Właścicielka psa, który rok temu przy Galerii Słupeckiej dotkliwie pogryzł 31-letnią kobietę, stanie przed sądem. Prokurator ustalił aż trzy pokrzywdzone osoby.
To, co w styczniu zeszłego roku wydarzyło się na parkingu przy nowej Biedronce poruszyło wielu słupczan. Był sobotni wieczór, kiedy wychodzącą z apteki 31-latkę zaatakował agresywny pies. – Próbowałam jakoś się uwolnić i uciec, ale ten pies był bardzo silny. Najpierw szarpał mi nogawki, po chwili zaczął gryźć nogi i całą mnie przewrócił. Cały czas mnie gryzł – opowiadała kobieta, która cały czas krzyczała. Jej wołanie o pomoc usłyszały trzy osoby, które w tym czasie, razem z psem, spacerowały w okolicach słupeckiego LO. – To było przeraźliwe wołanie o pomoc, dobiegające z okolic Biedronki. Od razu pobiegliśmy sprawdzić, co się dzieje – relacjonował pan Mariusz. Kiedy tylko dobiegli w okolice Galerii Słupeckiej, od razu ruszyli na ratunek bezbronnej kobiecie. – Pani leżała na ziemi, a pies cały czas ją gryzł – opowiadał pan Mariusz, który początkowo kijem od szczotki znalezionym w sklepie próbował odpędzić agresywne zwierzę. Po chwili agresywny pies odpuścił 31-latce i rzucił się na psa państwa, którzy ruszyli na ratunek. Drugiemu z mężczyzn udało się rozdzielić oba psy i spacyfikować tego agresywnego. Podczas interwencji został pogryziony w dłoń. Pomimo to, do przyjazdu policji, przez kilkanaście minut, gołymi rękoma trzymał zwierzę, które zaatakowało kobietę. Kiedy udało im się opanować niebezpieczną sytuację, na miejscu pojawiła się właścicielka psa. Tłumaczyła, że ktoś otworzył furtkę jej posesji, dlatego zwierzę uciekło. Została ukarana mandatem. Na tym się jednak nie skończyło. Organy ścigania wszczęły postępowanie dotyczące narażenia ludzi na niebezpieczeństwo. Okazało się, że pies należący do mieszkanki Słupcy pogryzł nie tylko kobietę przy Biedronce i mężczyznę, który ją ratował, ale jeszcze jednego mężczyznę, w innym miejscu. Cała trójka została uznana za pokrzywdzonych w sprawie. Właścicielka psa ostatecznie została oskarżona nie tylko o narażenie ludzi na niebezpieczeństwo, ale również spowodowanie u nich obrażeń ciała. W przypadku poszkodowanej kobiety na czas powyżej 7 dni, w przypadku mężczyzn – poniżej 7 dni. Do żadnego z zarzutów właścicielka psa się nie przyznała. Akt oskarżenia w jej sprawie w lutym trafił do słupeckiego sądu. Wkrótce powinna odbyć się rozprawa.
Odrębne postępowanie, dotyczące odebraniu psów kobiecie, prowadził urząd miasta. – Decyzja o odebraniu została wydana, ale nie została wykonana, bo Pani i psy zniknęły z tego miejsca – poinformował burmistrz.
Na ulicy Róża koło jeziora ciągle biega luzem duży pies od gospodarza. Nikt nie potrafi zrobić z tym porządku. Strach z psem wyjść na spacer. Jak to u nas bywa musi się stać tragedia, żeby coś zrobić…
Karma wraca ,,Pani” ,,M „
Żeby tylko ta „Pani” pokrzywdzona przed sądem umiałam się zachować a nie tak jak w domu.. wielce uczona.
Dokladnie …
Pan mariusz kłamie nie pomogł tej kobiecie nawet wtedy jak wołała o pomoc poprostu się przyglądał
Pani pokrzywdzona to tylko przeklinać umie.