza. Nie będą to już jednak indywidualne adresowane paczki, a kartony z wskazanymi przez nich produktami. – Przykładowo, w jednym kartonie będą same konserwy, w innym inne artykuły spożywcze. Proszą też o pakowanie do mniejszych kartonów, by łatwiej mogli przepakowywać i transportować dary – mówi ks. Andrzej. Wszystkich, chcących wesprzeć zbiórkę zaprasza na plebanię w Kowalewie.
Kto tym ludziom zgotował taki los ? Od Majdanu się zaczęło. Kto zorganizował i finansował Majdan ?