16 listopada w Teatrze Muzycznym im. Danuty Baduszkowej w Gdyni miała miejsce premiera „Folwarku Zwierzęcego” reż. Wojciecha Kościelniaka. W spektaklu wystąpiła nasza rodzima artystka – Weronika Radniecka z Zagórowa, która wraz z koleżankami i kolegami z roku pokazała artystyczną dojrzałość oraz perfekcyjne przygotowanie wokalne, taneczne i aktorskie. W kilku zdaniach opowiedziała nam o tym aktorskim przedsięwzięciu.
Śpiew czy aktorstwo? Która dziedzinę lubisz jednak bardziej ?
W.R.: Hmm… To bardzo trudne pytanie. Śpiew jest ze mną od zawsze – to od niego się wszystko zaczęło, bo dzięki chęci rozwijania mojego wokalnego warsztatu wybrałam naukę w Teatrze Muzycznym w Gdyni. Aktorstwo pojawiło się bardzo niespodziewanie, ale to właśnie ono dodało do mojego życia wielu kolorów i otworzyło przede mną wiele nowych dróg. Na szczęście nie muszę wybierać między jednym, a drugim, bo musical łączy te dwie dziedziny. To forma, w której czuje się najlepiej.
Jak to się w ogóle stało, że związałas się z gdyńskim teatrem?
W.R.: Od zawsze wiedziałam, że chce połączyć moje życie z muzyką. W tym celu będąc w klasie maturalnej, rozpoczęłam poszukiwania uczelni, w której będę mogła rozwijać swój głos. Z 3 kierunków, które oferuje większość akademii muzycznych w Polsce (śpiew klasyczny, jazzowy, musical) uznałam, że najbliżej mi do musicalu i postanowiłam startować na każdą uczelnię, która posiada ten kierunek. Tak trafiłam do Państwowego Policealnego Studium Wokalno-Aktorskiego im. Danuty Baduszkowej przy Teatrze Muzycznym w Gdyni, jako jedna z 13 osób wyłonionych podczas egzaminów wstępnych.
To była twoja pierwsza rola teatralna? Jak się w niej czułaś?
W.R.: Podczas nauki w Studium, już od 2 roku miałam przyjemność występować na deskach Teatru Muzycznego w Gdyni, jednak ta ostatnia rola była największą i zdecydowanie najważniejszą dla mnie. To niesamowite przeżycie, bo wcześniej dołączałam do obsady spektakli, które już były grane, miały swoją określoną formę, a tym razem wszystko zostało stworzone od zera. Teksty, muzyka, choreografia. Sceny zmieniały się z dnia na dzień, by osiągnąć zadowalający efekt finalny. Tworzenie postaci, szukanie jej charakteru i to pod okiem tak wybitnego reżysera jak Wojciech Kościelniak – to było moje spełnienie marzeń.
Jaką postać w spektaklu grałaś? Co przedstawiał ten spektakl?
W.R.: W „Folwarku Zwierzęcym” gram postać Jessie i Brytana. To dwa zupełnie inne charaktery, co było sporym wyzwaniem. Spektakl to musicalowa adaptacja powieści George’a Orwella. Opowiada o zwierzętach, które buntują się przeciwko ludziom, przejmują władzę i tworzą własny system, obiecując równość i wolność. Z czasem nowy porządek przeradza się w tyranię, przypominającą poprzednią. Przedstawienie to alegoria władzy, manipulacji i systemów totalitarnych, wzbogacona muzyką Mariusza Obijalskiego, choreografią Mateusza Pietrzaka i scenografią Kamili Bukańskiej.
Nie czułaś tremy?
W.R.: Jasne, że czułam! W środowisku artystycznym mówi się, że uczucie tremy to pozytywny znak (oczywiście tylko wtedy, kiedy jest kontrolowana), ponieważ świadczy o zaangażowaniu i emocjonalnym podejściu artysty do swojego występu. Oznacza, że zależy mu na wyniku i na odbiorze jego pracy przez publiczność.
Jakie masz plany na najbliższą przyszłość?
W.R.: Skończyć szkołę! A potem wciąż móc robić to, co kocham najbardziej. Być na scenie.