Anna Błaszak 19 lat temu wyjechała z Ostrowitego, by służyć Bogu i ludziom jako siostra zakonna. Od niedawna pracuje w Atenach. Czym tam się zajmuje i jak odnalazła się w Grecji – m.in. o tym rozmawiała z Michałem Majewskim.
Jak przebiegała Twoja dotychczasowa droga zakonna?
19 lat temu wstąpiłam do zgromadzenia Misjonarek Chrystusa Króla dla Polonii Zagranicznej. Pierwsza lata zakonnego życia spędziłam w Poznaniu na Morasku, gdzie znajduje się dom formacyjny. Później zostałam skierowana do pracy w Pyrzycach. To niewielkie miasto w województwie zachodniopomorskim, niedaleko Szczecina. Pracowałam w tamtejszej parafii jako zakrystianka i uczyłam religii w szkole. Najpierw w gimnazjum, potem – jak zlikwidowano gimnazja – w podstawówce, a ostatni rok także w liceum. Od roku przygotowywałam się też do wyjazdu na misje.
Jak przyjęłaś wiadomość, że czekają Cię misje?
Wstępując do zgromadzenia oczywiste dla mnie było, że kiedyś wyjadę na misje. Jesteśmy Misjonarkami Chrystusa Króla dla Polonii Zagranicznej, a misją naszego zgromadzenia jest właśnie praca za granicą, z mieszkającymi tam Polakami. Było zatem tylko kwestią czasu, kiedy zostanę skierowana na misję.
Dlaczego akurat Grecja?
Bo taka była tam potrzeba i tam skierowała mnie Rada Generalna. Ale oczywiście wcześniej było wiele rozmów na ten temat.
W Atenach jesteś od kilku miesięcy. Czym się tam zajmujesz?
Podstawowym moim zadaniem jest praca w polskiej szkole przy ambasadzie w Atenach. Działa ona weekendowo, dzieci przychodzą w piątek albo w sobotę. Uczą się języka polskiego, religii oraz wiedzy o Polsce – to takie połączenie historii, wiedzy o społeczeństwie i geografii. Ja uczę religii. W niedzielę prowadzę duszpasterstwo, czyli m.in. przygotowuję do przyjęcia sakramentu – dzieci do I komunii św., młodzież do bierzmowania. Pracuję też z dorosłymi. W tygodniu prowadzę dla nich grupę biblijną, organizuję spotkania i wykłady. Ale najwięcej czasu w ciągu tygodnia zajmuje mi obecnie intensywna nauka języka greckiego.
Jak Ci idzie ta nauka?
Przed przyjazdem tutaj znałam język grecki, ale ten biblijny, a on znacznie różni się od tego, którym na co dzień posługują się Grecy. Kurs, który odbywam, jest bardzo intensywny i wymagający. Codziennie mam trzy godziny lekcji, potem siedzę przy pracach domowych. Założenie jest takie, żeby po roku kursu jego uczestnik potrafił posługiwać się językiem greckim w takim stopniu, by mógł rozpocząć studia na uniwersytecie. Mi język potrzebny jest przede wszystkim do tego, żebym mogła na co dzień lepiej funkcjonować w Grecji.
Jak wygląda parafia, w której pracujesz?
To parafia jezuicka, międzynarodowa. Oczywiście, jest też ksiądz z Polski. Polacy bowiem stanowią zdecydowaną większość naszej parafii. Wystarczy wspomnieć, że w niedzielę jest tylko jedna msza św. w języku greckim, a aż trzy po polsku.
Gdzie mieszkasz w Atenach?
Razem z siostrą Kasią, która w Grecji jest już od 14 lat, mamy mieszkanie bardzo blisko centrum i zarazem niedaleko kościoła. Lokalizacja jest świetna.
Co najbardziej podoba Ci się w Grecji?
Na pewno pogoda. Większość roku jest tu ciepło i słonecznie. Bardzo lubię też grecką kuchnię. Są piękne muzea, które w wybranych godzinach można zwiedzać zupełnie za darmo. No i w Grecji jest wiele pięknych miejsc. Przykładowo, bardzo ważne dla chrześcijan, a dla mnie szczególnie miejsca działalności św. Pawła Apostoła.
A co Ci się nie podoba w nowym miejscu?
Jak każde duże miasto Ateny mają swoje blaski i cienie. Mieszka tu dużo uchodźców, migrantów. Są dzielnice, które są bardzo brudne i niebezpieczne. Codziennie przechodzę obok pięknych budynków, obok których siedzą narkomani. Jest dużo osób bezdomnych, żebrzących. Co chwilę słychać o jakichś strajkach i kryzysach. Ale ogólnie, dla mnie Ateny są miastem, w którym bardzo szybko się odnalazłam. Dobrze się tu czuje i dobrze mi się tu pracuje.
Jak długo zostaniesz w Grecji?
Nie wiem, ale mam nadzieję, że spędzę tu wiele lat.
W święto Trzech Króli gościłaś w kościele w Ostrowitem, mówiąc o swojej pracy misyjnej.
Tak się złożyło, że w tym czasie byłam w Polsce, na spotkaniu formacyjnym mojej delegatury. Odbyło się ono w Konstancinie pod Warszawą i trwało kilka dni. Przy okazji przyjechałam do rodzinnego Ostrowitego.
Kiedy następnym razem wybierasz się do Ostrowitego?
Pewnie przyjadę w wakacje. Na częstsze przyjazdy nie mogę sobie pozwolić. Raz, że w Grecji mam dużo obowiązków. Dwa, że bilety lotnicze są bardzo drogie. Ale o rodzinnej miejscowości na pewno nie zapomnę i kiedy tylko będę miała taką możliwość, będę odwiedzać Ostrowite.