
Po długiej i nierównej walce z chorobą w minioną niedzielę w wieku 61 lat zmarł Zbigniew Pietrzak, długoletni pracownik słupeckiej firmy Emplex, a przy tym wspaniały człowiek, oddany mąż i ojciec. – Nigdy, już nawet w zaawansowanej chorobie nie mówił o odejściu, o śmierci. Do ostatnich minut życia wierzył, że wygra – mówią najbliżsi.
Urodził się 2 stycznia 1963 roku. Od urodzenia mieszkał w Koszutach Parcelach z rodzicami i młodszą o dwa lata siostrą Mirką. Pomimo, że byli tylko we dwoje zawsze mieli w sobie wsparcie i mogli na siebie liczyć, jak prawdziwe rodzeństwo. W pobliskiej szkole podstawowej rozpoczął edukację. Później ukończył ją w Słupcy w zawodzie mechanika maszyn rolniczych. Pracę zawodową rozpoczął zaraz po szkole w POM-ie.
Obecną żonę Jagodę poznał u kuzynki. Przeżyli razem 38 lat. Doczekali się dwóch wspaniałych córek – Ani i Marty. Rok po ślubie przejął rodzinne gospodarstwo, jednak ojciec Adam pomagał mu jeszcze przez wiele lat. To właśnie dzięki ojcu tak bardzo pokochał ziemię i uprawę roślin. Z miesiąca na miesiąc zgłębiał swoją wiedzę i wszyscy dookoła wiedzieli, że Zbyszek w tej materii uchodzi za prawdziwą encyklopedię.
W 1993 roku rozpoczął pracę w Polchem Słupca, po 20 latach pracy przeniósł się do Emplexu. W branży przepracował łącznie ponad 3 dekady. Tutaj był doradcą klientów, ale przede wszystkim bardzo dobrym pracownikiem.
– Kochał rośliny chyba całym sercem, całym sobą. Był perfekcjonistą i to właśnie przekładał na uprawę. Lubił porządek i ściśle pilnował terminów zabiegów roślin. Jego ulubioną uprawą była cebula, którą uprawiał od ponad 30 lat. Lubił też buraki i pszenicę. W domu znajdowały się pliki magazynów rolniczych, a kiedy na rynek wchodził nowy produkt, godzinami mógł wnikliwie analizować etykietę. Kluczowe słowo jak na przykład „diflufenikan” mógł powtarzać tysiące razy, mówiąc do siebie zapamiętaj… zapamiętaj – wspomina żona.
Swoją pasję i wiedzę przekazywał też córkom. Obie pracują w Zbinchemie – też w firmie zaopatrującej rolników w środki ochrony roślin oraz nawozy. – W głębi duszy chyba był z nas dumny, że poniekąd poszłyśmy w jego ślady. Lubiłyśmy jego poczucie humoru, radość, ale i upór, który był jego zaletą, a nie wadą i pomagał mu w życiu zawsze. Był bardzo rodzinny. Uroczystości rodzinne i święta to był ten czas, na który wyczekiwał – dodają córki.
Sympatyczny, kulturalny, a przede wszystkim koleżeński. Swoją wyjątkowością przyciągał ludzi wokół. To była jego największa cecha.
W pewnym momencie swojego życia pokochał piłkę nożną. Był zagorzałym kibicem Lecha Poznań. Jeździł ze znajomymi na mecze, a kiedy nie był już w pełni sił kibicował przed telewizorem. Ostatnio nawet cieszył się, że Lech w końcu zaczął dobrze grać, wygrywając 5:0. Klubowy szalik pojedzie z nim w ostatnią drogę. Tak zdecydowały córki.
Zapalony podróżnik. Twierdził, że życie jest jedno i trzeba korzystać z niego pełnymi garściami. Jakby wiedział, jakby przeczuwał, że jego czas będzie krótszy… Zaczął podróżować od Grecji, po Stany Zjednoczone, Wietnam, Oman, Emiraty Arabskie. Kiedy tylko nadarzyła się okazja, wyjeżdżał. W sumie zwiedził 19 krajów. Zawsze najbliższym przywoził kartki z podróży i drobne upominki. W ostatnią zagraniczną podróż wybrał się do Jerozolimy w 2022 roku i Belgii w 2023.
Krótko po tym zaczął źle się czuć. Po kilkutygodniowych badaniach okazało się, że musi rozpocząć najważniejszą walkę w swoim życiu. Po operacji leczył się onkologicznie, nigdy nie tracąc nadziei, bo przecież nadzieja umiera ostatnia. Praktycznie do ostatnich dni swojego życia był aktywny, odwiedzał Emplex i swoich współpracowników, bo to miejsce traktował jak swój drugi dom. W zaawansowanej już chorobie zakupił nowoczesny opryskiwacz, remontował sprzęt rolniczy i pomieszczenia gospodarcze, bo miał chęć życia i wolę walki. – On nie planował umierać. Jeszcze w sobotę znajomym rolnikom telefonicznie doradzał stosowanie środków na jesienne zabiegi ochrony roślin. Największą satysfakcję miał chyba z tego, że komuś innemu dobrze doradził. Nigdy przy nas nie użył zdania „jak odejdę, jak mnie już nie będzie…”. Po prostu wierzył, do ostatnich chwil wierzył – mówi rodzina.
Ta bezlitosna choroba była jednak silniejsza. Zmarł w niedzielę 22 września w słupeckim szpitalu. W czwartkowe południe jego ciało spoczęło na cmentarzu w Koszutach Małych.
Cześć Jego pamięci!
„Drogi Zbyszku!
Napisanie kilku zdań na Twoje pożegnanie jest dla nas trudnym zadaniem. Byłeś/Jesteś… jednym z tych, którzy wypełnieją życie innych wyłącznie dobrymi chwilami. Byłeś nam skarbnicą wiedzy, oazą spokoju, a Twoje ogromne poczucie humoru wprowadzały każdego dnia pogodę ducha do naszego zespołu.
Uczciwy, lojalny i pomocny kolega z pracy.Przyszedłeś do pracy jako „Pan Zbigniew”, a odchodzisz jako Zbyszek – prawdziwy przyjaciel. Będzie nam Ciebie bardzo brakowało.
Tobie dedykujemy słowa Honoré de Balzaca: „Żyje się dwa razy: pierwszy raz w rzeczywistości, drugi raz w pamięci.” Dziękujemy za każdy dzień spędzony z Tobą. Zostawiasz w naszych sercach i piękny i wyraźny ślad, a w naszej pamięci potowarzyszysz nam już zawsze. Nie żegnamy się z Tobą a mówimy jedynie do zobaczenia Przyjacielu!! „- pracownicy firmy Emplex.
Rodzina – żona Jagoda oraz córki Marta i Anna składają serdeczne podziękowania za ogromne wsparcie w trakcie choroby Zbyszka dla siostry Mirki, chrześniaczki Asi i jej męża Sebastiana, dla lekarzy z przychodni specjalistycznej ESKULAP- Poradni Medycyny Paliatywnej w Słupcy oraz pielęgniarki pani Joanny Szczepankiewicz. Ponadto pragną podziękować całej rodzinie oraz kolegom za każdą pomoc i wsparcie, które od Was otrzymały.