Fajnie, że nasze drogi zawiodły nas na północ Grecji, gdzie podróżował a właściwie pielgrzymował głosiciel Dobrej Nowiny św. Paweł. On to właśnie jako pierwszy przelał na papier wydarzenia Wielkiego Czwartku a w Macedonii nawrócił pierwszą Europejkę i ochrzcił Lidię i tak zaczęła się era chrześcijaństwa w Europie – tymi słowami kolejną część kurierowych podróży zaczyna Przemek Waszak z Zagórowa, podróżnik, przewodnik wycieczek.
– Często słysząc hasło jadę do Grecji kojarzą nam się głównie greckie wyspy, wspaniałe plaże, metaxa oraz sałatka grecka. I jest to słuszne. Grecja to jednak przede wszystkim kolebka naszej europejskiej cywilizacji, kultury i filozofii. Można naprawdę szczerze powiedzieć, że gdyby nie Grecja, Europa byłaby inna.
Lądując w północnej Grecji kontynentalnej zazwyczaj rozpoczynamy od Tesaloniik – stolicy regionu, jednak przez kilka sezonów był wspaniały lot z Poznania do Kavali, a tam właśnie zaczyna się opowieść o św. Pawle. To pierwsze miasto, w którym pojawił św. Paweł na kontynencie europejskim i tam zaczął swoją misję ewangelizacyjną. Początki miał trudne, bo nawrócił tylko jedną osobę, ale się nie zrażał. Współczesna Kawalia to miasto portowe i turystyczne, a jego największym zabytkiem jest wspaniały akwedukt z czasów rzymskich, budowla do tej pory odcinkowo spełniająca swoją rolę. Bardzo blisko znajduje się antyczne miasto Filippia, miejsce jednej z pierwszych gmin chrześcijańskich w Europie, a obecnie skansen archeologiczny z bardzo dobrze zachowaną strukturą miasta z okresu przełomu I i II wieku naszej ery – wspomina.
Przemek, jak zwykle zatrzyma się na chwilę przy kuchni, bo to oczywiście jego drugi po turystyce konik. Najbardziej znana potrawa z Grecji w Polsce to ryba po grecku (oczywiście żart – nie ma takiej potrawy w Grecji).
– Miałem oczywiście na myśli sałatkę grecką, ale i tu mocno się zaskoczymy przede wszystkim strukturą i smakiem, co do struktury kostki sera, a czasami kostka sera jest ogromnych wielkości, a sam smak fety w Grecji bardzo mocno różni się od tego, co znajdziemy w klasycznych smakach w popularnych dyskontach w Polsce. Jest mniej słona, a dzięki temu rozwija wokół siebie bukiet innych smaków. No i królująca oliwa grecka, gęsta i esencjonalna. W Kawali króluje jeszcze jedna potrawa: gyros ale i on nijak ma się do polskiego kebaba. Jest bardziej subtelny, mniejszy i uzupełniony o frytki i ser feta. No cóż, co kraj to obyczaj. Najważniejsze, aby każdą potrawę popić wspaniałym i orzeźwiającym espresso lodowym – dodaje.
Dla niego największym wrażeniem pozostała wizyta w Meteorach. Wspaniałe twory górskie, na których człowiek przed wiekami pobudował klasztory, które do tej pory są zamieszkałe przez mnichów obrządku wschodniego. Połączenie dzieł natury z działami człowieka wielkości Boga z myślą i duchem ludzkim.
– Kilka dni miałem to miejsce przed swoimi oczami. A i tam nie brak anegdot. Teraz można do większości klasztorów dostać się w miarę wygodnymi drogami, jednak pierwotnie trzeba było wspinać się po urwistych zboczach lub dostawać się za pomocą lin i wyciągów baaaaardzo prowizorycznych. Zapytany przed laty jeden z mnichów jak często wymienia się tam linę do wyciągu, w którym w koszu podróżują ludzie lub pożywienie odpowiedział, że za każdym razem jak się urwie. Nic dodać nic ująć
Na koniec coś zupełnie odmiennego – bardzo hałaśliwe wręcz wulgarne miasto Saloniki. Jak każde duże miasto portowe tętni życiem całą dobę i przyciąga do siebie różnych ludzi. Miałem tam okazję spać w dzielnicy portowej i pomimo wysokiego piętra szło zauważyć, że to miasto nie zasypia. Niestety efektem tego jest wszechobecny brud. Nie tylko w zaułkach, ale nawet w miejscach na skroś turystycznych. Jeżeli wybierzesz się tam skoro świt jeszcze przed służbami sprzątającymi spotkasz walające się kartony bezdomnych śpiących wokół antycznych budowli. Nie jest to widok ani zapach godny tego opisu. Ale jeżeli masz odrobinę odwagi warto i na takie widoki zarezerwować sobie czas – wspomina.