Całe swoje życie wiąże z Miejsko – Gminnym Ośrodkiem Kultury w Zagórowie. Najpierw uczęszczał tu jako młody chłopak grając w teatrzykach, później właśnie tutaj uczył się gry na instrumentach. Związany był z dwoma chórami i orkiestrą, a kiedy „narodziło się” tutejsze kino… przez lata przeobrażał się razem z nim.
W domu kultury zaczął pracę w październiku 1993 roku, kiedy to dyrektorem placówki był Bogdan Matczak, a jego zastępcą Stanisław Przydryga. Gdzieś w ich głowie długo tliła się wizja kina w zaledwie kilkutysięcznej miejscowości. – Jeden z nich rzucił pomysł, drugi wcielił go w życie pozyskując wcale niemałe pieniądze na ten cel. To byli bardzo dobrzy gospodarze i myślę, że powstanie kina to była jedna z najtrafniejszych decyzji, jakie wtedy podjęto. Duża w tym też zasługa Mirka Słowińskiego, dzięki któremu w Zagórowie pojawił się nowiutki sprzęt, jakim mogły wówczas poszczycić się największe i kluczowe kina w Polsce – tak naszą rozmowę zaczyna Jacek Burda, który wspólnie z Rajmundem Rzepeckim od ponad trzech dekad pełnią funkcję kinooperatora kina.
Ale zacznijmy od początku. W Jacku od urodzenia drzemały muzyczne geny. Cała rodzina jest uzdolniona muzycznie. On poza tym interesował się mechaniką samochodową i właśnie w tym kierunku ukończył szkołę średnią. W wojsku grywał na klarnecie, potem przeszedł na saksofon – już będąc członkiem tutejszej orkiestry i nie raz grane przez niego dźwięki tego niebywałego instrumentu rozpościerały się po grubych ścianach domu kultury.
– Któregoś dnia, kiedy dopiero co kino w Zagórowie powstało przy jednej z rozmów ze Stasiem zainteresowałem się mechanizmem jeszcze wtedy analogowego mechanizmu projektora. To właśnie Stasiu zaproponował mi odbycie kursu 1 stopnia na kinooperatora w Kiekrzu. Nie zastanawiałem się długo. Od samego początku zamontowania tego całego zawiłego mechanizmu w kilkumetrowym pomieszczeniu interesował mnie turkot projektora, mechanizm przewijania filmu klatka po klatce i działanie krzyża maltańskiego, który po kursie okazał się bardzo prosty w obsłudze. Obecnie cyfrówka jest dużym komfortem. W komputerze mamy zaprogramowany repertuar, włączamy play i film leci. Ja jestem wychowany na starych projektorach. Na czym polega ta sztuka? Jeśli ktoś nagra film, to sztuką kinooperatora jest później odtworzenie go dla publiczności na ekranie. Wiele wtedy pojawiało się głosów „Gdzie w Zagórowie kino, kto tu będzie chodzić”? Pamiętam, kiedy pierwsze filmy na taśmach pozyskaliśmy z Kina Centrum, działającym przy KDK w Koninie, a jedyny seans wyświetlano co tydzień w niedzielę w godzinach popołudniowych. Towarzyszyły nam tłumy. Ludzie siedzieli na schodach, stali na widowni, wszystko, by popołudnie spędzać właśnie tutaj. Wówczas film „Gulczas, a jak myślisz” bił rekordy! Wiele razy z najstarszym synem, który miał wtedy niewiele ponad rok jeździłem maluchem 126p po filmowe taśmy. Z tyłu malucha wiozłem złożony wózek dziecięcy i filmy. Później odbieraliśmy je z dworca PKP w Słupcy, co było już jakimś ułatwieniem. Teraz to jest abstrakcja. Wtedy była to codzienność, nasza praca, która dawała nam wiele satysfakcji i radości. Zawsze znane tytuły mieliśmy wyświetlane około miesiąca po głównej premierze. Liczył się czas no i… widzowie – dodaje Jacek.
W wielu miejscowościach – dotyczy to zwłaszcza miejsc oddalonych od większych ośrodków – kina były ważnym i czasem jednym z nielicznych punktów spotkań lokalnej społeczności. Warto dodać, że przez dekadę wyświetlono tutaj 786 tytułów i 5726 seansów. Przez ostatnie 10 lat kino odwiedziło 97.000 widzów, co dałoby jeszcze większą liczbę, gdyby nie pandemia.
– Jak się czuję oglądając film „z góry”? Po tylu latach to dla mnie normalność, ale też coś, bez czego nie potrafiłbym żyć. I teraz jestem tego pewien. Zawsze interesowała mnie akustyka, sprzęt nagłaśniający, ale też mechanizm tego całego zawiłego sprzętu – tłumaczy.
W 2003 roku kino zaopatrzono w czytniki dźwięku optycznego, co spowodowało, że ów dźwięk był już w wersji stereo. Natomiast w roku 2013 podczas gruntownego remontu budynku, kino zostało przekształcone z analogowego na system cyfrowy. Jakość jest nieporównywalna!
– Będąc kinooperatorem z jakimś tam stażem, nigdy nie mogę być pewny, kiedy któryś z projektorów nie zrobi mi psikusa. I owszem – czasem natężenie dźwięku jest niesamowite. Ktoś pomyśli, że pomieszczenie kinooperatora jest ponure…. Ja nie zgadzam się z tym. Tutaj zawsze dzieje się bardzo dużo… Tutaj jest początek i koniec, bo powiem śmiało, że sercem kina jest kabina – powiedział kończąc.