Słupecki męski zakład fryzjerski od ponad 30 lat cieszy się popularnością. W niewielkim pomieszczeniu w piwnicy na Kopernika 4 klientów niezmiennie obcina Wiesia – a właściwie pani Franciszka. – Od zawsze wiedziałam, że chcę zostać fryzjerką i nigdy tego nie żałowałam – mówi.
Zawodu uczyła się w Skierniewicach. Pochodzi z dawnego powiatu łowickiego, a dokładniej ze Dzierzgowa. Mąż pani Wiesławy poszukiwał pracy. Otrzymał ją w słupeckim Mostostalu. To właśnie tutaj zamieszkali w latach 70-tych. Pracę jako fryzjer zaczęła w Spółdzielni w Słupcy, mieszczącej się na Placu Wolności. – Sporo czasu tam spędziłam. Lubiłam swoją pracę i ludzi, z którymi pracowałam. Klientów zawsze było pełno. Co prawda z biegiem czasu zakładów fryzjerskich też przybywało. Do pewnego czasu praca w jako fryzjer w spółdzielczym zakładzie fryzjerskim przynosiła mi dużo radości i satysfakcji. Pod koniec lat 80-tych sytuacja w pracy jednak stawała się coraz bardziej niepewna. Pracowałam tam m.in. ze Stasiem Grynikiem, również znanym słupeckim fryzjerem. Oboje doszliśmy do wniosku, że „czas iść na swoje”. W zakładzie fryzjerskim w Spółdzielni przepracowałam ponad 17 lat. Stasiu otworzył swój zakład na Kaczym Dołku. Ja poszukałam maleńkiego 11-metrowego pomieszczenia na ul. Kopernika, gdzie wcześniej znajdowała się wózkarnia. Kiedy poszłam z moim pomysłem do Spółdzielni Mieszkaniowej, usłyszałam pytanie: Pani chce w piwnicy otworzyć zakład fryzjerski? Upierałam się jednak przy swoim. I teraz wiem, że to była dobra decyzja. Od tej pory we dwoje ze Stasiem byliśmy w Słupcy osobami zajmującymi się tylko i wyłącznie męskim fryzjerstwem. Oczywiście, początki były bardzo trudne. Pozyskanie nowych klientów w nowym miejscu, bez internetu, praktycznie tylko i wyłącznie drogą pantoflową wymagało sporo czasu. Ale udało się – dodaje pani Wiesia.
Z biegiem czasu swój zakład nieco powiększyła, bowiem zwolniło się jedno pomieszczenie w piwnicy. Przedział wiekowy klientów i wcześniej i obecnie jest różny, od najmłodszych, po panów w dość sędziwym wieku. Pomocą od wielu lat dla naszej rozmówczyni jest córka Dorota, z którą razem pracują. To właśnie Dorota poszła w ślady mamy. Zaczęła obcinać już w wieku 14 lat. Pani Wiesia wyuczyła zawodu 7 uczennic, a jedna z nich – Alina zajęła nawet 5. miejsce w Wielkopolskim konkursie fryzjerskim. – Dlaczego nie zdecydowałam się na fryzjerstwo damsko – męskie nawet jak było ciężko? Nie wiem. Po prostu pokochałam obcinanie męskie i koniec. I obalam mit, że mężczyźni jeśli chodzi o fryzury są mniej wymagający jak kobiety. Kiedy wchodzą, a to są stali klienci, wiem czego oczekują, ale muszę zadać pytanie… jak obcinamy, choć doskonale wiem jak… Kiedy w odpowiedzi słyszę „Pani Wiesiu jak zawsze” wiem, że będzie jak zawsze – mówi śmiejąc się.
Jednym z jej klientów jest Artur – młody chłopak, który klientem zakładu jest około 30 lat. Sam żartuje, że gdy tylko wyrósł z pieluch zaczęła do obcinać pani Wiesia. – Tylko trzy razy byłem gdzie indziej. Nie mówię, że żałuję, ale było po prostu nieswojo – mówi Artur.
– Myślę, że mężczyźni też lubią wyglądać porządnie. Mamy klientów, którzy odwiedzają nas nawet co tydzień. To bardzo miłe że wracają i wychodzą zadowoleni – pani Wiesia powiedziała kończąc.