Kiedy Alan Don przeprowadził się w nasze strony, najpierw przez kilka lat mieszkał na łódce. Kiedy kupił dom w Smolnikach Powidzkich zaczął sprzątać okoliczne lasy. Zebrał już prawie 200 worków, ale końca sprzątania nadal nie widać.
Kiedy związał Pan swoje życie z Powidzem?
Przyjechałem tu 17 lat temu z Krakowa, gdzie zajmowałem się różnymi rzeczami. Byłem akustykiem, zajmowałem się poradnictwem prawnym, ale też społecznie działałem na rzecz środowiska. Pomagałem m.in. przy tworzeniu urządzeń, które miały za zadanie pokazać smog w Krakowie.
W Krakowie to był duży problem?
Tak naprawdę to większy był w Zakopanem czy słynącej z walorów uzdrowiskowych Rabce. Ale w Krakowie też. Miasto to położone jest w niecce. Jak tam się zbierze smog, sam nie wyjdzie, musi pojawić się wiatr. Jak nie ma wiatru robi się duży problem.
Przez smog zdecydował się Pan na wyprowadzkę z Krakowa?
Nie, po prostu w pewnym momencie uznałem, że Kraków nie jest mi już niezbędny do życia. Stwierdziłem, że resztę życia chcę spędzić nad wodą. Zacząłem więc szukać fajnego miejsca z fajnym jeziorem. Kiedy jeden ze znajomych wspomniał coś o Powidzu postanowiłem to sprawdzić. Przyjechałem tu, spodobało mi się i zostałem.
Początkowo mieszkał Pan w dość nietypowym miejscu…
Kiedy przyjechałem do Powidza kupiłem łódkę typu kaczorek, akurat świeżo wyremontowaną przez miejscowego szkutnika. Stwierdziłem, że nie będę jej już nigdzie przewozić i na niej zamieszkałem. To znaczy nie tylko na łódce, bo częściowo też w samochodzie, który stał blisko jeziora. Dokładniej mówiąc, w samochodzie trzymałem ubrania i inne codzienne rzeczy, a na łódce spałem. Codziennie też kąpałem się w jeziorze. Te kąpiele mnie wyleczyły, i mam na to niezbite dowody.
Jakie?
Jeszcze zanim przeprowadziłem się do Powidza miałem zdiagnozowane poważne schorzenia kolan. Znajomy lekarz, który mnie leczył dziwił się wręcz, że jeszcze chodzę. Ostatecznie stanęło na tym, że umówiłem się na operację za rok. Przez ten rok praktycznie codziennie kąpałem się w jeziorze. Kiedy zgłosiłem się na badania przed planowaną operacją okazało się, że kolana są zdrowe. Później zainteresowałem się tematem wody z Jeziora Powidzkiego i wyczytałem, że kiedyś bogaci Niemcy tu zjeżdżali, właśnie w celach leczniczych.
Wracając do Pana mieszkania na łódce. Dało się to połączyć z pracą?
Dało, choć nie było łatwo. Zajmowałem się wynalazkami, coś opracowałem, coś udało się wdrożyć. Potrzebny był do tego komputer, a na łódce ciężko było z prądem. Korzystałem zatem z komputera w powidzkiej bibliotece. Mogłem liczyć też na różną pomoc ze strony powidzkiej społeczności.
Po kilku latach stwierdził Pan, że jednak lepiej będzie zamieszkać w domu?
Wielu proponowało mi działki nad jeziorem, ale mieszkanie blisko wody w sezonie letnim byłoby dla mnie koszmarem. Hałas, tłum ludzi – to nie dla mnie. Nie chciałem też mieszkać w samym Powidzu. To fajna miejscowość, ale nie mogę pojąć, dlaczego wielu ludzi truje się tu nawzajem. Niektórzy palą takimi śmieciami, że nie idzie oddychać. A najbardziej mnie dziwi to, że – jak zakładam przez powiązania rodzinne czy towarzyskie – nikt nikomu nie zwróci uwagi na to, że sąsiad pali jakimiś śmieciami czy plastikiem. Spodobał mi się dom w Smolnikach Powidzkich, który akurat gmina wystawiła na sprzedaż. Uznałem, że odległość 15 minut samochodem od jeziora jest idealna. Jedyny minus jest taki, że trudniej jest o codzienną kąpiel w jeziorze.
Tuż obok domu ma Pan malutkie jezioro Rusin.
Kąpiele w tym jeziorze niespecjalnie mnie interesują, bo woda tam nie ma takich właściwości jak ta w Jeziorze Powidzkim. I nie chodzi tu o czystość, tylko te glinki, które są w Powidzkim. Kiedy tylko mogę, jadę do Powidza i tam wchodzę do jeziora. Przez cały rok oczywiście.
Kiedy zamieszkał Pan w Smolnikach zaczął Pan sprzątać okoliczne lasy.
Zaraz po tym, jak kupiłem tę chałupę zacząłem chodzić po lesie. Obojętnie, w którą stronę się zapuściłem, wszędzie było mnóstwo śmieci. Najczęściej starych, leżących tam co najmniej 10 lat, niektóre może nawet z 50. Zadzwoniłem w tej sprawie do wójta. Natychmiast się tym zajął i zainteresował tym tematem nadleśnictwo w Gnieźnie. Nadleśnictwo przysłało straż leśną, ale stanęło na tym, że u nich nie ma ludzi, którzy mieliby zajmować się sprzątaniem tych śmieci. Owszem, mają pracowników, ale typowo do prac leśnych, a nie do sprzątania. Stwierdziłem, że skoro nie ma kto tych śmieci posprzątać, sam to zrobię. I tak od kilku lat chodzę po lesie i zwożę śmieci. Dotychczas zebrałem jakieś 200 worków. Jestem tak umówiony z gminą i firmą odbierającą śmieci, że na podwórku segreguję odpady, a firma je odbiera. Z odbiorem nie ma żadnego problemu.
Po lesie chodzi Pan boso.
Nie zawsze. Jak jest mokro to zakładam klapki. Ale poza tą sytuacją to faktycznie chodzę boso. Nie tylko po lesie, do sklepów czy urzędów też wchodzę bez butów.
Odnajduje Pan satysfakcję w zbieraniu śmieci w lesie?
To taka czynność, dzięki której odrywam się od codzienności. To trochę jak patrzenie w niebo, spoglądasz do góry i nie widzisz świata dookoła. Radość sprawia mi, jak widzę efekty swojej działalności, czyli jak wychodzę z lasu z pełnymi reklamówkami czy wózkiem śmieci. Czuję swego rodzaju zwycięstwo nad tymi, którzy te śmieci zostawili.
Są widoki na to, że nie będzie miał Pan już czego zbierać w lasach koło domu?
Chyba nie dożyję sytuacji, kiedy lasy będą wolne od śmieci. Nadal leży tam mnóstwo starych, nieodkrytych jeszcze przeze mnie śmieci. Ale ciągle przybywają nowe. Z moich spostrzeżeń wynika, że najwięcej szkody lasom czynią domkowicze i grzybiarze. Smutne to, ale prawdziwe.
Jaka gazeta takie tematy. O sesji i problemach mieszkańców wciąż cisza.
A co się tobie marudo nie podoba? Akurat bardzo ciekawy artykuł o nietuzinkowej postaci. Gdyby zamiast takich marud byłoby z 5 takich jak bohater tego artykuł świat byłby ciekawszy i lepszy
Jaki Anonim, taka opinia. Lasy chronią klimat, glebę, wody powierzchniowe i podziemne, zapobiegając erozji, wyjaławianiu ziemi, osuwiskom, lawinom. Mówi Ci to coś?
anonimie, żal mi ciebie…
A czytasz gazety? Myślisz, że w innych gazetach nie ma takich tematów? To już nie można takich rzeczy pisać? Wydaje mi się, że o sesjach RM, RP i problemach mieszkańców też tu jest dużo…
ale odjechana ! pozytywna postać !!! szacuneczek !!!!