– Budynki są dosłownie zmyte z powierzchni ziemi, a samochody wyglądają jak zgniecione puszki coli. Tam dzieje się niewyobrażalny dramat – opisuje Arkadiusz Delewski ze słupeckiego oddziału Wielkopolskiej Grupy Poszukiwawczo-Ratowniczej, który dzisiaj wrócił z walczącego z powodzią Stronia Śląskiego.
Wielkopolska Grupa Poszukiwawczo-Ratownicza w Słupcy działa od niedawna.
Nasz oddział działa od tego roku, został przeniesiony z Nekli. Ponadto, są oddziały w Ostrowie Wielkopolskim, Gorzycach i Gostyniu. Łącznie WGPR liczy obecnie 73 czynnych ratowników. Wszyscy działamy na zasadzie wolontariatu. Zajmujemy się głównie poszukiwaniem zaginionych osób, ale też m.in. zabezpieczamy imprezy masowe, prowadzimy szkolenia z pierwszej pomocy. W najbliższych dniach planowaliśmy właśnie szkolenia, ale bardziej potrzebni byliśmy na południowym zachodzie kraju.
W niedzielę wraz z kolegami pojechał Pan do Stronia Śląskiego. Jakie mieliście zadania?
Kiedy dotarliśmy na miejsce panował chaos, był duży problem z łącznością. Telefonia praktycznie wcale nie działa. Trzeba jechać kilka kilometrów na wzniesienie, żeby złapać szczątkowy sygnał GSM. Przy urzędzie gminy w Stroniu Śląskim rozstawiliśmy antenę, uruchomiliśmy łączność i mogliśmy następnego dnia wyruszyć w teren, żeby podejmować działania ewakuacyjne.
Dużo mieliście pracy?
Na ponad 40 godzin, które spędziłem w Stroniu i okolicy spałem godzinę. To pokazuje, jakie jest tam zapotrzebowanie na pomoc. Wspólnie ze strażakami, wojskiem, obroną terytorialną i policją dotarliśmy do ponad 150 osób, które ewakuowaliśmy w bezpieczne miejsca.
Jak wygląda obecnie Stronie Śląskie?
Oglądając filmy i zdjęcia z tej miejscowości miałem ciarki na skórze. Ale kiedy dotarłem na miejsce i zobaczyłem to wszystko na własne oczy do oczu napływały łzy. To naprawdę przerażający widok. Widziałem na własne ocze posterunek straży miejskiej, który dosłownie został zmyty z powierzchni ziemi. Samochody wyglądają jak zgniecione puszki coli. Wszystkiego tam teraz brakuje. Nie ma bieżącej wody, są ogromne problemy z energią elektryczną, telefony nie działają. Do tego ciągła obawa, czy nie przyjdzie kolejna fala i nie dołoży zniszczeń. Ale daliśmy z siebie wszystko, żeby pomóc tamtejszym mieszkańcom.
Dzisiaj wrócił Pan ze Stronia Śląskiego. Wybiera się Pan tam znowu?
Teraz na miejscu działa nasz oddział z Gorzyc. W weekend znowu my jedziemy. Tym razem zawieziemy także pomoc humanitarną. Musimy tym ludziom pomóc.
Pisiory 8 lat rzadzili i rzek z zamulenia nie czyścili a wały przeciwpowodziowe to mieli w tylnej części ciała a teraz drą mordy że to wina ekologów i Tuska.
Synku, musisz jeszcze dużo chleba zjeść aby zabierać głos. Jeśli jesteś takim bohaterem to dlaczego nie jedziesz tam i pomagasz? I kolejne dlaczego nie dostrzegasz chwały tych którzy tam działają?
Ponieważ oglądasz tylko TVN, rozumiemy Twoją frustracje. Niestety nie ma na to lekarstwa.
I ostatnie, Twój dziadek w jakim wojsku służył?
Wały to oni robili za co będą siedzieć .Ciekawe jak pomaga kler tyle się nachapali od pisiorow
Alan to raczej nie polskie imię no ale skoro jesteś chłopie tak dobrze zorientowany to pochwal się jaki masz pseudonim operacyjny?
Bardzo często ci co tak łatwo wydają wyroki sami mają problem z prawem chyba że należeli lub donoszą