Im więcej osobistych danych ktoś udostępnia w sieci, tym bardziej rezygnuje z prywatności. Kto i jak używa naszych danych? Czy możliwe jest zachowanie anonimowości w Internecie? O prywatności w sieci porozmawialiśmy z Hubertem Musiałem z Witkowa, właścicielem startupu PuGePu, zajmującego się projektowaniem i wdrażaniem portali internetowych, naprawami telefonów i komputerów, informatykiem, pasjonatem nowych technologii i studentem 5 roku psychologii na Uniwersytecie SWPS w Poznaniu.
Zacznijmy od przybliżenia czytelnikom czym właściwie jest prywatność? Co mamy na myśli mówiąc o prywatności w sieci.
Większość zainteresowanych osób doskonale rozumie czym jest prywatność w świecie jaki nas otacza. Większość społeczeństwa dba o to, aby zachować swoją prywatność we własnych czterech ścianach. To co dzieje się w domu, nie powinno nikogo z zewnątrz interesować. Niestety, prywatność jaką znamy nijak ma się do tego czym jest prywatność w sieci. Przede wszystkim trzeba wiedzieć, że każdy serwis, który odwiedzamy w internecie, rządzi się własnym regulaminem, bez względu na to czy jest to Facebook, Onet, czy Wirtualna Polska. Wchodząc na strony internetowe akceptujemy regulamin takim jaki jest. Innymi słowy dajemy przyzwolenie na wgląd w nasze życie osobom i firmom, które z otwartymi rękoma przyjmą to co im udostępniamy.
Co masz na myśli? Czy wchodząc na strony internetowe udostępniamy informacje o naszym życiu? Przecież na nic się nie zgadzaliśmy. Nikt również nie zagląda nam do telefonu, czy komputera. Nikt też nie wypytuje o prywatne informacje.
Zgadza się. Nikt nie pyta, ponieważ wchodząc na stronę automatycznie zgadzasz się na wykorzystywanie danych, które są zapisywane w twoim telefonie czy komputerze w formie ciasteczek.
Możesz przybliżyć czym są ciasteczka?
Tzw. ciasteczka to małe pliki, które zapisują się na naszych dyskach twardych. Z jednej strony zapamiętują nasze preferencje, logowania do serwisów czy zawartość koszyka w sklepie internetowym ułatwiając tym samym poruszanie się po stronach. Z drugiej mogą być wykorzystywane do śledzenia naszej aktywności w internecie. Niestety mało osób zdaje sobie sprawę ile i jakie dane zbierane są podczas odwiedzania ulubionych stron. Już w 2013 roku zostało wprowadzone nowe prawo telekomunikacyjne, które zobowiązuje administratorów portali internetowych do informowania użytkowników o wykorzystywaniu cookies (ciasteczek – przyp. red.).
Do czego służą te małe pliki o których wspominasz?
Jak wspomniałem ciasteczka pomagają podczas przeglądania internetu, jednak ich zadaniem jest również zbieranie informacji o zachowaniach użytkowników lub nawet do tzw. retargetingu czyli stworzenia reklam które będą zachęcać do powrotu na odwiedzaną stronę.
Czy idzie uchronić się przed takim śledzeniem?
Owszem. Aktualnie każda strona informuje użytkownika o wykorzystywaniu cookies. Aby się uchronić, nie możemy zezwolić na wykorzystanie ciasteczek. Wymaga to jednak ingerencji ze strony osoby odwiedzającej serwis. W przypadkach, kiedy zaakceptujemy ciasteczka zgadzamy się na śledzenie czy zbieranie informacji. Warto wiedzieć, że dopóki wyraźnie nie odrzucimy polityki cookies, strona będzie zbierać informacje o tym co przeglądamy, ile czasu spędziliśmy czytając artykuł lub przeglądając produkt w sklepie. Zamknięcie informacji krzyżykiem jest równoznaczne z akceptacją ciasteczek. Aby chronić swoją prywatność musimy wyraźnie zabronić śledzenia. Trzeba również wiedzieć, że nierzadko informacje które uzyskują serwisy są udostępniane podmiotom zewnętrznym. Brzydko ujmując, sprzedajemy za darmo informacje o sobie nie tylko serwisowi, który odwiedzamy, ale również partnerom tego serwisu.
Czy można wycofać się z nieświadomie akceptowanych ciasteczek?
Tak. Część serwisów pozwala na anulowanie wyrażonej zgody. Możemy wyczyścić również ciasteczka przeglądarki i po ponownym wejściu na stronę internetową nie zgadzać się śledzenie. Jednak by skutecznie usunąć dane, które już zostały zebrane, musielibyśmy napisać do administratora strony, aby zgodnie z obowiązującą ustawą o ochronie danych osobowych, usunął wszystkie informacje jakie o nas pozyskał.
Dlaczego ktoś chce w ogóle zbierać takie informacje? Po co ktoś chciałby wiedzieć ile czasu czytam artykuł, albo przeglądam produkty w sklepie?
Informacje, które są pozyskiwane stanowią bardzo wiarygodne źródło, które jest wykorzystywane do celów marketingowych i reklamowych. Tworzą obraz użytkownika – jego profil. Zbierane są informacje o przyzwyczajeniach użytkownika, upodobaniach, jego poglądach, znajomościach czy choćby danych osobowych. Informacje jakie pozostawiamy na stronach internetowych można przyrównać do cyfrowego odcisku palca. Całość składa się na unikalny profil osoby. Wbrew pozorom nie jesteśmy anonimowi w sieci. Mawia się, że internet jest w stanie powiedzieć więcej o człowieku niż on sam o sobie wie.
Internet przecież nie może wiedzieć więcej o mnie, niż ja sam. Skąd taki pomysł?
I tak, i nie. Nasze cyfrowe „ja” to nie tylko imię, nazwisko, data urodzenia lub miejsce w którym mieszkamy, numer telefonu czy adres mailowy ale także informacje o zainteresowaniach, finansach czy nawet zdrowiu. Google to nie tylko wyszukiwarka, ale wielka korporacja trzymająca w rękach potężne narzędzia. Tyczy się to oczywiście wielu innych firm jak Microsoft, Apple czy Samsung. Wszystkie te korporacje chcą o nas wiedzieć się jak najwięcej. Smartfony, których tak chętnie używamy przesyłają ogromne ilości danych o naszym położeniu, podróżach, zakupach czy używanych aplikacjach. Wszystkie dane z ciasteczek, smartfonów, portali społecznościowych, wyszukiwarek składają się na nasz obraz cyfrowy. Dane te trafiają do jeszcze większego zbioru, tzw. big data, które są dalej przetwarzane i analizowane, a celem jest pozyskanie nowych informacji lub nowej wiedzy na temat społeczeństwa, tworzenia skuteczniejszych strategii, jeszcze lepszej decyzyjności. Analiza takich danych pozwala nawet zmniejszyć koszty i redukcję czasu pracy. Firmy wykorzystując pozyskane dane i specjalistyczną analitykę wspomagają działanie firm i usprawniają wszystkie procesy biznesowe.
Czy uważasz, że w przyszłości może się to zmienić?
Nikt nie jest w stanie przewidzieć przyszłości. Możemy jedynie przypuszczać w którą stronę świat i technologia będzie podążać. Idealnym rozwiązaniem byłyby usługi, dzięki którym konsumenci będą mieli możliwość monetyzowania informacji, czyli otrzymywania wynagrodzenia za informacje, które udostępniają. Aktualnie zarabiają tylko wielkie korporacje, tych pierwszych wykorzystując do własnych celów i zostawiając bez rzetelnej wiedzy. Niestety takie podejście wymagałoby zupełnej zmiany naszych przyzwyczajeń, nowych rozwiązań prawnych i oczywiście dobrych zamiarów środowiska biznesowego. Tym bardziej, ze za rogiem już czyhają nowe rozwiązania i technologie.
Nowe rozwiązania?
Tak. Ostatnio coraz głośniej i częściej mówi się o sieci 5G i Internecie Rzeczy. Siec 5G daje ogromny potencjał dla technologii wykorzystując prędkość z jaką przesyłane są informacje. Wyobraźmy sobie, przyszłość w której komunikacja autonomicznych pojazdów będzie odbywać się niemal w czasie rzeczywistym. Kierowcy nie będą potrzebni. Komputer zadba o nasze bezpieczeństwo podczas podróży. Drony dostarczające zamówienia ze sklepów internetowych, czujniki w miastach dbające o bezpieczeństwo wymieniające się miliardami informacji dziennie, urządzenia monitorujące nasz stan zdrowia, które przesyłają dane do specjalistów lekarzy, w pełni automatyczne urządzenia ułatwiające życie np. lodówka monitorująca datę ważności produktów, czy choćby automatyka domowa tzw. inteligentne domy. Internet Rzeczy to połączenie w jeden organizm oraz wzajemna komunikacja wszystkich urządzeń, które nas otaczają. Wszystko to będzie zapewnione przez technologię, która dzieje się na naszych oczach. Niestety będzie od nas wymagało zgody na zrzeknięcie się prywatności lub jak już wspomniałem pewnego rodzaju sprzedaż informacji o sobie. A to tylko początek zmian jakie nas czekają. Odnoszę wrażenie, że świat technologii dopiero się rozpędza. Dlatego tak ważnym jest, by społeczeństwo rozumiało, że w internecie nie ma stuprocentowej prywatności.
Gdzie według Ciebie aktualnie najbardziej jesteśmy narażeni na utratę prywatności?
Największą bazą danych o nas samych jest chyba najczęściej odwiedzany portal społecznościowy – Facebook, na którym tracimy najwięcej. Facebook posiada algorytmy głęboko analizujące nasze zachowanie. Algorytmy te sprawdzają jak długo przeglądamy portal, jaką muzykę czy filmy lubimy, jakie treści nas interesują, w co klikamy, kto jest naszym znajomym, kogo obserwujemy, kogo lubimy czy nawet jakie wartości nie są przez nas pożądane. Wszystkie te dane udostępniamy poprzez reakcje na portalu, klikając lubię to, komentując posty czy udostępniając materiały innych. Rejestrując się na portalu zaakceptowaliśmy regulamin w którym są zapisy choćby o braku przeciwskazań do wykorzystania przez firmę Facebook, materiałów które zamieszczamy. W tym również zdjęć. Portal ma pełne prawo, aby teraz lub nawet w przyszłości wykorzystać nasze materiały w celu reklamy swoich usług lub podmiotów współpracujących z Facebookiem. I mimo, iż wydaje się to dzisiaj mało realne, w przyszłości może okazać się problemem. Zgadzając się na regulamin portalu, zgadzamy się na wykorzystywanie, dystrybuowanie, modyfikowanie, kopiowanie w ramach globalnej licencji. W tym wypadku żadne łańcuszki wklejane na tablice nie skutkują cofnięciem zgody. Jedyną możliwością jest usunięcie konta z portalu, dlatego dobrze zastanówmy się co udostępniamy i jakie treści umieszczamy w internecie.
Czy jesteśmy w stanie uchronić się w sieci? Czy możemy surfować anonimowo?
Żyjemy w świecie w którym wszystko jest możliwe. Teoretycznie również anonimowe przeglądanie internetu. Pierwszą i najważniejszą rzeczą jest bezpieczne połączenie. Publiczne Wi-Fi, darmowy internet, może wiązać się z ryzykiem utraty prywatności. Z sieciami publicznymi mogą łączyć się nie tylko zwykli użytkownicy, ale również osoby które będą chciały wykraść wrażliwe dane, takie jak hasła do kont bankowych czy hasła poczty elektronicznej. Z sieci publicznych zaleca się korzystać w ostateczności. Istotnym faktem jest, że nawet domowe połączenia nie są w 100% bezpieczne, wszakże dostawca usługi ma dostęp do przeglądanych przez nas stron internetowych. Osoby które cenią swoją prywatność mogą skorzystać z Virtual Private Network, w skrócie VPN. Usługa ta zapewnia szyfrowane połączenie i stworzenie specjalnego „tunelu” wewnątrz internetu. Niestety wiąże się to często ze spowolnieniem łącza. Innym sposobem jest skorzystanie w serwera proxy, który jest pośrednikiem wykonującym pewne czynności za nas, dzięki czemu ukryjemy przed wścibskimi oczyma swój adres IP. Ciekawą metodą jest użycie sieci TOR. TOR to tzw. sieć cebulowa, wielowarstwowa struktura sieci. Zapewnia chyba najbardziej anonimowe przeglądanie internetu. Jednak najprostszym i najszybszym rozwiązaniem, które daje pewną prywatność jest wykorzystanie specjalnego anonimowego trybu, w których przeglądarka nie zapisuje ciasteczek ani historii przeglądania. W Chrome jest to okno incognito, w Firefoksie okno prywatne.
Co w przypadku kiedy po rozmowie z Tobą, chciałbym w pewnym sensie wyczyścić informacje w internecie, które dotychczas tam zostawiłem? Czy jestem w stanie w jakiś sposób to wykonać?
W internecie nic nie ginie. Wszystko, co umieściliśmy zostaje już zawsze. Jednak od kiedy uchwalono ustawę o RODO, możemy skorzystać z prawa do bycia zapomnianym. Prawo to pozwala na usunięcie danych osobowych z baz danych tworzonych przez podmioty, które dotychczas te dane zebrały. Zgodnie z art. 17 ustawy o RODO mamy prawo do zgłoszenia i żądania bezzwłocznego usunięcia wszelkich zebranych informacji o naszej osobie. Niestety by faktycznie usunąć informacje, nierzadko musimy wziąć sprawy we własne ręce. Wiedzieć co i gdzie zamieszczaliśmy lub ktoś o nas zamieścił, mimo to i tak nigdy nie będziemy mieć pewności że wszystkie dane zniknęły. Dlatego warto mieć na uwadze i być ostrożnym z zamieszczaniem materiałów w internecie. W sieci nigdy nie jesteśmy i nie będziemy anonimowi.
Materiał powstał w ramach projektu Stowarzyszenia Gazet Lokalnych z Polsko-Amerykańską Komisją Fulbrighta „Media bliżej ludzi”, finansowanego ze środków Departamentu Stanu USA.
Piłeś nie pisz