Miało być o Francji, ale przyszła mi taka myśl, takie wspomnienia, które zmusiły mnie, aby dość spontanicznie, może nawet chaotycznie opowiedzieć wam o Hiszpanii, o końcu Europy, o Santiago de Compostella. To miał być ostatni artykuł, ale spokojnie, jeszcze ich kilka napiszemy, ale muszę opowiedzieć dziś właśnie o tym, o drodze, o sensie wędrówki, zwiedzania, pielgrzymowania. Może to taka jesienna refleksja – tymi słowami kolejną część kurierowych podróży zaczyna Przemek Waszak z Zagórowa.
Często ludzie pytają go czemu podróżuje, czemu spotyka tylu ludzi, czemu chce mu się wsiąść skoro świt w samolot, pociąg, czy autobus i jechać gdzieś na koniec świata i pokazywać ludziom rzeczy nowe i często samemu oglądać rzeczy nowe. Odpowiedź odkrył już będąc w drodze.
– Razu pewnego będąc w Hiszpanii, po raz pierwszy spotkałem człowieka z plecakiem, z muszlą na szyi, z kijem w ręku idącym przez miasto, wyglądał majestatycznie w promieniach wschodzącego słońca, wtedy usłyszałem opowieść od jednej z uczestniczek, że ona już wkrótce też pójdzie… będzie na Camino. Od tego dnia zacząłem czytać i dowiadywać się coraz więcej o tym wtedy dla mnie tajemniczym szlaku. Odkryłem jego idee i jego cel. Jego drogi i strukturę. Okazało się wtedy coś niesamowitego, że ten szlak mamy pod własnym nosem, bo Nadwarciańska Droga Św. Jakuba zaczyna się w Lądzie i prowadzi przez Nadwarciański Park Krajobrazowy do Pyzdr, dalej do Miłosławia i aż do Lubienia, gdzie łączy się z Wielkopolskim, dalej z Via Regia, dalej z Ekumenicznym w Saksonii dalej … aż po Santiago de Compostella. Przed kilkoma laty wraz z grupą osób z Zagórowa, dość spontanicznie przeszliśmy Drogę z Lądu do Pyzdr – może nic wielkiego, ale staliśmy się Pielgrzymami – wyszliśmy z domu, przez kilka kolejnych lat wędrowaliśmy z różnymi ludźmi po kilka dni w roku, na tyle nam czas pozwalał i doszliśmy do Bolesławca. Plany były aby w 2020 dojść do Drezna, ale przyszła pandemia, wszystko się zmieniło, świat się zmienił, ludzie się zmienili, ale Droga pozostała … i tęsknota pozostała. Czemu o tym pisze? Bo właśnie na telefonie wyświetliła mi się przypominajka sprzed 3 lat, kiedy byłem w Santiago de Compostella, kiedy byłem u celu, mimo iż droga mnie tam nie doprowadziła, ale wtedy właśnie zobaczyłem jedno, każda wędrówka, każda wyprawa, nawet ta trywialna nawet ta najmniejsza jest Drogą, jest celem i tego wam wszystkim życzę. Wędrujcie podróżujcie, odkrywajcie świat – wspomina Przemek.
Dziś się zrobiło melancholijnie, ale czas na nasz kącik gastronomiczny, symbolem Drogi św. Jakuba jest muszla św. Jakuba zwana także przegrzebką. Będąc na placu przed katedrą po wizycie przy grobie Apostoła wyruszył, zwiedzać zabytkowe miasto, ale także odnaleźć jakąś miło tawernę i spróbować tego przysmaku. Kiedyś w wiekach średnich z muszlą pielgrzymi wracali do swych domów, był to znak, że dotarli na miejsce, znaleźli muszlę, które w naturalny sposób występują na plażach przy pobliskim oceanie i wracali z trofeum w rodzinne strony.
– Wróćmy jednak do dania przegrzebki, uważane są na wielu stołach, jako rarytas podawane na wiele sposobów, ja zamówiłem je w sposób klasyczny, zgrillowana małża z delikatnym sosie i obowiązkowo włożona z powrotem do swojego pancerza. Rzeczywiście ilość pokarmu nie była oszraniająca, natomiast sposób podania no i charakterystyczny morski smak oraz świadomość miejsca, gdzie mogliśmy to spróbować sprawiło, że to danie zapamiętam na bardzo długo, może następnym razem tak będzie smakować kiedy dojdę tam na nogach?
Przepraszam za mój wybryk i skok na koniec, ale są takie momenty kiedy trzeba troszkę dodać sobie werwy i przypomnieć sobie swój cel i swoją Drogę. Buen Camino! – powiedział kończąc tę część Przemek.