Tymi słowami zaczyna naszą rozmowę Mariusz Przybylski, właściciel sklepu wielobranżowego „U Mania” w Giewartowie. Wspomniany sklep prowadzi ponad trzy dekady i nie wyobraża sobie, gdyby swój mały interes prowadzić w innym miejscu.
– Czasem się śmieję, że nasz sklep pełni też funkcję gabinetu psychoterapeutycznego. Wiele osób przychodzi, żeby po prostu pogadać, zobaczyć co słychać. Przyzwyczaiłem się do tego i dziś uważam, że to wielki atut tego miejsca. Uwielbiam rozmawiać z ludźmi. Wielu z nich to przecież letnicy, którzy corocznie lub wiele razy w ciągu roku odwiedzają naszą miejscowość. Można powiedzieć, że tworzymy pewną formę rodziny – mówi pan Mariusz.
Ale wróćmy do samego początku. Nasz rozmówca przez wiele lat związany był właśnie z dziedziną handlu. Przez wiele lat z „obwoźną chemią – drogerią” jeździł po okolicznych targach – do Słupcy Witkowa, Kleczewa czy Zagórowa. Po towar wraz z żoną jeździli wiele lat raz na dwa tygodnie na stadion do Warszawy. Jak wspomina, to był zupełnie inny handel i zupełnie inne czasy. W 1992 roku swój asortyment postanowił ulokować w jednym miejscu. Początkowo była to Słupca i pawilon handlowy naprzeciw słupeckiego szpitala. Jednak po głębszym namyśle i nie ukrywajmy, tnąc koszty postanowił przenieść się do Giewartowa i wykorzystać pomieszczenia budynków, należących do rodziny. – W pewnym momencie naszego życia, przyznam, fizycznie nie dawaliśmy rady i chcieliśmy skupić się na punkcie stacjonarnym. Nie baliśmy się i co najważniejsze nie narzekaliśmy. Okazało się, że ta lokalizacja była kaczką znoszącą złote jajka. Idealne miejsce w idealnym terminie. Zabawki, produkty letnie, odzież, kwiaty, znicze były tym, czego ludziom tutaj brakowało. Turystów było sporo, ale i lokalni wielokrotnie podkreślali, że dobrze, że Mariusz z żoną Krysią takie miejsce tutaj stworzyli. I nie będzie tutaj przekłamaniem, jeśli napiszemy, że sklep bardzo dobrze prosperował do momentu powstania marketów. Oczywiście jest gorzej, ale prowadzimy to dalej. To nasza historia – dodaje.
Koronnymi osobami związanymi z miejscem „U Mania” jak już wspomnieliśmy jest jego żona Krysia, która sama prowadzi kwiaciarnie Corallium w Słupcy, a także jego rodzice – Teresa i Stanisław. To właśnie pani Teresa od samego początku dbała o to, by nawet najmniejsze cyferki się zgadzały, jak na księgową przystało. Z kolei Stanisław, który całe życie pracował jako kierownik w ostrowickiej piekarni, z uśmiechem pomagał w codziennym prowadzeniu przez syna sklepu. On codziennie otwierał sklep, witając klientów i zamykał żegnając ich. Znał wszystkich w okolicy, nawet tych przejezdnych. Był znaczącą postacią w Giewartowie, lubianą przez wszystkich. Zmarł we wrześniu ubiegłego roku.
– Czy żałuję, że przez lata zajmowałem się tym, a nie czym innym? Absolutnie nie! Wiadomo były czasy lepsze i gorsze. Teraz z powodu dużej konkurencji marketowej jest trochę ciężej, ale nie żałuję tego, zwłaszcza dlatego, że to nasze „dziecko” prowadziliśmy rodzinnie. Tworzyliśmy zgrany tandem – ja reagowałem na potrzeby sklepu i zlecałem zakupy towaru, a rodzice dbali o resztę. Każdy czuł się tutaj potrzebny i wyjątkowy, zwłaszcza moi rodzice. Lubimy ludzi. Lubimy się z nimi spotykać, rozmawiać, ale uwag słuchać również. Pomimo, że to tylko sklep, a może i aż… każdy zostawił tu cząstkę siebie – powiedział kończąc.